Music

piątek, 17 kwietnia 2015

Zwycięstwo czterdzieste drugie: epilog.


Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą, nie jest bezwstydna,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się niesprawiedliwością,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje...


Było idealnie. Kto nie chciałby takiego życia? Dwoje kochających się ludzi, którzy oddaliby wszystko za drugie; długo wyczekiwane dziecko, którego śmiech sprawia, że każdy nowy dzień staje się lepszy; po prostu obecność tej drugiej duszy.
On kochał ją. Ona kochała jego. Nie wiedzieli co to kryzys w związku. Czerpali z życia pełnymi garściami. 
Co by było gdyby nie pojechała na ten mecz MKSu? Zapewne nie poznaliby się, nie zakochali w sobie, nie mieli wspaniałego syna i teraz nie siedziałaby w Jego objęciach z małym Julkiem na rękach.
-Dziękuje. - słyszy jego szept. - Dziękuję za to, że wtedy w Andrychowie dałaś mi szansę, za to, że jestem teraz tym, kim jestem, bo to głównie twoja zasługa. I za niego.

Jednak gdy zbyt długo jest idealnie, wiadomo, że niedługo nadejdzie burza. Ta burza nadeszła, gdy Julian skończył dwa lata.
-Potrzebna krew. - powiedział poważnie lekarz.
-Oddam ile będzie trzeba. - powiedziała Justyna kurczowo ściskając dłoń Wojtka.
-Państwo, jako rodzice, są potencjalnymi dawcami. Zrobimy państwu zaraz badania.
-Boże.. - westchnął siatkarz siadając na plastikowym krzesełku pod gabinetem zabiegowym. - Po co nam go dałeś, skoro chcesz nam go teraz odebrać...

Właśnie rozgrywał się ich dramat.. ich własne piekło. W głowach kotłowały się tysiące myśli, serca rozdzierały na pół, dusze jakby wyszły i poszły się przejść. To co się teraz działo było paradoksalne.
Ale przecież miłość przetrzyma wszystko...
Przecież potrafimy kochać i marzyć.
Przecież dlatego jesteśmy zwycięzcami!
Wojtek został dawcą. Transfuzja została dokonana niemal natychmiast. I to dzięki szybkiej interwencji udało się.


Dwa lata później...
Wojciechu Julianie Włodarczyku...


Czujesz pociągnięcie kołdrą, jednak wizja dalszego snu jest tak bardzo przekonująca, że nie podnosisz nawet powieki. Wiesz, że to Julek. Słyszysz jak wdrapuje się po chwili na łóżko i klepie Cię w nagie ramię. Nadal nie reagujesz. Butelka, trzymana wcześniej przez czterolatka znajduje swoje miejsce na półce obok. Syn usadawia się na Twojej klatce piersiowej 
i lekko Cię szturcha.
-Tato...
-Hm?
-Kocham cię. - słyszysz i czujesz na swoim policzku
małe usta syna.

Jesteś spełniony.



I ja też jestem spełniona.
Poryczałam się przy pisaniu tego.
Ten epilog miał wyglądać nieco inaczej, ale jestem z tego opowiadania cholernie, 
cholernie dumna! Pierwsze, które wyglądało tak, jak chciałam.
Pragnę Wam wszystkim, bez wyjątku, podziękować!
Podziękować za 47598 wyświetleń, 16 obserwatorów, 210 komentarzy (na screenie 420, bo tyle naprawdę jest, tylko na każdy odpisałam, więc 210 Waszych), za ankiety, za wszystko!



Dziękuję, że po prostu byłyście!
Teraz, jeśli oczywiście mogę, proszę, aby każdy kto tu wchodził napisał chociaż krótkie "byłam, czytałam". Chciałabym zobaczyć ile Was tak naprawdę było :)
Długie wypowiedzi mile widziane.

Cytując Andrzeja: nie mówię żegnam, mówię do zobaczenia :)
Dalej jestem aktywna na Czauderze i Kwasie. I jak pewnie parę osób wie, że za pewien czas startuję z nowym Wojtkiem, którego znajdziecie tu: KLIK!
Nie przestraszcie się, bo nic tam nie jest zrobione. Nie ma żadnego szablonu, nic, Tytuł pewnie też ulegnie zmianie. Po prostu zaklepałam link i chciałam, żebyście go miały tu i już o nim wiedziały :)

Więc...
DZIĘKUJĘ!

empty space.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zwycięstwo czterdzieste pierwsze

41.
Kto wie co czeka nas za rogiem...
czyli "Cześć! Jestem Julek!"

Ból. Niemiłosierny ból. To jedyne co teraz czujesz. Niemal rozrywa Cię od środka. To już trzecia godzina. Siedzisz oparta o Wojtka, który próbuje Ci pomóc jak tylko potrafi. Głośno oddychasz. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
-Włodarczyk, zabiję cię kiedyś! - wyklinasz przyjmującego, na co słyszysz cichy śmiech lekarki.
-Spokojnie, kochanie.
-Zapraszam, panie Wojtku.
Siatkarz po raz ostatni czule całuje Cię w usta, a po chwili znajduje się przed tobą.
-Pani Justyno, zaczynamy.
I jeszcze większy ból. Pragniesz, by wszystko się już zakończyło... Nie mija dwadzieścia minut, a Twoje ciało ogarnia spokój. Czujesz ogromną ulgę. Podnosisz powoli głowę i widok, jak zastajesz chwyta Cię za serce. Wojtek, trzymający na rękach Waszego syna, to zdecydowanie najpiękniejszy obrazek jaki miałaś okazję podziwiać w swoim życiu. Po chwili siada obok Ciebie i podaje Ci Juliana.
-Kocham was. - szepcze. - Byłaś taka dzielna..


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


To wszystko jest jak sen i boisz się z tego snu wybudzić. Właśnie powitałeś na świecie swojego syna. Czy to nie coś wspaniałego? Siedzisz na parapecie w salonie i widzisz jak pielęgniarka zajmuje się Julianem, widzisz jak chwilę później go waży i mierzy. To co się właśnie dzieje w Twojej głowie i sercu jest nie do opisania. Po dziesięciu minutach słyszysz dźwięk swojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawia ci się znajome imię.
-Powiedziałeś Justynie? - zapytał od razu Kwasowski.
-Yy.. Jakoś nie było okazji..
-Wojtek.. Wiesz, że musisz jej to powiedzieć...
-Stary. Właśnie odebrałem poród własnego syna..
-Pierdolisz! Martyna! Pakuj się! Jedziemy do Bełchatowa! - słyszysz jak Kamil woła swoją dziewczynę.
-Oszalałeś?
-Justyna urodziła! No, pakuj się! Stary, gratuluję!
-Dzięki. - nie sposób się nie uśmiechnąć w tym momencie.
-Jak się Tyśka czuje?
-Teraz jest w porządku.
-A mały?
-Wszystko dobrze. Właśnie go mierzą, ważą i te sprawy. Kurna, Kamil, jestem tak cholernie szczęśliwy.. - mówisz i czujesz jak po policzku spływa Ci łza.
-Teraz już wszystko będzie dobrze..
-Musi być.


Pięć godzin później w Waszym mieszkaniu jest pełno ludzi - Twoi i Justyny rodzice, Kamil z Martyną, Ola z Karolem. Jednak największym zaskoczeniem jest dla Was przyjazd Piechockiego.. z Martą. Nie naciskacie na młodych, jesteście pewni, że sami nie wytrzymają i powiedzą, że coś ich łączy. Podczas gdy pielęgniarki pomagają Justynie, Ty z Julkiem siedzisz w sypialni. Trzymasz go na swoich rękach i jesteś jak zaczarowany.
-Cześć, maluchu..
Oczy zdecydowanie ma o Tobie. Gdy tak do niego mówisz, wlepia swoje wielkie czekoladowe oczka w Ciebie i mocno trzyma Twój wskazujący palec.
-Kocham was..

*

Cześć! Jestem Julek! Urodziłem się dwa dni temu, dziewiętnastego marca o godzinie jedenastej trzydzieści dziewięć. Ważę trzy kilogramy dwadzieścia deko i mierzę sobie pięćdziesiąt siedem centymetrów! Będę taki wysoki jak tatuś i też będę grał w siatkówkę. Mamusia była bardzo dzielna :) Podoba mi się tu..
Pani doktor powiedziała, że jestem zdrowy i mam dziesięć punktów.. tylko nie wiem o jakie punkty jej chodzi. Chyba już tyle zgarnąłem na boisku... 
Wujek Kamil jest zabawny. Cały czas robi do mnie śmieszne miny, a ciocia Martyna ciągle powtarza, że mam oczy po tacie.. Tata mi dał swoje? Przecież je ma.. Dziwne.
Zaraz mamusia z tatusiem wezmą mnie do łazienki i mnie wykąpią. Coś czuję, że będę płakał...
Ale to nic :) Do zobaczenia na hali jak troszkę podrosnę! Pa!

Udostępnij...

*

Wszystko jest takie.. magiczne. Trzymasz właśnie na rękach owoc Waszej miłości. Czujesz jak ogarnia Cię od środka radość. Wiesz tylko, że musisz powiedzieć Justynie o Natanie.
-Kochanie.. - mówisz ,widząc wchodzącą do sypialni Tyśkę, gdy własnie usypiasz Julka.
-Hm? - siada obok Ciebie.
-Jak byłem u Natana.. On powiedział mi, że Julek to nie mój syn, ale ja mu nie uwierzyłem.
-I bardzo dobrze.
-Kocham cię. Kocham Was.


***

"Krócej..."
To przed ostatni rozdział tej historii... Ciężko mi się z nią rozstawać, bo naprawdę pokochałam Justynę i Wojtka ;)

Jak już odpisywałam na komentarz strangebeat 3 i ktoś go czytał to już wie, że mam w planach rozpocząć kolejne opowiadanie z Wojtkiem w roli głównej i jakiś tam już zarys w głowie jest :)
A teraz mówcie co myślicie :)

Zapraszam Was na Czaudera i Kwasa :)

empty space.


piątek, 10 kwietnia 2015

Liebster Award

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania
 za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej 
liczbie obserwatorów, więc daje możliwościach rozpowszechnienia.



Bardzo dziękuję Ci, Winka, za nominację :) Nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że ktoś docenia moje wypociny :) Wielokrotnie powtarzałam, że nie bawię się już w nominacje, nie mniej jednak postanowiłam odpowiedzieć na pytania. 
Dalsza część Liebster Award obejmuje nominację jedenastu innych blogów, czego ja nie zrobię.. Mówiłam już, że lubię łamać zasady? A nie zrobię tego z prostego powodu. Regularnie czytam tylko kilka opowiadań. Mam nadzieję, że mnie nie ukatrupicie :D


Także no.. Pytania:

Trzy rzeczy, bez których nie możesz się obejść...?
Rzeczy, więc musi to być coś materialnego... Na pewno telefon z dostępem do internetu :) Do tego dorzuciłabym bagietki do opiekania z masłem czosnkowym z Biedronki  Nigdy tego tu nie pisałam, ale gdyby tylko mój żołądek dał mi taką możliwość to ciągle bym jadła. W tym miejscu pragnę podziękować Bogu, że obdarzył mnie całkiem dobrym metabolizmem, bo jem, jem i nic nie przybieram na wadze :D Trzecią, ostatnią rzeczą jest.. hmm.. chyba jedzenie ♥ tak, bułki w sklepiku szkolnym 

Gdybyś mogła cofnąć czas to...?
To nie zawarłabym kilku znajomości, zmieniłabym parę rzeczy oraz powiedziała coś pewnej osobie..

Ulubiona książka?
Trzy: Anastasi. Krasnal, który stał się gigantem, Hobbit, czyli tam i z powrotem oraz Bez mojej zgody :)

Osoba, która jest Twoim największym autorytetem to...?
Jeżeli chodzi tu o osoby publiczne to zdecydowanie, bezapelacyjnie Mariusz Wlazły. 

Najlepszy tekst, którego nie zapomnisz do końca życia?
Pierwsze co wpadło mi do głowy to Robercik, kicia, przecież to proste - moja nauczycielka na lekcji 

W wolnych chwilach...?
Robię zdjęcia i rysuję :) Na dole wrzucę cztery z moich rysunków, z których jestem mega dumna ;)

Gdybym mogła mieć jedną super moc, wybrałabym...?
Latanie.

Ulubiony zespół muzyczny?
Z Polski to LemON, zagranicznego nie mam, a z wokalistów to Ed Sheeran i B.R.O 

Ulubiona drużyna?
Moje serce jest żółte, a płynie w nim czarna krew ♥ PGE Skra Bełchatów 
Oraz BBTS Bielsko Biała :)

Nie cierpię, gdy...?
Nie uda mi się, co sobie założyłam, gdy jestem bezsilna w jakiejś sprawie, gdy moja drużyna przegrywa... Nie cierpię wielu rzeczy :)

Uwielbiam, gdy...?
Uwielbiam uczucie, gdy wchodzę na halę, odbieram akredytację i mogę zasiąść za bandami i pisać :)
To jedno z najlepszych uczuć :)

Także no.. Moje rysunki :)
Więcej znajdziecie na instagramie @_hauriree





Dziękuję Winka jeszcze raz! 

Ps. Dzisiejszy wieczór poświęcam na pisanie, więc wieczorkiem coś na Czauderze
a możliwe, że jutro tu :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Zwycięstwo czterdzieste.

40.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...

Od pewnego czasu krąży za Tobą jedna myśl. Obawiasz się jednak podzielić swoimi przemyśleniami z Justyną. Nie masz pojęcia jak zareagowałaby. Dużo czytasz o ciąży w internecie. W szatni ostatnio częstym tematem są dzieci. Czytasz poradniki o wychowywaniu, oglądasz filmy o noworodkach. Jesteś przewrażliwiony? Nie. Chcesz jak najlepiej zadbać o swojego pierworodnego.
-Tyś.. - całujesz kobietę w kark.
-Hm?
Zbierasz się na odwagę. Teraz albo nigdy.
-Tak sobie pomyślałem.. Albo nic. - pietrasz i zaczynasz nerwowo chodzić po kuchni.
-No mów. Zacząłeś to skończ.
Odwracasz się napięcie i powoli zaczynasz:
-Wiem, że to może być już za późno.. za późno na takie decyzje.. ale co byś powiedziała na poród rodzinny? W Kętach. Albo w Andrychowie.. Albo nawet tu.
Zamiera. Pewnie od początku ciąży modliła się, żeby Ci ten plan nie wpadł do głowy.
-Skąd taki pomysł? - mówi odkładając szklankę do szafki.
-Ostatnio oglądałem film o porodach rodzinnych. Chciałbym odebrać go. Oczywiście przy lekarzu i tak dalej. Wiesz, ja spłodziłem, ja odbiorę. No kochanie.. Zgódź się.
-Wojtek.. Ja nie wiem czy będę w stanie. Wiesz, to w pewnym sensie jest dyskomfort. Wojtek, to kosztuje..
-Pieniędzmi się nie martw. Wiesz o co mi chodzi? - podchodzisz do żony i wtulasz ją 
w swoje ciało. - Chcę poczuć jak to jest. To nasz syn, taka mała kopia nas.
-Dobrze.. - wzdycha.
Zapewne teraz przeklina samą siebie, że jest za mało asertywna.
-Naprawdę?
-Tak, ale tu.
-Jesteś najlepsza.


Nadchodzi sobota - dzień wyjazdu do Natana. Kamil przyjechał już dzień wcześniej. O dziesiątej wyjeżdżacie już z Bełchatowa, by godzinę później być już pod łódzkim więzieniem. Parkujesz samochód na parkingu i wyciągając kluczyk ze stacyjki, głośno wzdychasz.
-Jesteś pewny? - pyta Kwasowski.
-Teraz już za późno na odwrót.
-Nigdy nie jest za późno. Zawsze możesz zrezygnować.
-Nie. Obiecałem sobie, że się z nim spotkam. Chodź.


Po dwudziestu minutach siedzicie w pustej sali. Stół, trzy krzesła, Kamil, Natan, Ty i stojący przy drzwiach funkcjonariusz. Starasz się zebrać myśli, ale nie potrafisz. Masz tak wiele do niego pytań..
I nie wiesz od czego zacząć. Czy się boisz? Nie. Nie masz czego.
-Po co tu przyjechałeś? - zaczyna.
-Chciałem z tobą porozmawiać. Wyjaśnić wszystko.
-Co? Boisz się, że przywiozłeś ze sobą drugiego siatkarzyka? - drwi. - Co ona w tobie widzi...
-Dlaczego chciałeś to zrobić?
-Co zrobić?
-Dlaczego chciałeś ją wykorzystać?
-Nie chciałem jej wykorzystać. Chciałem ją zdobyć.. Powiem ci coś. Jak przyjechaliście do Bełchatowa, chciałem żeby była moja. Starałem się. I wiesz? Pociesza mnie jedno. Że nigdy nie będziecie mieli dziecka.
-Właśnie chciałem cię poinformować, że Justyna ma za półtorej tygodnia termin
porodu. - mówisz spokojnie.
-To nie twoje dziecko. - Natan zaczyna nerwowo rozglądać się po sali.
-Skąd ta pewność?
-Spałem z Justyną.
-Nie wierzę ci. Jesteś żałosny. - zanosisz się śmiechem i wstajesz z krzesła. - Chodź, Kamil. Nie mam siły słuchać tego idioty.


JUSTYNO WŁODARCZYK...

Od kilku dni Wojtek nie uczęszcza na treningi, całymi dniami przesiaduje z Tobą.
To samo Ola, Karol i Andrzej. Wszystko jest już gotowe. Środkowi ledwo skończą pracę na hali, a już pojawiają się w Waszym mieszkaniu. Narzeczona Kłosa pojawia się z samego rana i pomaga ci jak tylko może.
-Justyna.. - zaczyna któregoś razu.
-Co jest?
-Pomożesz mi jak.. wiesz..? - zadaje pytanie.
-Jak będziesz już w tym stanie, w którym aktualnie jestem ja? No pewnie! Z resztą - nie masz się czego obawiać..
-Nie wcale.. Ja będę panikować, a Karol pewnie zemdleje.
-Spokojnie. - gładzisz ramię dziewczyny.

*

Przepraszam!
Mam ułożony plan w głowie, jednak żeby wprowadzić go w życie muszę zacząć nowym rozdziałem, także długość nie powala...
Ale mam usprawiedliwienie :) a mianowicie zostałam dziś ciocią i emocje nie pozwalają mi na napisanie czegokolwiek więcej :D
mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

Co powiecie na pomysł Wojtka?

Postaram się początkiem tygodnia wrzucić coś na Czaudera :) trochę już napisane jest, wystarczy dokończyć :)
Także.. idę chyba się napić z tych emocji :D
Trzymajcie się! :*
I wesołych świąt! :*

empty space.