Music

środa, 4 lutego 2015

Zwycięstwo trzydzieste szóste.

36.
Byłaś jedyną, która mnie znała naprawdę...


Kolejne już wspólne święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Pierwsze z maleństwem pod Twoim sercem. Czujesz, że to będzie wyjątkowo magiczny czas. Dzień przed wigilią wyruszacie do Andrychowa, gdzie spędzicie jeden dzień świąt. Do marca już nie daleko. Boisz się. Bardzo się boisz.
Podróż w rodzinne strony zajmuje Wam przeszło trzy godziny. Jazda samochodem, gdy się jest w ciąży bywa męcząca, ale postoje Ci pomagały.
Wigilia mija w przyjaznej atmosferze. Z resztą - jak zwykle. Po kolacji udajecie się z Wojtkiem do sypialni na górze i ciesząc się swoją obecnością wpatrujecie w pięknie oświetlony Andrychów.
-Brakowało mi tego, wiesz? - słyszysz. - Od początku sezonu tak naprawdę nie mieliśmy czasu, żeby pobyć sam na sam.
-To twoja praca, kochanie. Nie zmienisz tego.
-Wiem.. Nie chcę was zostawiać. Szczególnie teraz..
-Spokojnie. - zapewniasz go swoim uśmiechem. - Ał..
-Co się dzieje?!
-Kopnął.
-Kocham was.. Jesteście największym szczęściem jakie mnie spotkało.


Kolacja w Kętach przebiega podobnie. Twoja mama uparła się, że musi mieć Wasze zdjęcie, gdy jesteś jeszcze w ciąży. Marta szybko złapała za aparat i zabrała się za robienie fotografii. Przed pasterką siedzicie jeszcze z rodziną i wspominacie jak to się poznaliście. W momencie gdy Twoja siostra wychodzi na piętro po album ze zdjęciami, mama idzie zrobić napoje, a tata udaje się do łazienki, dzwoni telefon nastolatki. Sięgasz po niego i patrzysz na wyświetlacz. Kacper. Chwilę się zastanawiasz, ale odbierasz w celu poinformowania chłopaka, że Marta zaraz wróci i oddzwoni.
Jakie jest Twoje zdziwienie gdy po drugiej stronie słyszysz Piechockiego.
-Kacper? - pytasz lekko zaskoczona, a Włodarczyk spogląda na Ciebie.
-Justyna..?
-No nie wierzę.. Młody Kacper Piechocki zaleca się do mojej własnej siostry..
-Ej! Spokojnie. My się tylko kolegujemy. To nie tak jak myślisz. Mogę rozmawiać z Martą?
-Wiesz co.. Nie ma jej narazie.. Poszła na chwilę na górę. Coś przekazać, Kacperku?
-Nie, Justynko. Zadzwonię później. Dziękuję i życzę wesołych świąt.
-Dziękujemy! Wzajemnie.
Rozłączasz się i wybuchasz śmiechem.
-Ta, co tak Piechockiego nie chciała.


Gdy nastolatka wchodzi do salonu bez entuzjazmu mówisz, że dzwonił libero. Dziewczyna spogląda na Ciebie z oczami wielkości pięciozłotówki.
-Co?!
-Nic. Powiedział, że oddzwoni. Nie chwaliłaś się.
-Nie ma czym. - mówi przez zaciśnięte zęby i wyrywa Ci swój telefon z ręki. - Nigdy więcej!


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU..


Znalazłem.
Kilka dni po Nowym Roku dostajesz smsa od Kwasowskiego i natychmiast
do niego oddzwaniasz.
-Dawaj. - mówisz nawet nie witając się.
-Mickiewicza siedemdziesiąt sześć.
-Pojedziesz ze mną?
-Jasne. Będę jeszcze dziś. - zapewnia i szybko się rozłącza.


I faktycznie, po południu w Waszym mieszkaniu zjawia się Kamil.
-A trening? - pytasz na wstępie.
-Powiedziałem Piotrkowi, że to bardzo ważna sprawa i muszę wyjechać z Bielska
na kilka dni. Zgodził się.
-Dzięki, stary.
-Od czego ma się przyjaciół. - uśmiecha się, a Ty już wiesz, że wszystko pójdzie
zgodnie z planem. - Justyny nie ma?
-Jest u Moniki. Wraca wieczorem. Jedziemy od razu?
-Jasne.


Po godzinie dojeżdżacie na miejsce. Parkujesz auto na podjeździe małego jednorodzinnego domu
i wypuszczasz głośno powietrze.
-Wojtek.. Wiem, że pytam późno, ale jak to rozegramy? - pyta bielski siatkarz, patrząc gdzieś daleko przed siebie. - Wejdziesz i kurwa powiesz 'wie pani.. pani syn chciał zgwałcić moją żonę'?
-Tak. I będę miał kobietę na sumieniu, bo dostanie zawału. Jasne, że nie.
-Masz jakiś plan?
-Powiem, że jestem jego starym znajomym. Z tym w sumie nie skłamię.. Dodam, że straciliśmy kontakt, a teraz mam do niego sprawę.
-A niby skąd masz jej adres? Przecież nie powiesz prawdy skąd go wziąłeś..
-Yy.. Kiedyś mi go zostawił. Jakby się coś działo czy coś. No dam radę. Coś wymyślę.


Niepewnie pukasz w drzwi frontowe domu. Po chwili otwiera je niska kobieta na oko koło sześćdziesiątki. Robi zdezorientowaną minę, a Tobie brakuje języka.
-W czym mogę panom pomóc? - pyta.
-Yy.. Dzień dobry. Nazywam się Wojciech Włodarczyk, a to mój przyjaciel Kamil Kwasowski. Pani Zofia Kowalewska?
-Tak, to ja.. Ale o co chodzi?
-Jestem dawnym znajomym pani syna, Natana.. Moglibyśmy chwilkę porozmawiać? To ważne.
-No nie wiem... - kobieta cofa się do mieszkania i już chce zamykać drzwi, ale jej przerywasz.
-Kilka minut. Niech nam pani pozwoli wejść.
Ulega.


Siadacie w salonie. Pomieszczenie jest przestronne, w jasnych kolorach. Wszędzie wisi pełno zdjęć.
-W takim razie w czym mogę panom pomóc? - pyta matka Natana.
-Zacznę może od początku. Kilka lat razem z moją żoną mieszkaliśmy obok pani syna w Bełchatowie. Kolegowaliśmy się jak to po sąsiedzku. Po pewnym czasie kontakt się urwał, bo po ślubie przeprowadziliśmy się do innego mieszkania. Jakiś czas temu miałem do niego pewną sprawę, jednak okazało się, że już nie mieszka pod tamtym adresem. Telefonu też nie odbiera. Nie ma takiego numeru. - widzisz jak kobieta zaciska dłonie ze zdenerwowania. - Pomyśleliśmy, że pani na pewno będzie wiedzieć, a nie ukrywam, zaczynamy się martwić.
-Widzą panowie.. Skoro znaliście się na tyle dobrze, nie będę tego ukrywać... Mogę jednak liczyć, że ta informacja nie zostanie przekazana dalej?


*

wróciłam!
wena. jest wena! ;D
co sądzicie?


bonus:
jeśli znajdują się tu jacyś czytelnicy BBcouples, pewnie wiecie, że blog został usunięty.
składało się na to kilka czynników, przede wszystkim pomysł jak szybko wpadł do głowy tak szybko z niej wyparował..
ale..
mam coś nowego :)
uzależniający.
pomysł jest od A do Z i go nie zmienię ;)
tak samo jak tu: ankieta po lewej stronie ;)
ZAPRASZAM!

empty space.






4 komentarze:

  1. A juz myslalam, że przyjdą dadzą mu wpier... I już... A tu tak zakrecone coś Ty wymyśliła ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I BAJA! :D
    A! Czekam na łubudubu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahaah :D naszło mnie i troszkę popisałam :) w ramach wynagrodzenia, że prawie miesiąc nie było rozdziału, następny jeszcze w tym tygodniu :)

      Usuń