38.
Budzisz się na kilka minut przed w pół do dziewiątą. Wojtka obok siebie nie ma, ale słyszysz śmiechy dochodzące z innej części mieszkania, więc zapewne panowie urzędują w kuchni. Leżysz, wpatrując się w biały sufit Waszej sypialni.. Wydarzenia wczorajszego dnia wprowadziły coś niefajnego do Waszego życia i masz co do tego złe przeczucia. Boisz się. O Wojtka, o maleństwo.
O Kamila też. To on był i nadal jest aniołem Waszego związku. Nadal nie możesz zrozumieć, po co Wojtek chciał się spotkać z Natanem. Sprawa przecież dawno skończona.
Za piętnaście dziewiąta postanawiasz wstać. Zarzucasz na siebie cienki szlafrok i udajesz się do kuchni. Z siatkarzami witasz się całusem w policzek, a następnie zaparzasz sobie filiżankę herbaty.
Jesz lekkie, ale pożywne śniadanie, a później udajesz się do łazienki.
-Wiesz, kochanie.. - zaczyna Wojtek, gdy wychodzicie z przychodni. - Tak sobie pomyślałem, że może skręcę dziś to łóżeczko, co? Potem może nie być czasu.
-Jeśli ci się chce to możesz skręcić.
-Zwerbuję Kamila. A może jeszcze pojedziemy na zakupy? Wiesz, butelki, smoczki, jakieś ubranka..
-Chce ci się?
-Jasne! - jego optymizm na prawdę zaraża. - Olimpia? Czy Łódź?
-Pojedźmy najpierw do domu. Chciałabym się przebrać.
-Jak sobie pani życzy.
W mieszkaniu zastajecie pakującego się Kwasowskiego. Dziwi was to, bo przecież Kamil miał zostać u Was jeszcze dzień.
-Muszę. Piotrek dzwonił...
-Trener siła wyższa. - mówi Wojtek. - Dzięki za wszystko, stary.
-Nie ma sprawy. Dzwoń jak coś. Jak trzyma się Julian? - zwraca się do Ciebie.
-Najlepiej jak tylko jest to możliwe. - odpowiadasz z uśmiechem.
-To dobrze. Bardzo dobrze. Dobra, muszę iść, żeby jeszcze na popołudniowy trening zdążyć. Pa, Tysiu. - całuje Cię w policzek. - Na razie, stary.
-Do zobaczenia.
-To co? Ja się idę przebrać i możemy jechać.
Z sypialnianej szafy wyciągasz luźniejsze ubrania. Stawiasz na czarne legginsy i luźną beżową koszulkę z rękawem trzy czwarte. Poprawiasz delikatny makijaż i pojawiasz się koło przyjmującego.
-Manu czy Olimpia? - pyta siatkarz.
-Manufaktura.
-No to jedziemy.
Przyjmujący zakłada buty, zarzuca na siebie kurtkę i bierze z szafki kluczyki, a następnie otwiera Ci drzwi. Podróż do Łodzi mija Wam w przyjemnej atmosferze. Rozmawiacie na temat przygotowań, zakupów dla Juliana, skręcenia łóżeczka. Nawet kłócicie się o to, po kogo stronie łóżka będzie stało.
-Boję się porodu. - mówisz obracając na palcu złotą obrączkę.
-Będę przy tobie. Nie bój się. - Włodarczyk kładzie swoją dłoń na Twoim udzie i delikatnie je gładzi.
-Chcesz być przy tym?
-Oczywiście, że chcę. Chcę widzieć jak rodzi się mój syn. To chyba normalne. Plus jeszcze to, że nie chcę cię zostawiać.
Zakupy dla malucha typu butelki, smoczki i tym podobne, postanawiacie zrobić w Realu. Zabieracie ogromny wózek i ruszacie na podbój marketu. W końcu docieracie do odpowiedniego działu, a Wojtek trafia do raju. Nie mija dziesięć minut, a koszyk macie w połowie załadowany. Problem pojawia się przy smoczkach. Ty stoisz z żółtym cumelkiem w zielone kropki z napisem I love my Mammy, a Wojtek z błękitnym w paski i tekstem I love my Daddy.
-Niebieski bardziej pasuje do chłopca. Żółty mu weźmiesz? - próbuje Cię przekonać Włodarczyk.
-Nie jest podpisane, że dla dziewczynki..
-Ech.. Obydwa?
-Obydwa.
Dalej. Butelki. Tutaj poszło łatwo. Wzięliście dwie większe przezroczyste. Z wanienką też nie musieliście iść na kompromis. Postawiliście na błękitną w zielone kropki. Do tego oczywiście mydełka, olejki, chusteczki, pieluszki i tego typu rzeczy. Gdy trafiacie na stoiska z ubrankami... Nie możecie się zdecydować.
-Patrz jakie ładne. - bierzesz z półki niebieskie, bo jakie inne, śpiochy w granatowe gwizdki.
-Bierzemy.
Patrzysz na rozmiar, a następnie wkładasz do koszyka. Kiedy zatrzymujecie się przy zabawkach, zostawiasz koszyk przy Wojtku i idziesz sprawdzić cenę kilku produktów, na które zdecydowaliście się wcześniej. Zajmuje Ci to dosłownie dwie minuty, a gdy wracasz widzisz Wojtka w jego własnym świecie. Siatkarz siedzi na sklepowej posadzce przed stoiskiem z zabawkami. Nie możesz się powstrzymać i robisz mu zdjęcie, które po chwili ląduje na Twoim instagramie z dopiskiem Wojciech Włodarczyk w swoim żywiole.
-Ej! - oburza się.
-Trudno.
-Jeszcze nosidełko. - wskazuje na przedmiot.
-Tak, tak. Wózek już jest, łóżeczko też.. W takim razie mamy chyba wszystko.
-Co? Już? - siatkarz chyba na prawdę się napalił.
-Kochanie, przypominam ci, że w tamtym miesiącu byliśmy na całkiem podobnych zakupach..
-Doobra. Chodź po to nosidełko.
Po dwudziestu minutach rozważań na temat wyboru, postawiliście na kolor zielony. Po chwili płacicie za zakupy i już idziecie do samochodu, by wszystko spakować, kiedy ktoś nagle zawołał:
-Czekajcie!
Odwracacie się równocześnie a za Wami biegną Karol z Andrzejem.
-No nareszcie usłyszeliście. Zakupy dla Juliana?! Jezu, ale to śliczne! Patrz, Wronka. - Karol wyciąga z wózka śpiochy. - Nawet ja bym do tego wszedł.
-Tobie się to nawet na głowę nie zmieści, debilu. - gasi jego zapał drugi środkowy.
-Och Andrzejku, Andrzejku... Zobaczysz jak będziesz miał własne dzieci... - zamyśla się Kłos.
-Kłosu.. czy ty chcesz nam coś powiedzieć?
-O kurwa.
*
-Chce ci się?
-Jasne! - jego optymizm na prawdę zaraża. - Olimpia? Czy Łódź?
-Pojedźmy najpierw do domu. Chciałabym się przebrać.
-Jak sobie pani życzy.
W mieszkaniu zastajecie pakującego się Kwasowskiego. Dziwi was to, bo przecież Kamil miał zostać u Was jeszcze dzień.
-Muszę. Piotrek dzwonił...
-Trener siła wyższa. - mówi Wojtek. - Dzięki za wszystko, stary.
-Nie ma sprawy. Dzwoń jak coś. Jak trzyma się Julian? - zwraca się do Ciebie.
-Najlepiej jak tylko jest to możliwe. - odpowiadasz z uśmiechem.
-To dobrze. Bardzo dobrze. Dobra, muszę iść, żeby jeszcze na popołudniowy trening zdążyć. Pa, Tysiu. - całuje Cię w policzek. - Na razie, stary.
-Do zobaczenia.
-To co? Ja się idę przebrać i możemy jechać.
Z sypialnianej szafy wyciągasz luźniejsze ubrania. Stawiasz na czarne legginsy i luźną beżową koszulkę z rękawem trzy czwarte. Poprawiasz delikatny makijaż i pojawiasz się koło przyjmującego.
-Manu czy Olimpia? - pyta siatkarz.
-Manufaktura.
-No to jedziemy.
Przyjmujący zakłada buty, zarzuca na siebie kurtkę i bierze z szafki kluczyki, a następnie otwiera Ci drzwi. Podróż do Łodzi mija Wam w przyjemnej atmosferze. Rozmawiacie na temat przygotowań, zakupów dla Juliana, skręcenia łóżeczka. Nawet kłócicie się o to, po kogo stronie łóżka będzie stało.
-Boję się porodu. - mówisz obracając na palcu złotą obrączkę.
-Będę przy tobie. Nie bój się. - Włodarczyk kładzie swoją dłoń na Twoim udzie i delikatnie je gładzi.
-Chcesz być przy tym?
-Oczywiście, że chcę. Chcę widzieć jak rodzi się mój syn. To chyba normalne. Plus jeszcze to, że nie chcę cię zostawiać.
Zakupy dla malucha typu butelki, smoczki i tym podobne, postanawiacie zrobić w Realu. Zabieracie ogromny wózek i ruszacie na podbój marketu. W końcu docieracie do odpowiedniego działu, a Wojtek trafia do raju. Nie mija dziesięć minut, a koszyk macie w połowie załadowany. Problem pojawia się przy smoczkach. Ty stoisz z żółtym cumelkiem w zielone kropki z napisem I love my Mammy, a Wojtek z błękitnym w paski i tekstem I love my Daddy.
-Niebieski bardziej pasuje do chłopca. Żółty mu weźmiesz? - próbuje Cię przekonać Włodarczyk.
-Nie jest podpisane, że dla dziewczynki..
-Ech.. Obydwa?
-Obydwa.
Dalej. Butelki. Tutaj poszło łatwo. Wzięliście dwie większe przezroczyste. Z wanienką też nie musieliście iść na kompromis. Postawiliście na błękitną w zielone kropki. Do tego oczywiście mydełka, olejki, chusteczki, pieluszki i tego typu rzeczy. Gdy trafiacie na stoiska z ubrankami... Nie możecie się zdecydować.
-Patrz jakie ładne. - bierzesz z półki niebieskie, bo jakie inne, śpiochy w granatowe gwizdki.
-Bierzemy.
Patrzysz na rozmiar, a następnie wkładasz do koszyka. Kiedy zatrzymujecie się przy zabawkach, zostawiasz koszyk przy Wojtku i idziesz sprawdzić cenę kilku produktów, na które zdecydowaliście się wcześniej. Zajmuje Ci to dosłownie dwie minuty, a gdy wracasz widzisz Wojtka w jego własnym świecie. Siatkarz siedzi na sklepowej posadzce przed stoiskiem z zabawkami. Nie możesz się powstrzymać i robisz mu zdjęcie, które po chwili ląduje na Twoim instagramie z dopiskiem Wojciech Włodarczyk w swoim żywiole.
-Ej! - oburza się.
-Trudno.
-Jeszcze nosidełko. - wskazuje na przedmiot.
-Tak, tak. Wózek już jest, łóżeczko też.. W takim razie mamy chyba wszystko.
-Co? Już? - siatkarz chyba na prawdę się napalił.
-Kochanie, przypominam ci, że w tamtym miesiącu byliśmy na całkiem podobnych zakupach..
-Doobra. Chodź po to nosidełko.
Po dwudziestu minutach rozważań na temat wyboru, postawiliście na kolor zielony. Po chwili płacicie za zakupy i już idziecie do samochodu, by wszystko spakować, kiedy ktoś nagle zawołał:
-Czekajcie!
Odwracacie się równocześnie a za Wami biegną Karol z Andrzejem.
-No nareszcie usłyszeliście. Zakupy dla Juliana?! Jezu, ale to śliczne! Patrz, Wronka. - Karol wyciąga z wózka śpiochy. - Nawet ja bym do tego wszedł.
-Tobie się to nawet na głowę nie zmieści, debilu. - gasi jego zapał drugi środkowy.
-Och Andrzejku, Andrzejku... Zobaczysz jak będziesz miał własne dzieci... - zamyśla się Kłos.
-Kłosu.. czy ty chcesz nam coś powiedzieć?
-O kurwa.
*
Mogą pojawiać się krótsze rozdziały, ale za to częściej :)
co sądzicie?
nie wypełniłaś jeszcze ankiety? zapraszam na sam dół strony ;)
empty space.
co sądzicie?
nie wypełniłaś jeszcze ankiety? zapraszam na sam dół strony ;)
empty space.