Music

środa, 31 grudnia 2014

Zwycięstwo trzydzieste trzecie.

33.


-Stary, nie wiem jak teraz będzie. Chyba zaczynam się tego bać. - mówisz po treningu, chowając twarz w dłonie. W szatni zostałeś już tylko Ty i Wrona.
-Proszę cię. Nie wymiękaj. Dacie radę, a my wam pomożemy.
-Bo.. wiesz. Do ślubu myślałem, że się nam nie uda, że nie będziemy mieć tego dziecka. A tu nagle.. Andrzej, ja nie podołam.
-Włodarczyk, przestań tak mówić!
-Ciekawe czy chłopczyk czy dziewczynka...
-Jak czujesz? - środkowy zadaje pytanie zbierając swoje rzeczy po treningu.
-Jestem niemal pewny, że to chłopiec. Ostatnio trochę czytałem w necie na temat kobiet w ciąży. - wzdychasz, a przyjaciel zaczyna się śmiać. - Trafiłem na jakiś artykuł, że jeśli kobieta podczas ciąży wygląda coraz lepiej to znaczy, że będzie chłopiec, a Justyna rzeczywiście wydaje się być coraz piękniejsza... Chciałbym mieć syna.
-Zastanawialiście się nad imieniem?
-Jeśli syn to Julian, a córka to.. nie wiemy. Pamiętam jak namawiałem Justynę na tego Juliana. W końcu wymiękła i się zgodziła. Boję się tylko tej odpowiedzialności. Boję się, że o czymś kiedyś zapomnę, że nie będę potrafił się nim wystarczająco zaopiekować...
-Oj Włodi, Włodi.. W końcu dorosłeś. Musisz stanąć przed odpowiedzialnością.. Stajesz się mężczyzną.. - zaśmiał się Wrona.
-Dzięki. Wiesz co jest najgorsze? To, że jeszcze niedawno tak bardzo chciałem mieć dziecko, a teraz, jak przyszło co do czego, mam pietra. Ja nawet nie wiem jak takim małym człowiekiem się zaopiekować.
-Wojtek.. - mówi poważnie. - Ty żałujesz?
-A czy ty jesteś debilem? Oczywiście, że nie.
-O twoją wiedzę się nie martw. Zrobimy ci instruktaż u Moni. W końcu mała Zatorska ma półtorej roku..
-Dobra, Andrzej, ja będę leciał.. Jedziemy z Tyśką do lekarza..
-Trzymam kciuki. Pamiętaj, dasz radę, masz Justynę, mnie, Karola, Zatiego, nas wszystkich.
-Dzięki.


Wychodząc z Energii, uderza Cię podmuch chłodnego październikowego powietrza. Dziś 28 października. Twoje urodziny. Justyna wymyśliła jakąś niespodziankę i obiecała przyjechać po Ciebie po treningu. Nie masz pojęcia, co mogła wymyślić.
-Hej, kochanie. - mówisz wsiadając do samochodu i całując dziewczynę w policzek.
-Hej. Zamykaj szybko drzwi i jedziemy.
-Zdradzisz mi gdzie?
-Chciałbyś. - Justyna śmieje się głośno.
Jedziecie około piętnastu minut. W końcu zatrzymujecie się pod bełchatowskim szpitalem.
-Co jest grane? - pytasz zdezorientowany.
-Z racji tego, że dziś są twoje urodziny, a jest to już możliwe, pomyślałam, że fajnym prezentem byłoby jakbyśmy dziś dowiedzieli się czy będziemy mieć córkę czy syna..
-Kocham cię... - szepczesz, a po chwili zaczynasz ją zachłannie całować.


JUSTYNO WŁODARCZYK...


To już dziś dowiecie się płci dziecka. Wszystko jest w porządku. Na szczęście. Podczas badania niesamowicie się denerwowałaś. Wojtek z resztą też. Widać było to po nim. Cały czas trzymał Cię za rękę, a chwilami tak ściskał, że bałaś się o dopływ krwi.
-Gratuluję. - powiedziała wreszcie lekarka. - Będą mieli państwo synka.
Patrzysz na Włodarczyka, któremu oczy zaczynają błyszczeć. Czy Ty widzisz w nich łzy? Sama z resztą po chwili płaczesz.
-Julian.. - mówicie w tym samym momencie, patrząc na siebie z czułością.
-Bardzo ładne imię. - kobieta uśmiecha się do Was.
-Po tacie, dziadku i pradziadku w końcu.




*


Jest jeszcze dziś, więc jeśli ktoś nie miałby planów sylwestrowych to zapraszam :)
Szczęśliwego! :)

A ja mykam na bibe :D
tęczowa. 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Zwycięstwo trzydzieste drugie.

32.
Trwaj przy mnie, bądź...


Wspólna kolacja z państwem Jasińskimi i Włodarczykami. To własnie dziś mieliście przekazać im tę nowinę. Od samego rana się denerwujesz. Krzątasz się po kuchni, przygotowując kolację. Koło południa Wojtek wraca do domu z miasta i wręcza Ci małe pudełeczko ze wstążką.
-Co to? - pytasz, odpakowując prezent.
-Zobacz sama.
Otwierasz opakowanie, a ze środka wyjmujesz małe niebieskie buciki dla dziecka. Wzruszasz się. Naprawdę.
-Kocham cię. - mocno przytulasz przyjmującego. - Ale skąd pewność, że to chłopiec?
-Intuicja. To będzie Julian.
-Głuptasie...
-Lubię to głuptasie. - skrada Ci buziaka, po czym idzie rozpakować zakupy.


Ubierasz luźną niebieską sukienkę i baleriny, a siatkarz ciemne jeansy i koszulę w kratę. Około osiemnastej słyszycie dzwonek do drzwi.
-Kogo obstawiasz? Moi czy twoi? - pyta przed otwarciem.
-Twoi.
Wojtek idzie otworzyć drzwi, a po chwili woła:
-Pudło!
-Tysiu! Jak ty ślicznie wyglądasz! - zachwyca się Twoja mama po przywitaniu.
-Dziękuję. Ty też pięknie wyglądasz. Rozgośćcie się, zaraz powinni przyjechać rodzice Wojtka. Kawa? Herbata?


Rodzice przyjmujące zjawiają się dosłownie kilka minut później. Około pół godziny potem zasiadacie do kolacji. Pierwszy raz w życiu robiłaś kaczkę. I nawet wyszła dobra. Po kolacji Wojtek wyciągnął z barku nalewkę produkcji swojego taty, którą kiedyś przywieźliście z Andrychowa. Stawiasz przed każdym kieliszek, a sobie zabierasz szklankę z sokiem.
-Nie pijesz, Justynko? - pyta Twoja teściowa.
Wojtek w tym momencie wstaje, podchodzi do Ciebie, obejmuje w talii i mówi:
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć.
-Za jakieś osiem miesięcy zostaniecie dziadkami. - uśmiechasz się delikatnie.
-Spodziewamy się dziecka.
Reakcja rodziców? Coś pięknego. Zarówno Twoja mama, jak i Wojtka zaczęły płakać, a ojcowie klepać siatkarza po plecach.
-Jak cudownie..


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


-Chyba wyszło dobrze, nie? - pytasz Justyny, gdy leżycie już w łóżku, a wszyscy
 rozlokowali się w pokojach.
-Było dobrze. Cieszę się. - całuje Cię delikatnie w policzek.
-Nie mogę się już doczekać... - wzdychasz, przytulając ją do siebie.
-Jeszcze sobie trochę poczekasz.
Długo nie możesz zasnąć. Przed snem zastanawiasz się jak zmieni się Wasze życie po urodzeniu dziecka. Jesteś pewny, że to będzie chłopiec. Julian. Jak to będzie? Troszkę się obawiasz, ale wiesz, że dacie sobie radę. Razem napewno.


Rozpoczyna się sezon. Justyna jest już w czwartym miesiącu. Za niedługo poznacie płeć dziecka, ale i tak jesteś pewny i nie martwisz się o to. Dbasz o dziewczynę jak tylko potrafisz. Czasem nie może już tego znieść, ale wszystko jest w porządku.
-Dobrze się czujesz? Jakaś blada jesteś.. - mówisz, siadając obok żony na kanapie.
-Dobrze. Spać mi się tylko trochę chce. - przytula się do Ciebie.
Patrzysz na telefon, by sprawdzić godzinę.
-Ej.. - szepcze Justyna.
-Hm?
-Daj rękę. - dziewczyna bierze Twoją dłoń i kładzie na swoim brzuchu. - Kopnął.
-No kochanie.. jeszcze raz.. - prosi Wojtek, a po chwili patrzy na Ciebie z czułością. - Kocham cię.


*

Przed świętami już się tu nic nie pojawi, także życzę Wam wesołych świąt! :)
Wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, żeby ten następy rok był jeszcze lepszy niż ten. Jeśli się uczycie - dobrych ocen, miłości, wspaniałych przyjaciół, wymarzonych prezentów pod choinką, żebyście odpoczęli przez te święta, żebyście je spędzili jak najlepiej :)

Jutro powinno pojawić się coś na BBcouples :)

Pozdrawiam :)
tęczowa.










sobota, 13 grudnia 2014

Zwycięstwo trzydzieste pierwsze.

31.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Odkładasz test na półkę. Patrzycie na siebie.
-Hm. Wiedziałam, negatywny. - Justyna spuszcza głowę i już chce wyjść z łazienki, ale łapiesz 
ją za ręce.
-Tysiu.. On jest pozytywny. - uśmiechasz się do niej.
Nie wierzy. Widzisz, że w jej głowie dzieje się teraz dużo rzeczy. Dziewczyna szybko sięga po test i z niedowierzanie na niego patrzy.
-To znaczy.. - jąka się.
-... że będziemy mieli dziecko.
-Jezu...
-Dziękuję ci.
Całujesz ją. Delikatnie, ale zachłannie.
-Jestem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. - mówisz przytulając ją do siebie, jednak zaraz potem klękasz przed nią i podnosisz jej koszulkę. - Halo, maluszku. Tu tatuś. Już niedługo będziesz z nami.


JUSTYNO WŁODARCZYK...


Czy to ten ślub tak na Was wpłynął? Tyle lat starania się o dziecko, ślub i bum! - ciąża. Jesteś teraz najszczęśliwszą kobietą pod słońcem.
-Halo, maluszku. Tu tatuś. Już niedługo będziesz z nami. - całuje Twój brzuch. - Julian. To napewno Julian.
-Na razie nikomu nic nie mówmy, okej? Upewnijmy się.
-Oczywiście. Kiedy do lekarza? - pyta siatkarz.
-Jak najszybciej.
-To jutro. Zadzwoń do przychodni. Pojadę z tobą.
Wieczór spędzacie na nicnierobieniu. Dalej nie możesz pojąć jak to możliwe. Wyobrażasz sobie jak za jakieś osiem miesięcy zmieni się Wasze życie. Jeden mały szkrab, a wszystko odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni.
-Wojtek? - zaczynasz, kiedy siatkarz gładzi Twój płaski jeszcze brzuszek.
-Tak, kochanie?
-Jak to się stało?
-Nie wiesz skąd się biorą dzieci? - śmieje się, a po chwili całuje Twoją szyję.
-Głuptasie, wiesz o co pytam.
-Nie mam pojęcia kochanie. Nie dawano nam szans, a tu proszę. To ten ślub tak wszystko zmienił.
W tym momencie dzwoni telefon Wojtka.
-Słucham.. Serio?! Nie no stary, gratuluję! Co? Jasne, jutro przyjedziemy.
-Co się stało? - pytasz, kiedy Włodarczyk patrzy na Ciebie z błyskiem w oku.
-Karolina urodziła. Jedziemy jutro do szpitala, Muzaj dzwonił.
-Coooo? Wszystko z nimi w porządku?
-Tak, tak. Młoda dała radę. Co prawda tydzień po terminie. Lena Muzaj jest już na świecie, a jutro dowiemy się kiedy na świecie będzie Julian Włodarczyk. - Wojtek całuje Cię w usta, a następnie zaprowadza do sypialni. - Chodź, musisz się wyspać na jutro. Dobranoc.


Budzi Cię zapach naleśników z czekoladą. Szybko zakładasz leżącą na fotelu bluzę przyjmującego i idziesz do kuchni. Siatkarz krząta się po pomieszczeniu szykując śniadanie. Patrzysz na zegar. Dziewiąta piętnaście. Okej, na jedenastą macie do lekarza, a potem od razu do Muzajów.
-Takie poranki to ja mogę mieć codziennie. - przytulasz się do chłopaka.
-Nie mam nic przeci... - nie dokańcza jednak zdania, bo szybko lądujesz w łazience.
Te mdłości doprowadzą Cię do szału.
-Przepraszam. Muszę zacząć brać jakieś leki chyba. - mówisz po powrocie do kuchni.
-Spokojnie. Masz tu wodę, nie pij tej herbaty.
Po śniadaniu szybko zbieracie się do wyjścia. Do przychodni docieracie nie zatrzymując się w Bełchatowie w żadnym korku. Całe miasto wyjechało chyba na wakacje. Po godzinie jesteście już w Łodzi. Siadacie w poczekalni, a przed Wami znajduje się kilka par.
-Boję się. - mówisz.
-Czego?
-Jestem w ciąży pierwszy raz. To normalne. Chyba.
-Pani Justyna Włodarczyk. - z gabinetu wychyla się pielęgniarka.
Łapiesz siatkarza za rękę i wchodzicie do pomieszczenia.
-Dzień dobry pani Justyno. - lekarka uśmiecha się szczerze. - Z tego, co się orientuję, ma pani wizytę ustaloną na sierpień dopiero.
-No tak..tylko, że...
-Udało się. - Wojtek kończy, widząc Twoje zakłopotanie.
-Nie rozumiem.
-Robiłam wczoraj test. Wyszedł pozytywny.
Kobieta po trzydziestce szeroko się uśmiecha, a następnie mówi, żebyś położyła się na kozetce.
Wojtek siada na krześle obok Ciebie i cały czas trzyma Twoją dłoń.
W trakcie badania lekarka układa swoje usta w ogromny uśmiech.
-Ten ślub bardzo dobrze na państwa wpłynął. Gratuluję, jest pani w piątym tygodniu ciąży.


Lekarka zapisuje Ci dodatkowe witaminy wzmacniające. Opuszczacie gabinet, idziecie do apteki, a następnie jedziecie do szpitala, w którym znajduje się Karolina. Wizyta przebiega w przyjaznej atmosferze. W końcu pielęgniarka przychodzi z małą, by dziewczyna nakarmiła córkę. Jesteś zachwycona.
-A wy? Kiedy? - pyta Maciek.
Patrzysz na Włodarczyka stojącego tyłem do pary. Kiwa twierdząco głową.
-W sumie.. Jesteście pierwszymi osobami, które się dowiedzą. - zaczyna Wojtek.
-Jestem w ciąży.


*

bu.
nareszcie?
zadowolone?
natchnęło mnie wczoraj.

Moje kochane Bielsko ugrało seta Resovii! yeah!
zostawiam Wam rozdział i śmigam pisać artykuł z wczorajszego meczu :)
doo.. następnego! :)
tęczowa.

ej, ej, zakochałam się w tej sesji *-*
Czauder jak zwykle tylko czekolada...
Trzeba go tego oduczyć :D




środa, 10 grudnia 2014

Zwycięstwo trzydzieste.

30.


Rzucasz welon. Powoli odwracasz się i widzisz skaczącą z radości Martę. Patrzysz z przerażeniem na Wojtka. To może oznaczać tylko jedno.
-Muzaj!
-Yy.. Co? - nagle jak na zawołania pojawia się przed Wami atakujący.
-Nie możesz złapać tej muszki. - szepcze Włodarczyk.
-Dlaczego? Aaa.. Dobra, spokojna wasza rozczochrana.


Jak na złość..
Maciek musiał ją złapać. Musiał! Patrzysz na siostrę. Jest jak zahipnotyzowana. Wyraz twarzy siatkarza mówi coś na kształt Ratunku! Zabierzcie mnie stąd!
-Mówiłem. - Wojtek klepie go po plecach.
-Kiedyś mi za to zapłacisz! Będziesz bawił moje dzieci!
-Z przyjemnością!
Już po chwili ze śmiechem obserwowaliśmy jak młody atakujący podchodzi do nastolatki, przedstawia się, a następnie razem tańczą. Różnica wzrostu była ogromna, ale Marcie chyba to problemu nie robi.
-A tak się wczoraj modlił, żeby to nie miało miejsca. - nagle obok Was pojawiła się Karolina.
-Jak się czujesz? - pytasz, wskazując na dość spory już ciążowy brzuszek dziewczyny.
-Dobrze. Ale czuję, że już coraz bliżej...
-Na kiedy masz termin?
-Siedemnasty lipca. Boję się, że nie dam rady.
-Dasz. Spokojnie. Maciek ci pomoże
-Kochanie! Błagam cię! Ratuj mnie! - w tym momencie podszedł do zziajany atakujący. - Wybacz, Justyna, ale twoja siostra jest nie do zniesienia.
-Trzeba było nie łapać tej muchy. Mówiliśmy ci.


Marta całe wesele nękała Maćka o wspólny taniec, o zdjęcie, o autograf. Chłopak miał ciężko.
-Młoda, daj spokój. - mówisz spokojnie.
-Ej, no, ale ja się tak nie bawię. Niby jesteśmy nową młodą parą, a on ciągle lata za tą jego
laską w ciąży.
-Siostra, po pierwsze oczepiny to tylko zabawa. Czystym przypadkiem było to, że akurat i ty, i on złapaliście. Po drugie, to nie jest jakaś tam laska w ciąży, tylko jego narzeczona, która nosi pod sercem jego dziecko.
-Nawet numeru telefonu mi nie chciał dać..
-Idź, wyrwij Piechockiego. Przynajmniej jest młodszy od Maćka i dziewczyny nie ma.
-Dzięki.


Niecały tydzień później siedzicie przy hotelowym basenie w Hiszpanii. Właśnie to miejsce wybraliście na podróż poślubną. Zakładasz okulary przeciwsłoneczne i wyciągasz się na leżaku. Promienie słońca oświetlają twarz, ale nagle przysłania je ktoś. Podnosisz okulary i ze zdziwieniem spoglądasz na Włodarczyka.
-Przyniosłem swojej kochanej żonie drinka. - szczerzy się do Ciebie.
-Żonie.. Jak to brzmi.
-Pięknie! - wykłada swoje ciało tuż obok Ciebie. - Justyna i Wojciech Włodarczykowie. Po prostu idealnie. Musimy jeszcze popracować na tym małym Julianem, ale za to się zabierzemy wieczorkiem. No, wypoczywaj, słońce.
Uwielbiasz tę jego radość. Uwielbiasz jego całego.

Wakacje szybko Wam minęły. Od razu po powrocie do Polski pojechaliście do nowego mieszkania w Bełchatowie, które kupiliście jeszcze przed ślubem. Mijają Wam tak tygodnie. Wszystko jest takie.. fantastyczne? Tak, to właściwe słowo.
-Przepraszam. - mówisz i biegniesz do łazienki.
Wymiotujesz. W duchu, przeklinasz Kłosa za te eksperymenty na grillu, kończącym sezon letni.
Po kilku minutach przychodzi do Ciebie Wojtek.
-Kochanie... Mam do ciebie prośbę. - z półki koło lustra wyciąga małe pudełko.
-No co ty, misiek. Nie jestem w ciąży. - mówisz, siedząc na skraju wanny.
-Proszę. Zrób to dla mnie.
Wychodzi, ale po pięciu minutach wraca.
-I jak? - pyta.
-Boję się. Sam popatrz.
-Dwie pozytywny, tak? - upewnia się przed zajrzeniem na test.
Ty tylko mrukasz twierdząco.
Podnosisz głowę, by spojrzeć na Włodarczyka. Ten delikatnie wyciąga z pudełka kawałek plastiku i dokładnie mu się przygląda. Po chwili odkłada przedmiot, a Wasze oczy się spotkają.


*

Małe zaskoczenie, że w środku tygodnia? ;p
mamy baby boom, czy nie mamy?
przyspieszyłam, wiem.

W sumie, ostatnio mówiłam Wam o opowiadaniu o Mice, ale natchnęło mnie i powstało to!
BBcouples.

Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zapraszam do dodania bloga do obserwacji :)
Maszyna ruszy jak tylko wymyślę coś sensownego :D
Nie no, powoli coś tam piszę, ale easyy..
(oczywiście LemON w tle)
Tło miało troszkę inaczej wyglądać, ale szablon mi się nie chciał zmieścić, a jak się już zmieścił to nie było tekstu widać, więc.. jest taki. chyba okej, nie?

A! Bohaterowie, nie?
Czauder, Feru i Kwasu... czyli jednym słowem BBTS Bielsko Biała!

A dziś.. Właśnie Ci Panowie!
się nawet Bartek Neroj załapał :p


Dobra, a teraz mówcie, co myślicie :D
pozdrawiam :) tęczowa.



niedziela, 7 grudnia 2014

Zwycięstwo dwudzieste dziewiąte.

29.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Mnie Bóg kocha chyba bardziej w takim razie. - otrzymujesz odpowiedź. Mimowolnie uśmiechasz się do siebie. Cały poranek zastanawiają Cię słowa Moniki. Nie daje Ci to spokoju, ale w końcu przestajesz o tym myśleć. W południe przyjeżdża Kamil i zaszywacie się w Twoim pokoju. 
-I jak na dwa dni przed własnym ślubem? - pyta, siadając w jego stałym miejscu, 
czyli na parapecie.
-Zdenerwowanie, stres, ale już nie mogę się doczekać.
-Wiesz, ile nastoletnich serc złamałeś? Jak tylko wrzuciłeś na insta zdjęcie w garniaku i napisałeś wedding, internet oszalał. - śmiejesz się na słowa przyjaciela. - No czekaj, zaraz ci tu jakiś komentarz przeczytam.
Kwasowski przeszukuje swój telefon, a Ty w tym momencie bierzesz łyk soku.
-O mam! Cytuję: Wojtuś, przecież to ze mną miałeś się ożenić. Albo Włodarczyk, pierdoło, to ja miałam być to jedyną! Hahahah! A to to już w ogóle Wojciechu Julianie Włodarczyku. Żenisz się i nie śmiałeś mnie nawet poinformować? A nie, sorry, to napisała Justyna.
Padasz ze śmiechu. Tekst siatkarza rozbawia Cię do łez.
-Tak, tak, a pamiętasz te dziewczyny w klubie na kawalerskim?
-Te, które ci się zapytały czy to prawda?
Potwierdzasz. Kwasowski zaczyna się niemiłosiernie śmiać.
-Przepraszam, dziewczęta, ale muszę porwać Wam mojego przyjaciela, ponieważ to ostatnie dni jego wolności. - i znów śmiech.


JUSTYNO JASIŃSKA...


Budzisz się. Jesteś sama. Już za nim tęsknisz, ale wiesz, że już za dwa dni będziecie razem. Wspominasz Wasze wspólne chwile. Te na początku związku, kłótnie, momenty płaczu, radości, Mistrzostwo Austrii, Mistrzostwo Polski. Cieszysz się, że to właśnie on stanął na Twojej drodze. Do pełni szczęścia brakuje Ci tylko dziecka. Jeszcze trochę nadziei na nie gdzieś tam w środku masz, jednak z każdą wizytą u lekarza to światełko znika.
Jesz lekkie śniadanie, a następnie razem z Moniką, która przyjechała rano, wybieracie się do centrum. Tak leci Wam dzień, a już kolejnego przystrajacie dom. Wieczorem jedziecie jeszcze do Andrychowa, popatrzeć jak poszło Wojtkowi.
-Jezu. Jak ja tęskniłem! - bierze Cię na ręce i kręci się wokół własnej osi.
-Kochanie, nie widzieliśmy się tylko dwa dni.
-Dla mnie to wieczność!


Patrzysz na zegar wiszący w przedpokoju. Dwunasta. Już za godzinę Włodarczyk będzie obok Ciebie. Jeszcze dzień wcześniej napisał:
Pamiętaj, od jutra jesteś już tylko moja :* Kocham Cię :*
Monika, która jest również Twoim świadkiem, pomaga założyć Ci suknię. Jesteś już gotowa. Mijają minuty, a Ty czujesz coraz większe zdenerwowanie. Tuż przed trzynastą pod domem pojawia się pięknie ubrany czarny samochód.
-Pięknie wyglądasz. - szepcze, patrząc Ci prosto w oczy.
-Nie wierzę, że to się dzieje.
-Uwierz.


-Ja, Wojciech, biorę sobie Ciebie, Justyno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci.
-Ja, Justyna, biorę sobie Ciebie Wojciechu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy jedyny i wszyscy Święci.
Cały czas patrzycie sobie w oczy. Mówicie to z taką czułością, jak nigdy wcześniej. Po chwili wymieniacie się obrączkami, a następnie czujesz jego usta na swoich.
-Już mi nie uciekniesz.


Jest już ciemno. Godzina? Coś przed północą. Siedzisz w ogrodzie, gdy Wasi bliscy bawią się na sali. Wojtek tańczy teraz pewnie z jakąś ciotką. Justyna Włodarczyk. Jakoś tak dziwnie, śmiesznie to brzmi. Ale pięknie. Cieszysz się, niesamowicie się cieszysz. Patrzysz na złotą obrączkę połyskującą na Twoim palcu. Wewnątrz są wygrawerowane Wasze imiona i data ślubu.
-Jak się czuje młoda pani Włodarczyk? - przysiada się do Ciebie Kamil.
-Idealnie. - delikatnie uśmiechasz się do niego.
-Powiem ci, że wtedy, gdy Wojtek mi cię przedstawił, kiedy się poznaliśmy, jak na was popatrzyłem, to już wiedziałem, że kiedyś będę się bawił na waszym ślubie.
-Kamiś.. Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem.
-A ty najlepszą przyjaciółką. - przytula cię. - Może już pójdziemy? Zbliża się dwunasta, zaraz oczepiny.
Wchodzicie na salę, gdzie od razu koło Ciebie pojawia się Włodarczyk.
-Jak się czuje moja piękna żona? - pyta.
-A cóż mój mąż taki ciekawy?
-Lubię wiedzieć jak się czujesz.
Wspinasz się na palce i przykładając twarz do jego policzka, szepczesz ciche:
-Jestem najszczęśliwszą kobietą na ziemi.



*

bu! witamy, witamy i o zdrowie pytamy :)
w sumie? niby taki punkt kulminacyjny.. chciałam, żeby to troszkę inaczej wyszło, no ale jest okej.. mam nadzieję :D

czy tylko moje gardło umiera?

bonusik:
ej, bo mam fajny pomysł na opowiadanie o Mateuszu Mice ^^
byłby ktoś chętny?

tęczowa.


sytuacja z: piątek, godzina 17., Bielsko Biała
jestem sobie w jednej z największych galerii handlowych w Bielsku, jem sałatkę, patrzę w lewo,
15 metrów ode mnie przechodzi ten po prawej ze zdjęcia
jakby ktoś nie wiedział: tak, proszę Państwa! to jest Kamil Kwasowski :)
a tutaj jego korzystniejsze zdjęcie :p


miłego wieczoru :)







niedziela, 30 listopada 2014

Zwycięstwo dwudzieste ósme.

28.


-Przymierzaj! - woła przyjmujący, gdy tylko przekraczasz próg mieszkania.
-No way, kochany.
-Ej, ej, ej. Bo się obrażę.
-Trudno. Będę musiała to przeżyć. - ściągasz buty, a następnie idziesz w kierunku kuchni. - A co tak ładnie pachnie?
-Zrobiłem kolację, no, ale że nie chcesz pokazać sukni to nie dostaniesz.
-To ja lecę na kolację do maca.
-Ooo zapomnij! Dobra, podzielę się. - wzdycha.
-To co jemy?
-Spaghetii.
-Spaghetii a'la Wojciech Włodarczyk? Nie wiem czy chcę tego spróbować.
-Nie to nie. Będzie więcej dla mnie.
-A już myślałam, że fajnie spędzimy wieczór.. - droczysz się z nim.
-Fajnie.. to znaczy? - siatkarz podchodzi o Ciebie i kładzie dłonie na Twoich plecach. - Masz coś konkretnego na myśli?
-Może.. - puszczasz mu oczko.


Stoisz w drzwiach kościoła. Widzisz go. Jest odwrócony do Ciebie tyłem. Zaraz ma dołączyć do Ciebie tata i poprowadzić Cię do ołtarza. Dlaczego więc nagle koło Ciebie pojawia się Kamil? Nie ważne. Bierzesz go pod rękę i zmierzacie przed siebie. Wojtek delikatnie odwraca się i patrzy wprost na Ciebie. Wyglądasz idealnie. Jedyne, czego Ci brakuje to obrączki na palcu. Wtedy będziesz w pełni szczęśliwa. Kwasowski oddaje Cię w ręce przyjaciela, a ten lekko całuje Twój policzek.
Ceremonia przebiega idealnie. 
Prawie idealnie...
To ten moment. Już zaraz powiecie sobie sakramentalne 'tak'. Gdy kapłan pyta, czy zebrani w świątyni mają coś przeciwko Waszemu pobraniu się, drzwi kościoła się otwierają...
-Ja! - słychać. - Ja mam coś przeciwko.
Energicznie odwracacie się z Wojtkiem w kierunku wyjścia na zewnątrz. Zamierasz.
Ściskasz kurczowo dłoń przyjmującego, ale to niewiele daje.
-N..Natan? Co on tu robi? - mówisz już prawie przez łzy.
-Justyna. Uwierz. Popełniasz błąd.. Nie wiesz, co tracisz. On nie jest ciebie wart..


-Aaaa! - budzisz się z krzykiem.
-Jezu, Tysiu, co się dzieje? - Włodarczyk przytula Cię.
Płaczesz.
-Nie. Wojtek, tak nie może być.
-Ale o co chodzi? Co ci się śniło?
-On.
-Kto? - dalej nie wie o co chodzi.
-Natan. Śnił mi się nasz ślub. Wszystko było pięknie, do czasu, gdy ksiądz, jak w filmach, zapytał, czy ktoś ma coś przeciw. No i wtedy do kościoła wszedł on..
-Cii.. - kołysze Cię w swoich ramionach. - Już spokojnie, jestem przy tobie.
-Wojtuś..
-Hm?
-Pocałuj mnie, proszę.
Już po chwili zatapiacie się w swoich ustach...


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Piętnasty czerwca. Zostały cztery dni. Boisz się. Nie ograniczenia wolności. Absolutnie. Boisz się, że coś pójdzie nie tak. Już jutro macie wyjechać do Kęt i Andrychowa. Przed opuszczeniem Bełchatowa odwiedzasz jeszcze mieszkanie Zatorskich. Drzwi domu są otwarte, dziwi Cię to.
-Błagam, Monika powiedz mi, gdzie dokładnie mieszka Justyna. - słyszysz.. Natana?
-Zapomnij. Nie powiem ci.
-To powiedz, gdzie odbędzie się ślub.
-Nigdy ci tego nie powiem. Nie rozwalisz ich związku. Nie pozwolę ci na to! - Zatorska jest nieugięta.
-Chcesz, żeby twojemu siatkarzykowi coś się stało?
-Nie skrzywdzisz ani Pawła, ani Justyny, ani Wojtka.
-Tak? Przekonamy się.
Stoisz dalej w drzwiach. Zamurowało Cię.
-Nie uda ci się to. - mówisz, gdy chłopak Cię zauważa. -  Justyna nie jest głupia. Proszę cię, daj nam wszystkim święty spokój.
-Już wtedy, kiedy wprowadziliście się do Bełchatowa, wiedziałem, że ona musi być moja. Nie było innej opcji. Tyle, że zabrakło mi czasu. Tak strasznie chcieliście brać ślub. Proszę, droga wolna. Ale ja nie odpuszczę.
I wychodzi. Tak po prostu. Wchodzisz w głąb mieszkania i widzisz siedzącą na kanapie Monikę, która ukrywa twarz w dłoniach.
-Monia, spokojnie. Nie przejmuj się tym idiotą. - mówisz, przytulając ją do siebie.
-Wojtek, to nie tak. To.. po prostu.. Nie, nieważne.
-Powiedz. Zaczęłaś to powiedz.
-Nie. Nie teraz. Obiecuję, że kiedyś ci to wszystko opowiem, ale nie teraz. Nie przed ślubem. Po. Nie będę zadręczać cię swoimi problemami.
-Po ślubie. Dobrze. Ale wtedy cię już to nie ominie.


Budzisz się kilka minut po dziesiątej. Jesteś w swoim starym pokoju w domu w Andrychowie. Patrzysz na zegar stojący na stoliku obok i dochodzisz do wniosku, że możesz jeszcze chwilę poleżeć. Bierzesz do ręki ramkę z Waszym zdjęciem, które znajduje się obok zegara. Ty w stroju meczowym, ona w koszulce z Twoim nazwiskiem. Andrychowski MKS... Wspomnienia wracają. Całe Wasze wspólne życie przebiega Ci teraz przez głowę. Tyle lat razem, a już za trzy dni będziecie małżeństwem. Jak to? Jeszcze przed poznaniem Justyny nie wierzyłeś w dłuższe związki. A tu niespodzianka. Rozglądasz się po pokoju. Nad biurkiem wisi plakat Mariusza Wlazłego za czasów jego początków w kadrze. I kto by pomyślał, że teraz to jeden z Twoich najlepszych przyjaciół, kumpel z boiska, kumpel, na którego możesz zawsze liczyć?
Pościel pachnie nią. Co z tego, że jest świeża? I tak ją czujesz. Czujesz tak jakby teraz leżała obok Ciebie. Przypomina Ci się Wasza pierwsza wspólna noc. Przypominają Ci się Wasze wieczory, kiedy to przesiadywaliście u Ciebie czy u niej. Kęty były wręcz Twoim drugim domem. Sięgasz po telefon i wystukujesz kilka literek:
Bóg musi mnie naprawdę kochać, skoro postawił Cię na mojej drodze.


*


Aaaa! Wreszcie! Wreszcie ten ślub!
Ale musicie jeszcze być troszkę cierpliwe :)
Już niebawem, już niedługo! :)

Wiem, długość nie powala, ale mam nadzieję, że wynagrodziłam to jakością :)
Wkrótce TEN dzień! 

Pees. Mistrz, Mistrz Bełchatów!! 











niedziela, 16 listopada 2014

Zwycięstwo dwudzieste siódme.

27.


-Co się stało? - pyta.
-Błagam. Jedźmy do domu.. - płaczesz w jego koszulkę.
-Chodź.
Ciągnie Cię za rękę i prowadzi do samochodu. Jedziecie w ciszy. Delikatnie pociągasz nosem. Wojtek kładzie dłoń na Twojej nodze i lekko ją gładzi.
-Słońce, powiedz mi, co się stało?
-On..
-Natan?
-Tak.
-Spokojnie. - radzi.
-On.. dobierał się do mnie.
-Co?! Zajebię skurwysyna! Niech tylko go zobaczę!
-Wojtek.
-Co "Wojtek"?! Pożałuje.


W milczeniu docieracie do mieszkania. Wchodzicie do środka, ściągasz buty, przebierasz się 
i kładziesz do łóżka. Po chwili Włodarczyk leży obok Ciebie.
-Spokojnie, Słońce. Już wszystko w porządku. - przytula Cię. - Góraleczko, ja kocham cię. - śpiewa cicho do Twojego ucha. - Góraleczko, wśród dróg i rzek, góraleczko, podaj swą dłoń, góraleczko, w chmurach, w chmurach nasz dom... 
-Nie jestem góralką. - stwierdzasz, delikatnie odwracając się w jego stronę.
-Kęty to prawie góry.
-Do Zakopca jeszcze kawał drogi..
-Oj tam. Kocham cię. Pamiętaj o tym.
-Pamiętam.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


-Ten chuj dobierał się do Justyny. - mówisz do Kwasowskiego.
-Co?! - krztusi się piwem. - W sumie, dlaczego jej tu z nami nie ma?
-Jest w Kętach. Chciała trochę odpocząć, wzięła urlop... Kamil, boję się o nią.
-Spokojnie. Wujo Kamiś zadba. - śmieje się przyjmujący bielskiego zespołu.
-Mówię poważnie.
-Trzeba skopać dupę temu całemu Natanowi czy jak mu tam było.
-To nic nie da. Muszę poszukać nowego mieszkania.
-To też nic nie da. Bełchatów nie jest duży. - uświadamia Ci.
-Zemsta?
-Zemsta.


Przygotowania do ślubu pochłonęły Was bez reszty. W końcu jest już październik, a uroczystość zaplanowana jest na czerwiec. PlusLiga ruszyła, więc wszystko jest praktycznie na głowie Justyny.
Wszystko wybrane - kościół, sala, catering, orkiestra. Tylko sukni i garnituru brak. Justyna pozostawia Ci wolną rękę, aczkolwiek boi się Twojego wyboru. Chłopaki z drużyny zapewnią ją, że byle czego Ci kupić nie pozwolą. Już w grudniu wisi w szafie.
Zdecydowaliście, że ślub odbędzie się w Kętach. Mijają miesiące, a stres zżera Was coraz bardziej...


JUSTYNO JASIŃSKA...


Kwiecień. Skra zdobywa Mistrza. Radości nie ma końca. Tydzień po mistrzowskiej fecie razem z Moniką jedziesz kupić suknię. Późno. Fakt. Wchodzicie do jednego z łódzkich salonów sukien ślubnych i zamieracie.
-Ja ja dziś stąd wyjdę to będzie dobrze. - śmiejesz się.
Przymierzasz jedną, drugą, trzecią suknię. Wszystkie są piękne, ale żadna nie jest idealna.
-No wyłaź już! - woła Zatorska.
Wychodzisz z przymierzalni w długiej śnieżnobiałej sukni. Idealnie ukazuje talię, ma długi tren i wycięte plecy.
-O matkoo.. Ściągaj, kupujemy, nie patrz na inne! - żona libero wpycha Cię z powrotem do przymierzalni. - Tylko szybko.
Fart, że nie miałam sukni szytej na miarę. Wtedy musiałabyś czekać i czekać. Po wszystkim idziecie do najlepszej kawiarni w Manufakturze i zamawiacie tradycyjnie late i tiramisu.
-Już niedługo. - śmieje się Zatorska.
-Boję się.
-Czego?
-Wszystkiego.
-Jesteś już tyle lat z Włodkiem i się boisz? - nie dowierza.
-Chodzi o to, że boję się tego stresu związanego ze ślubem i w ogóle..
-Spoko, dasz radę. Ja dałam.
Słyszysz dźwięk swojego telefonu.
-Przepraszam cię, ale Wojtek dzwoni. - mówisz. - No co jest, Słońce?
-Kiedy będziesz? - pyta smutnym głosem.
-Do dwóch godzin.
-Co? Tak długo? Niee. Wracaj tu do mnie. Teraz, natychmiast. - idziesz o zakład, że tupnął nogą.
-Kochanie. Spokojnie. Kupiłam suknię.
-Ooo.. Jaka? Jaka?
-Zobaczysz za dwa miesiące.
-No zapomnij, jeszcze dziś sobie ją pooglądam.
-To ty zapomnij. Pa, kocham cię.



*

Krótko, bo i weny i czasu brak. Dużo nauki. Zbyt dużo. Głowa mi pęka.
Sprawy miłosne też nie są na właściwym torze. Kurdełke.. Pieprzy się coś.


On to jednak jest przystojny...


tęczowa.









poniedziałek, 10 listopada 2014

Zwycięstwo dwudzieste szóste.

26.


Miesiąc później...
Wracacie w krótkich wakacji w Hiszpanii. Właśnie wchodzicie do mieszkania. Walizki dajecie do sypialni, a później wracacie do kuchni, by nalać sobie wody.
-W sumie.. to całkiem fajnie wyglądasz w tej sukience. - mówi przyjmujący i klepie Cię w pośladek.
-Oj grubasku, grubasku.. - śmiejesz się, gdy już odchodzi.
-Ja gruby?! Ja gruby?! To przecież same mięśnie!
-A to co? - dźgasz go w brzuch.
-No mięśnie przecież. - podnosi szarą koszulkę z napisem New York.
W tym momencie słyszycie dźwięk dzwonka.
-Jezu, dopiero przyjechaliśmy, już nam żyć nie dają. Nie otwierajmy. - wodzi nosem po Twojej szyi. - Udawajmy, że nas nie ma, co?
-A jak to coś ważnego?
-Co może być ważniejszego od nas w tej chwili?
-Jasne, jasne, Wojtuś. A teraz mnie puść.
-No dooooobra. - niechętnie, ale robi to.
Otwierasz drzwi, za którym stoi Natan.
-Hej! Mam do was małą sprawę. Mogę? - mówi.
-Jasne. - odpowiadasz z uśmiechem.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...

Wizyta Waszego sąsiada nie jest Ci teraz na rękę. Chłopak wchodzi do mieszkania i wita się z Tobą. 
-Jak po wakacjach? - pyta.
-A dziękujemy. Odpoczęliśmy. - Justyna przytula Cię w pasie, a Ty na znak, że jest Twoja obejmujesz ją ramieniem. Boisz się, że odbierze Ci ją? Sam nie wiesz. Robisz to odruchowo, ale i dla bezpieczeństwa.
-W sumie to przyszedłem do was w zupełnie innym celu. Razem ze znajomymi organizuję małą imprezę na działce za Bełchatowem. Chciałbym was zaprosić. Będzie dosłownie kilka osób. To jak? Sobota wieczorem.
-Hm.. - Justyna zamyśla się. - Przemyślimy to, tak Kochanie?
-Yy.. tak, jasne.
-Dobra, mam nadzieję, że pozytywnie rozpatrzycie propozycję. - mruga okiem w kierunku Justyny. - Lecę. na razie!
-Chyba tam nie pójdziemy, nie? - pytasz.
-Dlaczego nie?
-Nie lubię go. Dostawia się do ciebie.
-No proszę cię, Słońce. - dziewczyna gładzi Twój policzek.
-Nie "proszę cię", tylko tak jest. Flirtuje z tobą. Nie podoba mi się to.
-Będziemy się teraz kłócić? Dopiero wróciliśmy.
-Przepraszam. - mówisz, a po chwili trzymasz narzeczoną w swoich ramionach. - Po prostu bardzo cię kocham.
-Wiem. Dziękuję, że jesteś.


Przecierasz twarz dłonią. Która godzina? Patrzysz na telefon. Dziewiąta siedemnaście. Dziewczyna jeszcze śpi. Wstajesz, bierzesz szybki prysznic i postanawiasz zrobić śniadanie. Wyciągasz potrzebne składniki z lodówki, naczynia i zaczynasz przygotowywać śniadanie. Gdy smażysz naleśniki czujesz jak Justyna przytula się do Ciebie.
-Jesteś cudowny. - szepcze, a następnie składa pocałunek na Twoich plecach.
-Siadaj, zaraz będzie gotowe. - Jasińska oddala się, a Ty się zamyślasz.
-Co jest? - pyta.
-Nic. Po prostu uświadomiłem sobie jak pięknie wyglądasz w samej koszulce z dwunastką.


Zgadzasz się na imprezę u Natana. Idziesz tam ze względu na Justynę, która prosiła Cię o to, bo 
nie wypada odmówić. Już po dziewiętnastej zbieracie się do wyjścia. Jako prezent dla gospodarza zabieracie zero siedem. Po kilkunastu minutach dojeżdżacie na teren działek. Znajdujecie tę, na której ma odbywać się impreza i szukacie Natana.
-Oo! Świetnie, że jednak przyszliście. Zabawa będzie przednia! - uśmiecha się chłopak, a następnie podaje Ci rękę, a Justynę całuje w policzek. Nie umyka to Twojej uwadze i cicho chrząkasz. - Spokojnie, Romeo. Nie bój się.
Po chwili poznajecie resztę towarzystwo. 
-W dalszym ciągu nie wiem, co my tu robimy. Przecież nikogo tu nie znamy. - stwierdzasz cicho w stronę dziewczyny.
-Oj daj spokój.
-Wojtek, ty jesteś tym sławnym siatkarzem, prawda? - pyta Michał, znajomy Waszego sąsiada.
-Czy sławnym to nie wiem, ale to z siatkarzem się zgadza. Gram w Skrze.
-Chodziło się na mecze, nie Pit?
-Oj chodziło się.. Panny się wyrywało.. - na samo wspomnienie uśmiechnął się szeroko.
-Poznaliście się na meczu?
-Tak, ale nie Skry. Jak Wojtek grał jeszcze w rozgrywkach młodzieżowych byłam na meczu i tak jakoś.. - odpowiada dziewczyna.


JUSTYNO JASIŃSKA...


-Chodź. - mówi Włodarczyk, po czym ciągnie Cię za rękę.
-Gdzie ty mnie, Misiek, ciągniesz, co?
-Na spacerek.
Idziecie gdzieś przed siebie. Sami nie macie pojęcia gdzie. Pragniecie swojej bliskości. I tu nie chodzi o tę stricte cielesną, ale duchową, umysłową.
-Cieszę się, że odpoczęliśmy. Brakowało mi tego przez sezon. - mówi chłopak.
-Za mało czasu spędzaliśmy razem.
-I czujesz? Mieszkaliśmy ze sobą.
-Widzisz. - wystawia ci język.
Całujesz ją. Zachłannie, ale subtelnie. Chcesz więcej, ale wiesz, że musisz poczekać.
-Może wrócimy już do domu?
-Oj cichaj już. Musimy jeszcze trochę tu pobyć. Dopiero dwudziesta druga. Godzinkę jeszcze wytrzymasz.
Powoli wracacie do reszty towarzystwa. Przy domku zaczepia Cię Natan i prosi o pomoc z przekąskami, co nie spotyka się z aprobatą Wojtka. Tłumaczysz, że zaraz dołączysz do niego i znikasz za drzwiami domku.
-W sumie to trzeba tylko zrobić jakieś kanapki. - wzdycha sąsiad. - Wiesz.. tak naprawdę chciałem z tobą porozmawiać.
-Tak? - jesteś trochę zdezorientowana.
-Kochasz go?
-O co ci chodzi?
-Odpowiedz.
-Tak. - stwierdzasz pewnie.
-Ja.. Jakiś czas temu chciałem ci już to powiedzieć. Słuchaj, Justyna, ja cię kocham. I to nie jest jakieś przelotne zauroczenie. Tylko, cholera, nie mogę znieść tego, że to on jest na miejscu, na którym powinienem być ja! - wręcz krzyczy.
-Natan! Co ci się na głowę rzuciło?!
Zbliża się do Ciebie, a to już staje się niebezpieczne.
-Kocham cię. Zrozum. - kładzie dłoń na Twoim policzku, a następnie delikatnie muska Twoją szyję.
-Jesteś popieprzony!
Cała zapłakana wybiegasz z domku i kierujesz się w stronę Włodarczyka. Przytulasz go najmocniej jak się tylko da.
-Idziemy stąd. Błagam. - łkasz.
-Słońce, powiedz mi, co się dzieje?
-Proszę, jedźmy do domu.


*


Natan powrócił!! Surprise? :D

Nawet łatwo mi się to ''zwycięstwo'' pisało ;3 to chyba dobrze, nie?
nie wiem czy wiecie, pojawił się nowy na Muzaju. Ostatni :)
Zapraszam serdecznie :)

pozdrawiam ;*
tęczowa.

wrzuciłabym jakiegoś nowego Włodka, ale że nie mam,
to macie Jędrzeja za kasą w żabce :p





czwartek, 6 listopada 2014

Zwycięstwo dwudzieste piąte.

25.


-Spokojnie mógłbyś zostać modelem. - mówisz.
-Wolę siatkówkę. Pomożesz? - podaje Ci czarny krawat.
-Daj to.
Zawiązujesz Wojtkowi ostatnią część garderoby. Wygląda pięknie, naprawdę. Przysiadasz na brzegu kanapy i przyglądasz się mu. Zapina zegarek. Jego ulubiony. Dziękujesz Bogu, że masz u swojego boku tego faceta.
-Chodź, bo się spóźnimy. - mówi.
To właśnie dziś Monika i Paweł powiedzą sobie sakramentalne "tak". Wyruszacie do Łodzi. Pod kościołem czekacie na Kłosa i Wronę wraz z partnerkami. Wiadome jest to, że Karol przyjedzie z Olą. Ale Andrzej? Zobaczycie - powiedział na kilka dni przed weselem.
Po kilku minutach czekania widzicie młodszego środkowego z dziewczyną.
-Gdzie macie Kraczącego? - pyta Wojtek.
-Zaraz dojadą. W ogóle wiecie, co to za panna?
-Nie, ale się boję. Znając Andrzeja..
-Idą! - woła Karol.


Obok Andrzeja kroczy wysoka blondynka. Naprawdę piękna blondynka.
-No dziubaski już na miejscu. Heej! - z Karolem i Wojtkiem ściska dłoń, a Ciebie i Olę całuje w policzek. - Poznajcie, to Natalia.
Dziewczyna okazuje się bardzo miła, jednak zbyt długo nie możecie porozmawiać, bo zaczyna się uroczystość. Paweł stoi już pod ołtarzem i czeka na Monikę, którą właśnie tata wprowadza do kościoła. Wygląd pięknie. Pamiętasz jak wybierałyście suknię. Co prawda dziewczyna jest w siódmym miesiącu ciąży, a uroczystość ma być dosyć skromna, wygląda cudownie.
 -Już za rok.. - szepcze Włodarczyk ściskając Twoją dłoń.
Uśmiechasz się do niego. W tym momencie fotograf robi Wam zdjęcie.
-Ale u nas będzie jeszcze piękniej. - dodaje.
-Kocham cię.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


-Chcę się oświadczyć Oli. - mówi Karol, gdy wychodzicie na zewnątrz, by się przewietrzyć.
-No stary! Gratuluję!
-Tylko nie wiem jak. Bo to nie jest takie łatwe.
-Po meczu. Liga Światowa teraz.
-Myślisz?
-Fajnie by było, jakbyście wygrali i wiesz.. po meczu tak.. z medalem.
-Władeczku ty mój kochany! - Kłos rzuca Ci się na szyję.
-Karol. Stop. Hamuj. Nie pij więcej.
-Chłopaki! - woła Was Andrzej. - Chodźcie, oczepiny!
Wszystko do zabawy jest już gotowe. Stajecie z chłopakami z boku, a Monika rzuca welon... I kto go mógł złapać? Odpowiedź jest jedna. Justyna. Widzisz jak się cieszy, a zaraz po chwili spogląda na Ciebie. Uśmiechacie się czule do siebie, ale Wrona przerywa tę romantyczną scenkę, bo ciągnie Cię na parkiet. Ustawiacie się wokół Młodego Pana i jak to w zabawie ruszacie się dopóki muzyka nie przestanie grać. Od orkiestry płynie jakaś melodia, która nagle cichnie. Patrzysz, a w Twoją stronę leci mucha Zatora. Łapiesz, a po chwili Jasińska rzuca się na Ciebie całując.
-Wierzysz w przeznaczenie? - pyta.
-Od dziś tak.
-Także nową młodą parą zostają Justyna i Wojtek!
-Bo właśnie.. Chcielibyśmy wam wszystkim coś powiedzieć. - bierzesz głęboki
oddech. - Pobieramy się.
Kłos, Wrona i Zatorski jak na zawołanie stają w jednej linii przed Wami i jak jeden mąż krzyczą:
-I ty nam nie powiedziałeś?!


-Dzień dobry, kochanie. - mówisz zaraz po przebudzeniu.
-Dzień dobry. - odpowiada Ci z uśmiechem. - Było cudownie.
-Jak ten ślub był cudowny, to na naszym dostaniesz zawału... Ej, co jest? - pytasz, gdy widzisz jej smutne oczy.
-Po prostu.. smutne jest to, że nie mogę dać ci tego, o czym marzysz.
Robisz zdezorientowaną minę.
-Dziecka, Wojtek.
-Tysiu, nawet jak nam się nie uda to nic to między nami nie zmieni.
-Jesteś wspaniały.


*

mądra ja udostępniłam post zamiast zapisać (y)

krótko, zwięźle i na temat. kończymy to opowiadanie? :)

z kim się widzę jutro (w piątek) na BBTS - LOTOS? :)
miejscówka? w tym sezonie za każdym razem za bandami przy boisku :D
pozdrawiam! :D
tęczowa.

środa, 29 października 2014

Zwycięstwo dwudzieste czwarte.

24.


Rodzice przyjmującego są w szoku. Znasz już ich ładnych parę lat, ale bałaś się ich reakcji. Nie wiedziałaś, czego mogę się spodziewać.
-Żyjecie? - pyta po chwili Wojtek.
-Jezu, dzieci... Wy tak szybko dorastacie. - mama siatkarza nie kryje łez i mocno Was przytula.
-Mamoo..
-Synu, gratuluję. - męski uścisk panów. - Cieszę się, że będę miał taką synową. 
Jestem z ciebie dumny.
-Dziękujemy. A teraz wybaczcie. - Włodarczyk ciągnie Cię ku wyjściu z domu.
-Ej.. Ale jak to?
-Będziemy niedługo! - krzyczy jeszcze na wyjściu.
-Gdzie ty mnie ciągniesz? - pytasz ze śmiechem.
-Jako przyszła pani Włodarczyk muszę pokazać Cię światu, prawda? Spacerek po mieście musi być.


W Andrychowie spędzacie jeszcze dzień. Następnego już jedziecie do Kęt, gdzie drzwi otwiera 
Wam zaspana Marta.
-Haloo.. ludzie. Noc jest. - mamrocze.
-Zabalowało się?
-Nie.
-Niee.. wcale. - Wojtek się z nią droczy.
-Rodziców nie ma? - dziwisz się.
-Mama na zakupach, a tata w ogrodzie. Coś tam naprawia.
-To ja zajrzę na tył. - mówi Włodarczyk i ulatnia się.
-Jak w Bełchatowie? - pyta nastolatka robiąc kawę.
-Dobrze. Po zakończeniu sezonu emocje jeszcze nie opadły.
-Muzaj dalej jest z tą lasią?
-Marta.. Proszę cię. - błagasz.
-No co. - wzrusza ramionami. - Co ja ci poradzę na to, że mi się podoba?
-To musi ci się od podobać. - śmiejesz się.
-Niby dlaczego?
-Bo zamierza założyć z Karoliną rodzinę. - ładnie to określasz.
-Zaciążył ją?! - typowe nastoletnie zwroty.
-Marta. To już się zamienia w jakąś twoją obsesję.
-Nie rób ze mnie hotki!
-Nie muszę. Jesteś nią. - przytulasz siostrę.
-Dzięki. Naprawdę.


Wizyta w domu rodziny mija Wam jak zwykle świetnej atmosferze.
Rodzicie mówią, że szczerze, to podejrzewali coś o Waszych planach. Cieszą się bardzo.
-Ej.. ale na tym ślubie pewnie też będzie Maciek, nie? - pyta powoli Marta.
-Siostra! Nie żyjesz!


Ostatnim punktem Waszej wycieczki jest mieszkanie Kamila. Kwasowski otwiera Wam w drzwi dosyć.. dziwnym stanie.
-Oj.. jest kacyk. - śmieje się Wojtek i zaciera ręce.
-Co wy tu robicie?
-Umówiliśmy się? Dziś jest środa? Tak?
-Kurwa! Rzeczywiście. - bielski siatkarz patrzy na kalendarz, gdzie dużymi literami jest napisane "Włodarczyki". - Sorry, sorry, ja już to sprzątam.
-Impreza i nas nie zaprosiłeś? Kamilu!
-Wojciechu!
Po kilku minutach było w miarę okej. Usiedliśmy w salonie, Kwasowski zrobił kawę. Pogadaliśmy.
-Dobra, Włodek, przechodź do konkretów, bo widzę, że chcesz coś powiedzieć.
Wojtek patrzy na Ciebie znacząco.
-Nie! Serio?! - wydziera się siatkarz BBTSu.
-Tak.
-Jezusie! Będę wujkiem! - chłopak zaczyna Was przytulać.
-Co?!
-No jak to co? Justyna jest w ciąży, nie?
-Niee... - śmiejesz się.
-To co wy chcieliście mi powiedzieć?
-Pobieramy się.
-Nieee! No żartujecie sobie! Nareszcie! Już wskakuję w garniaczek.
-Kwasu... Ta wczorajsza noc nie wpłynęła na ciebie dobrze..
-Oj tam.
-Ale jest jeszcze coś.. Chciałbym cię o coś prosić.
-Dajesz, Włodi! Dla ciebie wszystko.
-Zostaniesz moim świadkiem?
Kwasowski zamyślił się na chwilę.
-To zależy...
-Warunki?
-Będzie jakaś ładna świadkowa?
-Jeszcze nie wiemy, kogo weźmiemy za świadka.. - uzupełniasz.
-Dobra, mnie już macie.



*

Przepraszam.
Przeprowadzka.
Brak neta.
Humor do kitu.
Szkoła.

Chciałam, żeby pojawił się wczoraj, tak na urodziny Wojtka, ale niestety się nie udało. 
Nawet numer rozdziału, by pasował :D

Widziałyście Karola, Andrzeja i naszego najważniejszego Wojciecha w ddtvn?
WuWu przyćmił wszystkich! *-*

Plus: przepraszam, ale nie będę już informować na blogach. Gdzieś zgubiłam te wszystkie linki. 
Na bloggerze na panelu jest opcja dodawania blogów do obserwacji :) Zapraszam do tego :)

tęczowa.


sobota, 18 października 2014

Zwycięstwo dwudzieste trzecie.


23.



Siadacie tuż nad brzegiem Bałtyku. Nic nie mówicie. Cieszycie się tą chwilą. Patrzysz przed siebie,
a po chwili czujesz jak Włodarczyk zaciska swoją dłoń na Twojej. Wtulasz się w niego.
-Jeszcze tylko miesiąc.. - szepczesz.
-Aż miesiąc.
-Spokojnie. Daliśmy radę tyle razy.. Teraz nie damy?
-Damy.. Potem będziesz już tylko moja. Kochanie.. - słyszysz. - Bo wiesz, tak sobie ostatnio myślałem nad wszystkim...
-I do jakiego wniosku doszedłeś?
-Weźmy ślub. - spogląda na Ciebie i delikatnie się uśmiecha.
-Mówisz poważnie?
-Mówię jak najbardziej poważnie. Tysiu, spójrz na to... - mówi, obejmując Cię. - Jesteśmy już razem tak długo.. Kochamy się, już dawno ci się oświadczyłem. Staramy się jeszcze o dziecko..
-Kocham Cię. Tak cholernie cię kocham!
-To kiedy? Przyszły rok?
-Najlepiej. - zgadzasz się. - Musi to być ciepły miesiąc, ale nie gorąco. W nazwie musi być "r".
Włodarczyk zaczyna się śmiać.
-Przesądna. - całuje Cię w policzek. - Zbieramy się? Dochodzi w pół do drugiej.
-Tak, tak. Nie możesz się spóźnić.


Zajęliście ostatnie miejsca w autokarze. Właśnie Twoja głowa spoczywa na kolanach przyjmującego, a ten bawi się kosmykami Twoich włosów. Nikt o Waszych planach nie wie. I na razie nie macie zamiaru nikomu mówić. Spokojnie docieracie do Bełchatowa, skąd od razu jedziecie do Waszego mieszkania.
-Kocham cię. - słyszysz jeszcze przed snem.
Zasypiasz.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Za chwilę będę. - odczytujesz smsa. Uśmiechasz się delikatnie sam do siebie, a następnie wracasz do ćwiczeń. Jesteś już na siłowni sam. Kiedy właśnie w radiu kończy się piosenka Coldplay, do pomieszczenia wchodzi Justyna. Witasz się z nią buziakiem, a potem kładziesz się na ławeczce do ćwiczeń. Opowiadacie sobie nawzajem jak minął Wam dzień.
-Możesz przestać? - zaczynasz się śmiać, kiedy widzisz jak dziewczyna wyciąga z torby pudełko z ciastkami.
-Nie, ale powiem ci coś, kochanie. Nie dostaniesz.
-Ej!
Jasińska podchodzi do Ciebie i siada na Twoim brzuchu.
-Może chociaż jedno malutkie ciasteczko?
-Niestety. - kładzie dłonie na Twoim torsie. - Musisz dbać o linię.
Po chwili sięga po małe hantle, całując Cię przy tym w usta. Podnosi przedmiot, a Ty łaskoczesz ją po bokach. Śmiejecie się. Uwielbiasz takie momenty, gdy możecie nacieszyć się sobą.
-Jakie plany na dziś? Jutro oboje mamy wolne...
-Pojedźmy do Łodzi. Muszę w końcu kupić jakąś sukienkę na ślub Moniki i Pawła.
-Plus kino? - pytasz.
-Jest coś ciekawego?
-Zawsze coś ciekawego się znajdzie.


Sezon zakończył się dla Was pomyślnie. Złoto. Wygraną świętujecie przez kilka dni. Później krótki odpoczynek i reprezentacja. Nie dostajesz powołania, ale w sumie nie przeszkadza Ci to. Możesz odpocząć, spędzić czas z Justyną.
Ślub Zatorskiego zbliża się wielkimi krokami. Zaplanowany jest na przerwę między końcem zgrupowanie a rozpoczęciem Ligi Światowej. Czy jest to mądre posunięcie? Nie patrzysz na to. Początkiem maja wyjeżdżacie z Jasińską na południe. Postanawiacie poinformować swoich rodziców o Waszych planach, a następnie pojechać do Kwasowskiego. Pakujecie kilka rzeczy do torby i w poniedziałek rano pojawiacie się w Andrychowie.
-Mamo... - wzdychasz, kiedy rodzicielka nie chcę wypuścić Cię z objęć.
-Muszę się tobą nacieszyć, Wojtuś. Tak rzadko przyjeżdżacie.
-Aniu.. - wtrącił się Twój tata. - Zostaw chłopaka. Nie wyjeżdża przecież za pięć minut.
-Mam nadzieję! - spojrzała na nas.
-Spokojnie. Kochanie. chodźmy zostawimy torby i wrócimy za chwilę.


-Jak im powiemy? - pytasz na górze.
-Może prosto z mostu? - dziewczyna poprawia kołnierzyk Twojej koszuli. - Myślę, że tak będzie najlepiej. Bez owijania w bawełnę.
-Jesteś najlepsza, że ze mną wytrzymujesz. - skradasz jej buziaka. Już się nie mogę doczekać tego dnia. A potem Juliana.
-Spokojnie.. Mamy czas..
-A może już..? - kładziesz dłonie pod jej koszulką.
-Niestety, zmartwię cię.
-Robiłaś test po ostatnim razie?
-Tak.
-Kochani. - Twoja mama weszła do pokoju, a Ty od razu zabrałeś ręce spod ubrania
dziewczyny. - Obiad.
-Już idziemy.


JUSTYNO JASIŃSKA...


W spokoju jecie posiłek. Cały czas mija Wam w przyjaznej atmosferze. Po jedzeniu, posprzątaniu i wszystkich innych bzdetach, postanawiacie przekazać rodzicom informację. Wstajecie i z uśmiechem na ustach, Wojtek Cię obejmuję.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć. - zaczyna siatkarz.
-Jesteś w ciąży?!
-Nieee..
-Zamierzamy się pobrać.



*

Tyle, wiem mało, ale rozdział pisany na szybko
z powodu braku czasu.
1. szkoła.
2. powrót części rodzinki zza granicy
3. jesienna deprecha, która chyba i mnie dopadła
4. szkoła x2
5. korespondent sportowy, którym zostałam = pisanie
artykułów na serwis
6. zakochałam się. fuck!

postaram się następny szybciej.
a teraz możecie mnie zabić :p


dobranoc :*
tęczowa.







niedziela, 5 października 2014

Zwycięstwo dwudzieste drugie.

22.


pół roku później...

-Na pewno wzięłaś wszystko? - pyta spanikowany przyjmujący, biegając po pokoju.
-Kochanie. Wracam wieczorem.
-No, ale wiesz...
-Pojedziesz ze mną?
-Oczywiście, że pojadę. - przytula Cię.
W tym momencie do Waszej sypialni wchodzi nie kto inny jak Karol.
-Kłos?! Co ty tu robisz? - pytasz zdezorientowana.
-Otwarte było.. A że nie słyszycie dzwonka, no to sam wszedłem. - rozgląda się po pomieszczeniu. - Gdzieś jedziecie?
-Tak, na wakacje. - Wojtek klepie przyjaciela po ramieniu.
-Pytam serio.
-Jadę do szpitala, Kłosik. - tłumaczysz mu.
-Co?! Jakiego szpitala?!
-Na taki mały zabieg. Wracam wieczorem, spokojnie.
-Ale jaki zabieg?! - środkowy blednieje. - Te wszystkie strzykawki, kroplówki, białe ściany.. Boże, Justyna, jesteś na coś chora?!
-Wdech.. Wydech.. Karol spokojnie. Nic mi nie jest. Jestem zdrowa. Po prostu.. - nie wiesz jak mu powiedzieć.
-Po prostu staramy się o dziecko, a że nam nie wychodzi, musimy zrobić badania i Justyna musi przejść mały zabieg. Tyle. - tłumaczy Włodarczyk widząc Twoje zakłopotanie, a następnie Cię obejmuje.
-Oo!! Małe Wojtusie i Justynki! Jak słodko!


-Justyna Jasińska. - woła pielęgniarka wychodząc z gabinetu.
Wstajesz, a Wojtek Cię przytula.
-Będę tu czekał. 
-Wrócę niedługo. - całujesz go szybko i udajesz się za pielęgniarką.
Pół godziny później jesteś już w małej jasnej sali. Wojtek siedzi obok Ciebie i wypytuje o szczegóły.
-I teraz co? Uda się? - widzisz w jego oczach smutek.
-Nie wiem, kochanie. Musimy dokończyć badania, żeby wykluczyć bezpłodność.
-Skarbie.. Ostatnio tak myślałem.. Jeśli się nie uda.. to nic.
-Nie możesz tak mówić. Uda się. Jestem tego pewna.
-Kocham cię.
Nagle słyszysz dźwięk swojego telefonu. Sms. Karol.. I jak? I jak? Mów szybko!
Dzwonisz do niego.
-Wszystko w porządku, Karolku. - uśmiechasz się delikatnie.
-Taaak?! To dobrze. Wiesz jak się martwiłem?
-Domyślałam się.
-Dobra, w takim razie nie przeszkadzam, odpoczywaj sobie, a wieczorem wracaj do domu. Powiedz jeszcze Władkowi, żeby wpadł na fifę jak będzie miał czas, bo nawet na treningu nie pogadamy. Tak do ciebie szybko leci.
-Widzisz. Tak mnie kocha. - puszczasz oczko przyjmującemu.
-Powtarza to na okrągło. - śmieje się środkowy. - Dobra, Olka mnie woła. Idę. Kuruj się tam.
-Dzięki, do zobaczenia. - rozłączasz się. - Jak będziesz miał czas, to Karollo zaprasza na fifę, bo już nawet na treningach nie gadacie, tak do mnie "pędzisz". - robisz w powietrzu znak cudzysłowu.
-A tam fifa. I tak wygrywam. Po trzynastej dostaniesz wypis. Rozmawiałem w lekarzem.
Patrzysz na zegar. Jedenasta czterdzieści pięć.
-Jak się czujesz? - pyta chłopak.
-Jestem zmęczona.
-Przyjedziemy do domu to idziemy spać.
-Na którą jutro trening?
-Dopiero na dziesiątą. Spokojnie możemy pospać.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...

Justyna zasnęła. Siedzisz w kuchni, a w rękach trzymasz kubek z kawą. Za chwilę ma przyjechać Wrona. I rzeczywiście, po piętnastu minutach stoicie ze środkowym na balkonie. Ciepłe marcowe podmuchy powietrza otulają Was. Dziękujesz Bogu, że masz takich przyjaciół jak Andrzej, Karol, czy inni koledzy z drużyny. Wiesz, że nigdy nie będziesz sam z problemami.
-Boję się. - mówisz, patrząc się gdzieś przed siebie,
-Czego?
-Że się nam nie uda. Że nigdy nie będziemy mieć z Justyną dziecka.
-Wojtek, nie możesz od samego początku zakładać najgorszego..
-Wrona, staramy się już dwa lata...
-Teraz Tyśka jest po tym zabiegu, więc już będzie z górki...
-Dzień dobry, panowie. - słyszycie za sobą.
-Kochanie, dlaczego ty nie śpisz?
-Nie dam rady.
-Połóż się. Musisz wypocząć.
-Skarbie, nie martw się o mnie. Chodźcie, zrobię jakąś kolację.


Już po pół godzinie jecie w trójkę kolację, a później dziękując, Andrzej wychodzi z Waszego mieszkania. Następnego dnia macie wyruszyć do Gdańska na mecz. Z chłopakami namawiacie Jasińską, by pojechała z Wami. O dziwo, dziewczyna się zgadza. Wstajecie wcześnie rano, jecie szybkie śniadanie, a następnie, biorąc walizki, jedziecie pod Energię.
Godzina siódma rano - obieracie kierunek Gdańsk. Tradycyjnie, w autobusie siadasz z Jasińską na jednych z ostatnich miejsc. Od razu zakładasz słuchawki, a dziewczyna wtula się w Ciebie.
-Dobranoc, kochanie. - szepczesz i całujesz ją w głowę.
Czeka Was czterogodzinna podroż...


JUSTYNO JASIŃSKA...


Pokój z widokiem na morze. Odwracasz się i patrzysz na Wojtka.
-Mamy dwie godziny wolnego. Możemy iść na spacer. - mówi, wyciągając z walizki strój na mecz.
Uśmiechasz się. Ten dzień wyjątkowo dobrze się zaczął. Zegar wskazuje jedenastą trzydzieści.
O czternastej chłopaki muszę zbierać się już na halę.
-Widzę, że to tak kusząca propozycja, że musisz ją dokładnie przemyśleć... - śmieje się siatkarz, siadając obok ubrań.
Podchodzisz do niego i siadasz mu na kolanach.
-Dziękuję. - mówisz.
-Za co?
-Za to, że jesteś.


*

bum! ;oo
no i co? no i nic.
rozdział w sumie.. taki przejściowy.. od połowy.
może mi podsuniecie jakiś pomysł, co do dalszej historii? :(


Skra wygrała pierwszy mecz nowego sezonu!
Brawo, Chłopcy! :D
.
.
.


cśś.. przecież to tylko Włodi :D

pozdrawiam.
tęczowa.





sobota, 27 września 2014

Zwycięstwo dwudzieste pierwsze.

21.



Wstajesz z paneli, by udać się do łóżka. Bierzesz jeszcze tylko kurtkę przyjmującego, by odwiesić ją na wieszak w przedpokoju. Zauważasz w niej jakąś pomiętą kartkę. Siadasz z powrotem przy chłopaku i czytasz. Przez głowę miliony razy przelatują Ci teraz fragmenty listu.
...nie wiem czy mogę Cię tak nazywać...
...nigdy Cię nie zdradziłem...
...nigdy Cię nie zdradzę...
...zaczepiła mnie pod Energią...
...zmarli na miejscu...
 ...pocałowałem w głowę...
...co najmniej dziwnie...
...przecież mnie znasz...
...pamiętaj, że Cię kocham...
...Twój Wu. ♥...


Dlaczego nie dopuściłaś wtedy Wojtka do głosu? Gdyby Ci to wszystko od razu wyjaśnił nie byłabyś na niego zła, a teraz pewnie świętowalibyście jego urodziny. I co najważniejsze, nie stracilibyście miesiąca na głupie kłótnie.
-Wojtuś, ja cię tak bardzo przepraszam... - płaczesz, gładząc Włodarczyka po głowie.
Chłopak mamrocze coś po nosem, a następnie, zapewne nieświadomie, splata Wasze palce.
Gasisz światło, poprawiasz koc na Wojtku i kładąc się obok niego, mocno się w niego wtulasz. Zasypiacie.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Budzisz się z ogromnym bólem głowy. Nie wiesz gdzie jesteś, nie wiesz, co się dzieje. Pamiętasz tylko to, jak Andrzej z Karolem pomagali Ci wsiąść do samochodu. Powoli zaczynają do Ciebie docierać fakty.
Leżysz w swoim własnym salonie. Rolety w oknie i drzwiach balkonowych są na szczęście zasunięte.
Na Twojej klatce piersiowej spoczywa głowa Justyny. Dostrzegasz na stoliku wodę i tabletki. Szybko wypijasz napój na leżąco. Wzdychasz.
-Tysiu.. Ja cię tak strasznie przepraszam.. - zakładasz kosmyk jej włosów za ucho.
Jasińska powoli się budzi.
-Justynko...
-Cii.. - przykłada palec do Twoich ust, delikatnie się uśmiechając, czego zapewne nie dostrzega
na Twojej twarzy.
-Ja wszystko wiem. Przeczytałam. To ja ciebie przepraszam. Przepraszam, że nie dałam ci dojść do głosu, że cię nie wysłuchałam. Nie stracilibyśmy tego miesiąca. - siada i zaczyna płakać.
-Ej, nie płacz. - przytulasz ją. - Już wszystko jest dobrze.
-Ja cię tak cholernie kocham.. Po prostu.. Po prostu jestem cholernie zazdrosna o każdą dziewczynę, która na ciebie nawet popatrzy. - wzięła oddech. - Wojtuś...
-Tak?
-Wszystkiego najlepszego.


JUSTYNO JASIŃSKA...


Już następnego dnia Włodarczyk bierze swoje rzeczy z mieszkania Andrzeja. Gdy wchodzi do domu, stoisz ze szklanką late na balkonie, a na ramionach masz klubową bluzę przyjmującego.
-Widzę, że przygarnęła ją sobie pani na stałe... - przytula Cię od tyłu.
-Tak jakby.
-No ewentualnie mogę się zgodzić.
-Będzie już tak samo, jak wtedy? - odwracasz się przodem do przyjmującego, a on obejmuje Twoje drobne ciało.
-Będzie jeszcze lepiej.
Po chwili przerywa Wam dzwonek do drzwi. Idziesz otworzyć. Widok wbija Cię w ziemię.
-Kamil?!
-Nie, święty Augustyn. Cześć, Tysiu.. - Kwasowski bierze Cię w ramiona i delikatnie buja. - Musiałem skontrolować sytuację, nie? Jak wujek Kwasu nie zadba to nie będzie dobrze.
-Ale.. co ty tu robisz? Przecież treningi...
-Pozwolicie, że zostanę do jutra?
-Kamil?! - dziwi się Włodarczyk wychodząc z balkonu.
-Nie, święty Alojzy. - powtarza regułkę.
-Ej jeszcze przed chwilą był Augustyn! 
-Dobra, dobra, to mogę zostać? Jak mniemam jutro jedziecie do Kęt i Andrychowa...
-Oczywiście.


Zimowe, styczniowe popołudnie. Wsiadasz do samochodu, odpalasz silnik, włączasz radio i wyjeżdżasz z parkingu. W drodze jeszcze stajesz pod apteką, żeby wykupić receptę od lekarza.
-To wszystko? - uśmiecha się farmaceutka zza lady.
-Poproszę jeszcze dwa testy ciążowe. Z dwóch innych firm najlepiej.
Płacisz za wszystko i wychodzisz z apteki. Po kilku minutach jesteś już w domu. Stawiasz zakupy na ladzie i idziesz do łazienki. W tym czasie Wojtek je rozpakowuje.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


-Ej, miśku.. - przytulasz się do dziewczyny. - Spokojnie, to nie trwa pięć minut.
Justyna doskonale wie o co Ci chodzi.
-Wojtek.. To już prawie rok... Może powinniśmy zrobić jakieś badania?
-Jeżeli chcesz, mogę je zrobić nawet teraz.
-Za tydzień mam wizytę u ginekologa.. Zapytam się. A testy zrobię wieczorem.
Rozmowę przerywa Wam dzwoniący telefon. Przyjmujący podaje Ci komórkę, a następnie odbierasz.
-Halo? - odzywasz się.
-No cześć! Próbuję się do ciebie dodzwonić od godziny. Co się dzieje?!
-Przepraszam, Monia, ale wróciłam z pracy dopiero i nie miałam czasu, a telefonu nawet nie słyszałam.
-Okej, okej, nic się nie stało. Chciałam się zapytać czy nie przejechałabyś się ze mną popołudniem to Manufaktury?
-Nie mam planów, możemy jechać. - Włodarczyk posyła Ci pytające spojrzenie. - No tak, panowie popołudniowy trening... To o której?
-Piętnasta trzydzieści?
-Jasne.
-Przyjadę po ciebie. Dzięki.
Narzeczona Zatorskiego rozłącza się, a Ty odkładasz telefon na stolik.
-Wychodzisz? - pyta Cię Wojtek.
-Tak?
-Gdzie jedziecie?
-A co cię o to interesuje? - droczysz się z siatkarzem.
-No misiu, nooo... - przytula się do Ciebie.
-Przykro mi. Dzisiejszy wieczór będziesz musiał spędzić sam.
-Ej noo.. nie rób mi tego. - smutnieje.
-Spokojnie. Godzina dwudziesta i już jestem. Możesz zrobić jakąś fajną kolację.
-Czyli zapowiada się ciekawy wieczór..
-Czy ciekawy to jeszcze zobaczymy. - puszczasz mu oczko.
-Powiesz mi chociaż gdzie jedziesz?
-Do Łodzi. Kupię ci coś ładnego, kochanie.


Wysiadacie z Moniką z samochodu pod galerią handlową. Poprawiasz szalik i udajecie się do wejścia. Otwierasz szeroko szklane drzwi. Od razu do oczu rzuca Ci się widok ruchomych schodów
Razem z dziewczyną udajecie się na piętro i zaczynacie obchód po sklepach. Narzeczona libero poszukuje sukienki na ślub brata, a Ty? A Ty przyszłaś w celach typowo towarzyskich. I tak pewnie wyjdziesz obładowana torbami. Cały czas w głowie masz myśl problemów związanych z zajściem w ciążę. Boisz się tego. Po chwili jednak odpędzasz rozkminy od siebie.
-Co ty taka zamyślona? - Monika wypada z pytaniem.
-A nie.. tak tylko.. zamyśliłam się.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak.
-Kawa?
-Chodź.


Idziecie do Waszej ulubionej kawiarni na rogu alejki. Siadacie, a po chwili młody kelner podaje Wam karty.
-Co bierzesz? - pytasz.
-Hm.. Może late i tiramisu.
-W takim razie dwa razy late i tiramisu.
-Więc o co chodzi? - domaga się odpowiedzi kiedy chłopak znika z pola widzenia.
-O nic nie chodzi. - zapewniasz z uśmiechem. - Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Justyna.. Bo wiesz.. Muszę ci coś powiedzieć... Tylko obiecaj, że nikomu nie powiesz, a w szczególności Władkowi, bo on to straszna papla jest.
-No okej, nie powiem. - mówisz. - Co jest?
-Jestem w ciąży.
-Co?!
-Spodziewamy się z Pawłem dziecka.. Ale on jeszcze nie wie.. Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię.
-Jejuu.. To świetnie! - przytulasz przyjaciółkę, jednak czujesz małe ukucie w sercu.
W tym momencie słyszysz dźwięk połączenia. Patrzysz na telefon - Wojtek. Przepraszasz dziewczynę i, odchodząc na bok, odbierasz.
-Kochanie, strasznie mi smutno, kiedy wiem, że jak wrócę do domu, Ciebie nie będzie. Wracaj do mnie szybciutko, ale już!
-Już po treningu?
-Tak. Właśnie wychodzę z Energii. Kiedy będziesz? Tęsknię.
-Przed dwudziestą. Ja też. Kolacja będzie?
-No oczywiście. Co sobie pani życzy? - pyta przyjmujący.
-Zdaję się na pański gust.


Kiedy wracasz do Moniki, ta obraca łyżeczkę w palcach.
-Przepraszam, dziecko dzwoniło. Dobra, wracając do rozmowy, byłaś u lekarza?
-Nie.. Jadę w przyszły wtorek.. Mam wizytę na jedenastą. Nie pojechałabyś ze mną?
-Wtorek to.. siedemnasty? Czekaj.. - wyciągasz swój mały kalendarz z torby. - Też mam wizytę. Pojedziemy razem.
-Okej, to się jeszcze tam zgadamy.. A Wy? Nie planujecie jakiegoś małego siatkarza? - przyszła Zatorska porusza brwiami.
-To nie jest takie łatwe..
-Nie rozumiem.
-Monika.. My się staramy o dziecko od roku.
-Ale.. Dlaczego nic nie mówiłaś?!
-A co ci miałam powiedzieć?


*

No! Pogodzili się!
Zadowolone?
Achh nie mogłam wytrzymać ^^


Włodek jeszcze taki młody ;o
hahahha :D
pozdrawiam, tęczowa.

środa, 24 września 2014

Zwycięstwo dwudzieste.

20.
(mam nadzieję, że dzieci tego nie czytają :p)


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


-Najlepszego stary! - woła Wrona na popołudniowym treningu, klepiąc Cię w bark. 
-Dzięki. - uśmiechasz się nikle.
-Dziś sobota, wieczorem idziemy do pubu. Napijemy się czegoś, urodziny w końcu się świętuje!
-To o której i gdzie?
-Dwudziesta pierwsza? Manchester? - pyta Paweł.
Przystajecie na propozycję libero.


W skupieniu wykonujesz wszystkie ćwiczenia. Kiedyś to robiłeś dla niej. A teraz? Teraz też, jednak nie wiesz czy się opłaca. Rozgrywacie szybki mecz, na koniec rozciągasz się lekko i idziecie do szatni. 
Po prysznicu naciągasz na siebie ubrania, ubierasz buty i chcesz założyć kurtkę. Przed oczami miga Ci kawałek białej kartki. Wyciągasz ją z kieszeni i czytasz. 
Tysiu...
Już sobie wszystko przypominasz. To list, który napisałeś do Justyny. Nadal go nosisz z nadzieję, że kiedyś ona go przeczyta.
-Dobra chłopaki, lecę. Do zobaczenia wieczorem.


Razem z Wroną do mieszkania wracasz koło osiemnastej. Siadasz na kanapie i myślisz, że nie masz siły na imprezowanie. I siły fizycznej, i psychicznej. Po chwili odpoczynku idziesz jednak do łazienki, gdzie bierzesz szybki prysznic, a następnie wyciągasz z szuflady zagospodarowanej specjalnie dla Ciebie ubrania. Stawiasz na ciemne dżinsy, białą koszulkę, a na to brązową koszulę w kratę.
-Gotowy? - pyta Andrzej, wychodząc z kuchni.
-Gotowy.
-No chłopie, głowa do góry. Twoje urodziny są.
-Przypomniałem sobie te w tamtym roku... - wzdychasz.
-Czekaj.. w tamtym roku.. Ta wielka biba... No działo się, działo. Nie powiem.
-Nie o to chodzi. Ona tam była. To było najważniejsze.
-Władek. Mówię ci. Najdłużej tydzień i już będziesz mieszkał tam.. Ale to nie znaczy, że się będę jakoś cieszył.. Fajnie było mieć rano śniadanko na stole..
Śmiejesz się na słowa środkowego, a potem wychodzicie z mieszkania.
W Manchesterze jesteście kilka minut przed ustaloną porą. Brakuje tylko Plińskiego. Siadacie w dużej loży i kupujecie od razu zero siedem.. Ale i tak wiesz, że nie jedna taka buteleczka tu pójdzie...
Mija jedna, druga, trzecie kolejka.. Kolejne i kolejne. Powoli odpływacie, ale to Ty jesteś w najgorszym stanie. Chłopaki idą na parkiet, a Ty obiecujesz do nich dołączyć, jak tylko wyślesz sms'a. Po chwili dosiada się do Ciebie pewna długonoga blondynka.
-Hej. Jesteś tu sam? - pyta, kładą swoją dłoń na Twoim udzie i zmierzając nią coraz wyżej.
-Yy... A jeżeli powiem, że tak?
-A jeżeli powiem, że mam dla ciebie propozycję?
-A jeżeli spytam jaką?
-A jeżeli pójdziemy tam? - wskazuje gestem głowy na drzwi męskiej toalety.
-A jeżeli powiem, że mam narzeczoną?
-A jeżeli ona się niczego nie dowie?
-A jeżeli powiem, że ją kocham?
-A jeżeli masz ochotę?
-A jeżeli powiem, żebyś już sobie poszła?
Dziewczyna mierzy Cię wzrokiem i odchodzi w kierunku drzwi. Wstajesz - troszkę chwiejnie, ale przynajmniej się starasz i idziesz do chłopaków. Po około pół godzinie, kiedy DJ puszcza wolniejszą piosenkę, na parkiecie robi się luźno, znów siadacie przy swoim stoliku. Skąd znasz tę piosenkę? 'Let her go'.. To przy niej tańczyłeś z Justyną na ostatnich swoich urodzinach.
Leci kolejna kolejka, a Wy jesteście coraz bardziej zalani. Jedynie 'fason' trzymają Kraczący i Karollo, którzy następnego dnia mają jechać do stolicy.
-Niezła dupa z niej... - mówi Nicolas, wskazując brunetkę koło baru.
-Jestem krótkowidzem.. Chociaż.. Nie, panowie, ja mam żonę, dziecko. - wcina Wlazły.
-Co, stanął wam? - śmieje się Kłos. - Nie, chłopaki, nie było tematu.
-Ale nie! Dlaczego? Nie pamiętam kiedy ostatni raz rozmawialiśmy o seksie...
-No Włodi. Opowiadaj. Kiedy pierwszy raz się przespaliście z Justyną? - pyta Daniel.
-Jakoś dwa, trzy miesiące po tym jak zaczęliśmy chodzić. U mnie. Oczywiście rodziców nie było. Wszystko zaczęło się od jakiegoś filmu.. - bełkoczesz. - Nagle scena łóżkowa.. zaczęliśmy się całować, no.. i tak jakoś..
-Dobra jest? - dopytuje Pliński, za co dostaje po głowie od Mariusza.
-A powiem wam, że tak.
-Dobra chłopaki.. kończmy o tym.. - interweniuje Wrona, domyślając się, że rozmowa może za daleko zajść.
-Taa.. odezwał się ten, który nie ma dziewczyny.


JUSTYNO JASIŃSKA...


Kolejny wieczór spędzony przy kubku herbaty. Siedzisz i wpatrujesz się w ekran telewizora nawet nie słuchając aktorów jakiejś durnej komedii romantycznej. Dziś są jego urodziny. Zastanawiasz się co robi, jak się czuje. Chwytasz telefon i wstukujesz..
Chciałabym Ci życzyć wszystkiego, co najlepsze. Po prostu tyle. Bądź sobą i nigdy się nie zmieniaj. Spełniaj się.
Wysyłasz, ale szybko dajesz dajesz opcję anuluj.
-Ale jesteś idiotką. - mówisz sama do siebie.
Siedzisz do późnej nocy. Co jakiś czas robisz sobie tylko nową herbatę. Gdy wychodzisz z kuchni słyszysz pukanie do drzwi. Jest trzecia w nocy. Podchodzisz do drzwi, najpierw patrzysz przez judasza, a dopiero następnie je otwierasz.
-Andrzej? Co ty tu robisz.. z nim? - wskazujesz na Włodarczyka zalanego w trupa.
-Bo widzisz.. Byliśmy w klubie na chwilę.. i trochę nam zeszło.. a że jutro jadę do Warszawy i boję się go zostawić samego u siebie... - poprawia Wojtka, który, lekko mówiąc, troszkę leci mu spod ramienia. - Pomyślałem, że go tu przywiozę, no bo w końcu.. jesteście razem.. to znaczy nie chcę się mieszać w wasze sprawy.. no ale kurde Justyna, może sobie to w końcu wyjaśnicie? Wiesz jaki on jest na treningach? Rzygać się chce za przeproszeniem.
-Wejdź. - na tyle Cię stać w tej chwili.
Andrzej pomaga przyjmującemu usiąść na kanapie, ściąga mu trampki i kurtkę, a ten automatycznie kładzie się na niej. Podchodzisz do niego i przykrywając kocem, mówisz:
-I coś ty, Włodarczyk zrobił... Dobra, dzięki Andrzej. - odkładasz ubrania chłopaka na fotel.
-Jeśli by się coś stało to wiesz.. dzwoń. Całą noc jestem pod telefonem. W każdej chwili mogę wrócić z Warszawy.
-Nie no, co ty. Damy radę.
Środkowy całuje Cię w policzek, a następnie wychodzi z mieszkania. Podchodzisz do siatkarza i, kucając przed kanapą, delikatnie gładzisz go po włosach.
-No i co teraz zrobimy? Oj, Włodarczyk, Włodarczyk, ale z ciebie idiota.
Udajesz się do kuchni, wyciągasz z szafki opakowanie aspiryny, nalewasz do kubka wody i stawiasz to na stoliku w salonie. W szuflady pod telewizorem wyciągasz brudnopis i kartkę i piszesz Wrzuć tabletkę i wypij. Jestem w sypialni jakby coś się działo.


*


Pozdro, jest 1:23 a ja sobie na bloggerze siedzę, zamiast... pójść spać.
no, ale przecież holidejsy są... przynajmniej były jak pisałam ten rozdział.
tak, proszę Państwa, w tym momencie opublikowane było "Zwycięstwo dwunaste", a ja tak w przyszłość wybiegam :3 lubię mieć coś w zanadrzu :)
więc.. jest 22. sierpnia :D
i ciemno za oknem.
w ogóle pada(ło?)

Jak myślicie? Pogodzą się?
tęczowa.