Music

wtorek, 29 lipca 2014

Zwycięstwo szóste.

6.


-Chciałbym, żeby nasz syn miał na imię Julian. - mówi zaraz po przebudzeniu
wpatrując się w sufit.
-Nie zapędziłeś się przypadkiem? - pytasz ze zdziwieniem przytulona do jego ramienia.
-Nie. Coraz częściej myślę o naszej przyszłości. Jak to będzie. Ślub. Dziecko.
-Och, panie Włodarczyk.. Ależ pan jest romantyczny.
-No ale popatrz jak to będzie ładnie brzmiało... Justyna Włodarczyk. Pięknie!
-Będzie prawdopodobieństwo, że nie zmieszczę się z imieniem i nazwiskiem
w rubrykach w urzędach.
-E tam zaraz. No ale wracając do tego Juliana.. Podoba ci się? - patrzy na Ciebie.
-Po tatusiu?
-No ba! Jasne, że tak. Ale w sumie to po dziadku. Pradziadku!
-Julian Włodarczyk... A jak na drugie?
-Może Wojciech? Będzie Wojciech Julian Włodarczyk i Julian Wojciech Włodarczyk.
-Nie przesadzajmy, co?
-Gdzie przesadzamy..?
-Kiedy ty to dziecko planujesz?
-Może byśmy już zaczęli? Wiesz, trening czyni mistrza. - obejmuje twoje ciało i zaczyna składać pocałunki najpierw na Twojej szyi, a potem coraz niżej.
-Włodi... - zaczynasz.
-Hm?
-Kochanie, nie teraz.
-Trzeba dbać o przyrost naturalny, nieprawdaż? - pyta.
-Prawdaż, prawdaż, aczkolwiek wstawaj już.
-Nie mam dziś przecież treningu.
-Wojtek..
-No dobra, już.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


-Żyjesz? - pyta cię Conte następnego dnia na treningu.
-Teraz jest okej, wczoraj było gorzej. - odpowiadasz mu. - Dobra, lecę. Justyna po mnie przyjechała, bo obiecałem jej, że pojedziemy po jakieś tam rzeczy do jej pracy. Do jutra w takim razie. Na razie Miguel!
-Siema!
Otwierasz z rozmachem drzwi Energii i uderza Cię chłodne październikowe powietrze. Szukasz na parkingu czarnej Kii Rio. Dostrzegasz po chwili ciemne średniej długości włosy swojej kobiety.
-No ile można ci machać? - pyta retorycznie.
-Też się cieszę, że cię widzę, kochanie. - całujesz jej policzek. - Jedziemy?
-Tak jest! Kierunek Łódź! Tam coś zjemy od razu.
-Oczywiście szefowo.


Po obiedzie w Manufakturze, wybieracie się do sklepów sportowych. Justyna pracuje w studiu fitness i jest trenerem personalnym. Robicie zakupy i jedziecie do Bełchatowa.
-Pojutrze Kęty i Andrychów. Pamiętasz? - pyta Cię dziewczyna.
-Co?
-Wszystkich Świętych..
Kompletnie zapomniałeś o święcie. Przez te treningi w kratkę jesteś całkowicie rozkojarzony.
-Przepraszam, całkowicie zapomniałem. O której wyjeżdżamy?
-Koło ósmej, dziewiątej. Najpierw do mnie, możemy?
-Jasne, jasne. - pocierasz twarz ręką ze zmęczenia.
-Zaraz będziemy. - Justyna wskazuje zieloną tabliczkę z napisem 'Bełchatów'.

JUSTYNO JASIŃSKA...

Mija tydzień. Jeden, drugi, trzeci... Rozpoczyna się grudzień. Nadchodzą Mikołajki. Kupiłaś mu jego ulubione perfumy. Kilka minut po dziewiętnastej słyszysz zgrzyt kluczy w zamku. Wychylasz się lekko z kuchni, ale nic nie widzisz.
-Ho ho ho! Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? - słowa dobiegają do Twoich uszu.
Widzisz przed sobą przyjmującego.. a, nie, to święty Mikołaj... przebrany w czerwony strój, z pełnym workiem na ramieniu w tym samym kolorze.
-Oczywiście, że są. - podchodzisz do 'pseudo Mikołaja' i splatając palce na jego szyi oraz wspinając się na palcach, składasz delikatny pocałunek na jego ustach.
-Nie wiem czy pani Mikołajowa będzie zadowolona, że tak bezkarnie całujesz jej męża, ale możesz
jeszcze raz.
Powtarzasz czynność, a Włodarczyk, to znaczy święty Mikołaj, angażuje się w zaistniałą sytuację.
-Może najpierw zjemy? - pytasz między pocałunkami.
-No dooobra.


Po ciekawie spędzonej nocy budzą cię składane na Twojej szyi pocałunki. Przytulasz się do Włodarczyka, by nie utracić ciepła. Jego ciało jest wręcz gorące. Otacza Cię ramieniem.
-Może pora wstawać? - szepcze.
-Nie... Jeszcze minutkę..
-Jest ósma.
-Na którą trening? - mamroczesz do ramienia Wojtka.
-Dziesiątą, ale idziesz dziś ze mną, więc budzę wcześniej.
-Co...? Nie mam siły...
-Jakoś w nocy miałaś. - droczy się z Tobą.
-Wojtuś.. Zrobię pyszną kolację.
-Nie. Dziś idziesz ze mną. Chociaż kolację możesz zrobić.

Wstajesz, ubierasz koszulkę z numerem '12' i charakterystycznym nazwiskiem na plecach. Udajesz się do łazienki, gdzie bierzesz szybki prysznic, zakładasz ubrania, a włosy splatasz w luźnego kłosa. Idziesz do kuchni, gdzie siatkarz parzy kawę.
-Łazienka wolna. - klepiesz przyjmującego po lewej łopatce.
Syczy z bólu.
-Co się stało? - pytasz przerażona. - Przecież to nie było mocno.
Podnosisz koszulkę siatkarza, lecz nie widzisz nic i musi ją ściągnąć. Nagle zauważasz ranę o długości około piętnastu centymetrów i kilka mniejszych zadrapań. Uśmiechasz się pod nosem. Wasze nocne przygody chyba za mocno zadziałały na ciało chłopaka.
-Wojtuś... przepraszam cię. - mówisz ze śmiechem.
-Za co?
-Za to. - zrobiłaś zdjęcie, a następnie pokazałaś mu je.
-No przecież nic się nie stało. - śmieje się. - Widzę, że bardzo ci się podobało i musiałaś na czymś się wyładować, a że to były moje plecy...

*
do napisania!
Tęczowa.



1.50 - Ee.. ja tylko tam młodo wyglądam.
Padłam! :D

sobota, 26 lipca 2014

Zwycięstwo piąte.

5.


Nagle słyszysz dosyć niepokojące dźwięki z salonu, gdzie w dalszym ciągu siedzi Wojciech, Andrzej, Karol i Paweł. Postanawiasz zobaczyć, co się dzieje w pomieszczeniu obok i wychodzisz z sypialni. Widok wbija Cię w ziemię. Wszędzie wala się popcorn, chipsy i butelki z wodą owocową. Tak, dziś nie ma alkoholu.
-Panowie, mogę wiedzieć, co się tu stało? - pytasz.
-Yy... Tak jakby... Świętujemy wygraną Borussi. Ale kochanie, spokojnie, my to wszystko posprzątamy. - przyjmujący całuje Cię w policzek, a następnie idzie do kuchni po worki na śmieci.


Chwilę później, gdy wszystkie przekąski zostały zebrane z łóżka (tak, potem wylądowały na ziemi), układasz się wygodnie na kanapie i obserwujesz poczynania chłopaków.
-Karolku.. Jeszcze tam. - zwracasz się do środkowego pokazując palcem miejsce.


Gdy chłopaki już wychodzą, a Wojtek zamyka za nimi drzwi i przekręca zamek, Ty dalej odpoczywasz w salonie. Przyjmujący podchodzi do Ciebie i kładzie się obok.
-Wiesz.. Tak sobie myślałem ostatnio... - zaczął.
-Że? - pytasz, kiedy zamilkł na dłuższą chwilę.
-Wiem, że jeszcze jest trochę czasu, ale gdzie będziemy w tym roku spędzać święta?
-W tamtym roku był Andrychów..
-To teraz Kęty? -pyta.
-Zobaczy się jeszcze, kotku.


Następny dzień. Dwudziesty ósmy października. Budzisz się kilka minut po dziewiątej. Lekko potrząsasz siatkarza za ramię i szepczesz do ucha:
-Wojtuś, wstawaj, spóźnisz się.
-Nie mamy dziś treningu. - mamrocze do poduszki i przewraca się na drugi bok tak, że teraz doskonale widzisz jego twarz.
Otwiera jedno oko i spogląda na Ciebie z uśmiechem.
-Uwielbiam ten widok. - mówi.
-Ten? To znaczy? Rozwiń swoją myśl. - prowokujesz go delikatnie.
-Jak jesteś taka rozbudzona, masz odstające na wszystkie strony włosy, bez makijażu..
-Ty mój romantyku. - całujesz go lekko i chcesz już wstać, ale przyjmujący nie daje za wygraną.
Łapie Twoją dłoń i ciągnie w swoją stronę.
-Nie mam dziś treningu, ty też masz wolne. Może ostaniemy dziś w łóżku?
-Chciałbyś.
-Nalegam.
-Wiem, że dziś są twoje urodziny i zapewne będę spełniać każdą twoją zachciankę,
ale tak dobrze to nie ma. No, ruszaj tyłek i do łazienki.
-Okej, okej...


Gdy siatkarz jest w łazience, robisz omlety, nalewasz soku pomarańczowego do szklanek i wyciągasz ze schowka w fotelu prezent dla Wojtka. Schowałaś go właśnie tam, bo wiedziałaś, że nigdy nie zajrzy w to miejsce.
Po wspólnym śniadaniu, które przyjmującemu bardzo smakuje, wręczasz prezent i składasz życzenia.
-I wiesz... powołania, zdobycia złota na Mistrzostwach i spełnianiach wszystkich marzeń, kochanie. - mówisz na koniec.
-Dziękuję ci bardzo.
Chłopak otwiera nieduże płaskie pudełko i uśmiecha się szeroko.
-Skąd wiedziałaś? - pyta, wyciągając czarne rękawki.
-A skąd mogłam wiedzieć? Ostatnio jak byliśmy na zakupach szukałeś ich.
-Są świetne! - od razu przymierza i zdaje się, że już ich tego dnia nie ściągnie.


Wieczorem każesz Włodarczykowi się przebrać, sama robisz to samo. Na pytanie, co ma założyć, wyciągasz ubrania, które wydają Ci się być odpowiednie.
Już kilka minut po dwudziestej jedziecie ulicami Bełchatowa. Dziś za kierowcę robisz Ty, chcąc dać Wojtkowi 'wolne'.
Zatrzymujecie się na jednym z parkingów, gdzie czeka już na Was Kłos. Zawiązujecie oczy przyjmującemu i prowadzicie do jednego z niedaleko znajdujących się budynków.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyczy tłum, gdy weszliście do środka.
Włodarczyk jest w szoku. Patrzy na Ciebie z niedowierzaniem, a Ty posyłasz mu ciepły uśmiech.
-Ty to zorganizowałaś?
-Z małą po...
-Kocham cię. - nie daje Ci dokończyć i zatyka Twoje usta swoimi.


Ludzie zaczynają skandować 'gorzko', a Ty zdzielasz z łokcia swojego chłopaka.
-No co?
Siatkarz jest zadziwiony tym, że udało Ci się ściągnąć nawet ludzi z Kęt i Andrychowa. Wszystkim bardzo dziękuje za życzenia i obecność, a potem zdmuchuje świeczki z tortu przedstawiającego koszulkę Skry z numerem '12'.
-Jesteś wielka! - Włodarczyk patrzy na Ciebie z ogromną miłością. - Jak ci się udało to wszystko zorganizować?
-Ma się ludzi od tego. - puszczasz mu oczko, a zaraz koło Was pojawia się Wrona.
-No i co? Dwadzieścia trzy pyknęło.. Jak się z tym czujesz? - Kraczący udaje dziennikarza.
-No wiesz.. Niby tak samo, ale jednak inaczej...
-To bardzo interesujące... Opowiesz nam o tym?
-Jeszcze dziś rano spokojnie sobie zjadłem śniadanie, spokojnie zjadłem obiad i nie spodziewałem się, że aż tak moja kochana dziewczyna mnie zaskoczy.
-Dziękujemy za poświęcenie czasu, przed państwem Wojciech Włodarczyk!
-Dziękuję!
-Mówiła dla państwa Krystyna Czu.. Andrzej Wrona!


-Kochanie, nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. - szepcze, gdy tańczycie do 'Let her go'.
-Ale co ja takiego zrobiłam? Zebrałam ludzi, znalazłam miejsce.. Wszystko.
-Jesteś wielka! Kocham cię.
Już po chwili przyjmujący znalazł drogę do twoich ust.


*
Hmm... ;>
Co sądzicie?
tęczowa.

Ps.
Czo to GoPro robi z ludźmi... ;o


wtorek, 22 lipca 2014

Zwycięstwo czwarte.

4.


Budzisz się rano przy przyjmującym. Nie śpi już. Wstukuje w swojego samsunga kolejne literki. Próbujesz odczytać tekst wiadomości, jednak nie udaje Ci się to. Pieprzony krótkowidz – myślisz.
-Z kim piszesz? - pytasz.
-Nie śpisz?
-Jak widać.
Wojtek wskazuje palcem swój policzek, na którym po chwili składasz delikatny pocałunek.
-No więc?
-Kłos siedzi teraz na treningu i chyba się mu nudzi.
Patrzysz na zegar... 8.20.
-Hmm.. Ciekawe.. Falaski nie ma? - dziwisz się lekko.
-Nie wiem. Dobra, to co? Śniadanko, a potem... spacerek?
-A bardzo chętnie.


Cały dzień spędzacie w domu Twoich rodziców. Zalegacie huśtawkę w ogródku. Jak dobrze, że jest tak duża i długa. Włodarczyk spokojnie się mieści. 
-Mógłbym tak już do końca.. - mamrocze.
-Eche. Też cię kocham.
-Jak już wybudujemy własny dom to będziemy mieć taki ogród.
-Cieszę się niezmiernie. - mówisz na pół przytomna. Śpisz. 


Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Wieczorem wyruszacie do domu rodziców Włodarczyka. Już we wtorek w południe pojawiacie się w Bełchatowie.
Siatkarz udaje się na popołudniowy trening, a Ty rozpakowujesz torby.


-Już jestem! - słyszysz z przedpokoju.
-Głodny?
-Jak wilk! Wiesz... Chłopaki wpadną wieczorem, okej?
-Spoko, nie ma problemu. Jakaś specjalna okazja?
-Hm.. No wiesz... - przytula Cię i wędruje wzrokiem po całym salonie waszego mieszkania. - Borussia dziś gra... I Karol z Wroną przyjdą... Zatorski miał się jeszcze napatoczyć... Kocham cię.
-Należy mi się coś za to.
-Tak płacić to ja mogę zawsze. - całuje Cię delikatnie, a następnie zaczynacie jeść późny obiad.


Włodarczyk w łazience, a Ty czytasz właśnie biografię Anastasiego. Wreszcie znalazłaś czas, by dokończyć ją, zaczynając jeszcze w Austrii. Słyszysz dzwonek do drzwi. Idziesz je otworzyć, ale przechodząc koło pomieszczenia, w którym przebywa przyjmujący, udaje Ci się wyhaczyć jakieś niepokojące dźwięki.
-Bo ty jesteś zajebista, to sprawa jest oczywista. - charakterystyczna piosenka zespołu Weekend.
-Włodarczyk, pierdoło, cicho bądź.
-Dlaczego po nim krzyczysz? - Kłos udaje, że się zbulwersował.
-Bo go kocham, Karolku.
Udzielasz odpowiedzi środkowemu, a następnie obaj całują Cię w policzek na powitanie. W tym momencie do mieszkania wpada spóźnialski libero.
-Co to miało znaczyć? - pyta podnosząc lewą brew.
-Pawełku... Jakby ci to wytłumaczyć, żebyś zrozumiał.. - Kraczący obejmuje ramieniem Zatiegi i idąc do salonu, tłumaczy mu różne kwestie.
-No co zrobisz? Nic nie zrobisz. - siatkarz, który pozostał z tobą wzrusza ramionami, przepuszcza Cię przodem i idziecie za chłopakami.

-Kochanie! Przyniesiesz mi bokserki? Te ze słonikami! - Wojtek drze się z łazienki, zapewne nie świadomy tego, że obecni już siatkarze wszystko słyszą.
Wy zwijacie się ze śmiechu na kanapie.
-Tak, tak. Już idę.
Szybko odnajdujesz w garderobie bieliznę i dajesz ją swojemu chłopakowi.
-Z czego się śmiejesz? - pyta.
-Z niczego, kotku.
-No, ale widzę...
-Wiesz.. Chłopaki siedzą w salonie..
-O kurwa.


*
Fajna reakcja (y) 
kto uważa, że wstyd - komentuje :D
tęczowa.

Idealna fryzurka musi być :)
Zdjęcie własne :)
Kopiowanie tylko za zgodą ;)

sobota, 19 lipca 2014

Zwycięstwo trzecie.

3.


Miguel zgodził się na trzy dni wolnego. Zaraz następnego dnia wyruszacie do Kęt. Pogoda jak na październik Wam dopisuje. Ze schowka samochodu odkopujesz jakieś stare płyty, które chwilę później znajdują swoje miejsce w odtwarzaczu. Po około dwóch i pół godzinie jesteście już w Twojej rodzinnej miejscowości na jednym z mniejszych osiedli. Wojtek parkuje samochód, a później, wysiadając z auta, wyciągacie małe, podróżne torby. Otwierasz drzwi wejściowe i o mało nie zderzasz się ze swoją mamą, które właśnie chciała Was powitać.
-Justynka! Wojtek. Jak cudownie was znów widzieć!
-Cześć mamo. - przytulasz ją.
-Dzień dobry!


Swoje rzeczy zanosicie do twojego pokoju na poddaszu. Rzucacie je w kąt, a sami lądujecie na dużym łóżku.
-Boże. Ale jestem zmęczony.
-Nie tylko ty. - przytulasz się do przyjmującego, a on obejmuje cię ramieniem. - Chętnie bym poszła spać...
-To śpij. - cmoka Cię w czoło.
-Pamiętasz jak to było, jak przyjeżdżałeś do mnie? Tak zaraz po meczu...
-No ba. Jasne, że pamiętam. Przychodziłem tu, odkładałem książkę, którą czytałaś, gasiłem lampkę, przytulałem cię i zasypiałem...
-A ja się męczyłam, bo nie mogłam spać.
-Oj tam. - całuje się w czoło po raz milionowy tego dnia.


Po krótkim odpoczynku postanawiacie zejść na dół, by przywitać się ze Twoimi rodzicami. Długo opowiadacie o życiu w Bełchatowie. Mieszkacie tam zaledwie dwa miesiące. Cieszycie się jednak z transferu przyjmującego, bo Austria nie była dla was za ciekawa, mimo że siatkarz zdobył tytuł Mistrza. Po południu postanawiacie wyjść na spacer i zmierzacie w kierunku hali. Spotykacie tam znajomych, siatkarzy miejscowej drużyny pierwszoligowej, z którymi się dawno nie widzieliście. Długo rozmawiacie, jednak musicie już wracać do domu.
-Pojedziemy jeszcze do moich rodziców? - pyta przyjmujący.
-Jasne. - odpowiadasz mu z uśmiechem na ustach. - Uprzedzisz ich?
-Może nie? - szczerzy się do Ciebie jak głupi, a następnie szybko daje Ci buziaka.
-Ależ pan jest romantyczny, panie Włodarczyk.
-No ba!


Gdy przyjmujący zajmuje łazienkę, Ty stoisz w oknie i obserwujesz parę żegnających się nastolatków pod domem naprzeciwko. Z Wami było tak samo. Kiedy czas spędzaliście u chłopaka, odwoził Cię potem pod sam dom, przytulał, całował w czoło i mówił, że jesteś dla niego najważniejsza.
Nagle czujesz ręce Włodarczyka oplatające Twoje ciało i jego podbródek na Twojej głowie. Twoje lekko ponad sto siedemdziesiąt centymetrów dają o sobie znać.
-Dziękuję, że jesteś. - szepczesz.
-Patrząc na nich przypominałaś sobie jak to było z nami, prawda?
-Jasnowidz się znalazł. - kierujesz swój wskazujący palec między jego żebra.
-Twoja mama dała mi coś jak byłaś w łazience. - przyjmujący oddala się od Ciebie, by po chwili wyciągnąć z szafki nocnej gruby album. - Zbierała to od czasu, gdy się poznaliśmy.
-O kurcze... Chodź. - ciągniesz go za rękę i wygodnie usadzacie się na łóżku, uprzednio przykrywając kołdrą.

Pierwsza strona... Wasze chyba pierwsze zdjęcie. Staliście zaraz przy trybunach andrychowskiej hali. Ty miałaś 18 lat, przyjmujący 19. Na fotografii chłopak przeciera włosy prawą ręką, a ty poprawiasz spadającą z ramienia torbę. Rozmawiacie.

-Spotkamy się jeszcze?
-Kiedyś na pewno.
-To może po następnym meczu jakaś kawa?
-Bardzo chętnie.

Przewracacie kolejne karty albumu ze zdjęciami. Powracacie razem do tych chwil, kiedy poznaliście się, pierwszy raz powiedzieliście 'kocham', pierwszy raz chwyciliście za rękę, pocałowaliście, poznaliście swoich rodziców.
Układasz głowę w zagłębieniu obojczyka przyjmującego. Spoglądasz jeszcze tylko na telefon w celu sprawdzenia godziny.
-Włodarczyk, do spania. Po jedenastej już jest. - mamroczesz.
-No już, kochanie. Tylko oglądnę do końca.
-Jutro dokończymy.
-Ech.. no dobrze. Ale coś na dobranoc mi się należy.
Muskasz delikatnie jego usta, a chłopak wydaje z siebie dźwięk zadowolenia.
-Dobranoc, kochanie. Śpij dobrze.
-Kocham cię.
Wtulasz się w niego, obejmuje Cię ramieniem i oddajesz się w krainę Morfeusza.


*

Dziękuję za dziś :)
Co myślicie?
tęczowa.

sobota, 12 lipca 2014

Zwycięstwo drugie.

2.


-Wojtek. - lekko potrząsasz ramię przyjmującego chcąc, by się obudził.
-Hm?
-Wstawaj, spóźnisz się na trening..
-Nieee... Nie chcę.. Wolę zostać z tobą.. - mamrocze i przygniata Cię ciężarem swojego ciała.
-Włodarczyk, deklu, wstawaj.
-Nie ma opcji, kotku.
-Bo nie dostaniesz kolacji! - grozisz, a siatkarz leniwie podnosi się z łóżka.
-Kochanie, ja cię bardzo kocham, ale powiedz mi jedno. Po co ty mnie ściągasz z łóżka o tej porze? Mógłbym jeszcze spokojnie pospać dziesięć minut...
-A po tych dziesięciu minutach latałbyś jak oparzony po mieszkaniu krzycząc 'gdzie są moje rękawki?!', prawda?
-Jak ty mnie już znasz... - całuje Cię przelotnie i udaje się do łazienki.


Jecie razem śniadanie, a potem siatkarz wychodzi na trening. Ty w tym czasie sprzątasz w mieszkaniu. Gdy wszystko już posprzątałaś, dzwoni Twój telefon.
-Mama? - dziwisz się.
-Dzień dobry, córeczko.
-Cześć mamo. Przepraszam, nie spodziewałam się.


Twoja rodzicielka chciała się z Wami spotkać, z Tobą i przyjmującym. Trasa Bełchatów – Kęty, droga prawie dwustu kilometrów nie widziała Ci się za bardzo. Z mamą zawsze miałaś świetny kontakt. Była Twoją przyjaciółką. Zawsze się jej mogłaś zwierzyć lub powierzyć największą tajemnicę. Nigdy nie zapomnisz dnia, kiedy powiedziałaś jej o Wojtku. Poznałaś go na jednym z meczów andrychowskiego MKSu. Dokładnie pamiętasz miejsce na trybunach, sektor drugi, miejsce czwarte. Pierwszy rząd. Ukradkowe spojrzenia w oczy. Nigdy by Ci nie przyszło do głowy, że możesz mieć takiego Wojtka Włodarczyka 'na własność'.


W samo południe w mieszkaniu zjawia się Twój przyjmujący. Wchodzi do kuchni, gdzie przebywasz, całuje w policzek, a następnie otwierając lodówkę, wyciąga z niej butelkę wody mineralnej. Opiera się o blat, na którym kroisz warzywa do sałatki.
-Moja mama dzwoniła. - mówisz nagle.
-Tak? I co?
-Chce, żebyśmy przyjechali.
-No i co zrobimy z tym fantem?
-Nie wiem. Chcę pojechać do niej, ale teraz w ogóle nie ma czasu na takie rzeczy.
-Jak to nie ma czasu?
-Wojtek...
-To zależy od ciebie. - przytula cię. - Pojadę nawet teraz jak tu stoję.
-Jutro macie mecz z Bielskiem... - przypominasz mu.
-No i co?
-Nie może ot tak nie zagrać.
-Kochanie, jeśli powiem Miguelowi, że to bardzo ważna sprawa, to na pewno mnie puści. - przerywa na chwilę. - A Bielsko to przecież beniaminek.


Kolejny dzień. Czwartek. Wieczorem mecz. Późnym popołudniem zaczęłaś przygotowywać ubrania. Postawiłaś na jasne dżinsy i czarną meczową koszulkę z napisem 'Włodarczyk' na plecach. Już o siedemnastej trzydzieści siedzisz na trybunie bełchatowskiej hali, a obok ciebie żona Daniela Plińskiego. Zawsze siadacie obok siebie w sektorze dla rodzin.
-Jaki wynik odstawisz? - zapytała.
-Trzy do zera.
-A MVP?
-Jasne, że Wojtek. - zaśmiałaś się.
-A w ogóle jak między wami?
-Dobrze. Jak zawsze. Co prawda zdarzy nam się tam jakaś drobna sprzeczka, ale po pięciu minutach o niczym nie pamiętamy.
-Założę się, że to Wojtek pierwszy przeprasza.
-Dokładnie. Potem przynosi mi żelki i jest wszystko okej.
Wybuchacie śmiechem.
-Cieszę się, że go poznałam. Czuję się przy nim taka bezpieczna i wiem, że nigdy mi się nic nie stanie.
-To kiedy możemy się spodziewać zaproszenia na ślub?
-Pytaj tego pana tam. - wskazujesz na przyjmującego, który właśnie stoi za linią dziewiątego metra, by wykonać ostatni serwis na rozgrzewce.


Zaczął się mecz. Falasca dał Wojtkowi szansę i wyszedł na boisko w pierwszej szóstce. Tuż przed pierwszym gwizdkiem Włodarczyk spojrzał na Ciebie i puścił buziaka w powietrzu. Odpowiadasz mu na to wskazując zaciśnięte kciuki.
Przyjmujący zagrał bardzo dobre spotkanie, jednak MVP zgarnął Mariusz Wlazły. Dobrze obstawiłaś, wynik trzy zero. Chłopaki szybko ogarnęli się po meczu, a gdy już ludzie wychodzili z hali, ruszyłaś w kierunku szatni.
-Gratuluję, panowie. - mówisz, znajdując się już w pomieszczeniu. - Ale moglibyście tu sprzątnąć.
-Dobra, dobra. Chodźmy. - powiedział Wojtek, chwytając Cię w talii i równocześnie poprawiając na ramieniu torbę. - Dom?
-Tak, jestem zmęczona.


Jecie szybko kolację, a po posiłku zasiadacie w salonie i oglądacie jakiś pierwszy lepszy znaleziony w telewizji film. Siedzicie przytuleni do siebie, a po zakończeniu seansu, udajecie się do sypialni, gdzie po kilku minutach już śpicie.


*
tyle :)

Ha, zastanawiacie się dlaczego jako miejscowość dziewczyny wybrałam taką małą mieścinę
jaką są Kęty, tak?
Otóż chodzi o to, że główni bohaterowie tak jak napisałam 'poznali się na meczu andrychowskiego MKSu'.
Andrychów leży około piętnastu kilometrów od Kęt :)
A może wzięłam je dlatego, że troszkę te znam? Nawet troszeczkę bardzo :D
Mieszkam w miejscowości obok, choć za niedługo już oficjalnie będę mieszkanką Kęt :)
A może je kojarzycie? Piotrek Gruszka i Mateusz Mika :)

tęczowa.

wtorek, 8 lipca 2014

Zwycięstwo pierwsze.

1.

-Zatorski! - wydzierasz się widząc jak młody libero po raz kolejny podkrada ciastka z torby.
-Oj no dobra..
Zabrałaś słodycze na halę, by choć troszkę umilić trening chłopakom, no ale co, jak Paweł Ci je ciągle wyjada? Postanawiasz odebrać mu torbę i sama się z nią siłujesz.
-Już nie będę, mamo... - mówi udając skruszonego.
-Lepiej dmuchać na zimne, wiesz?
-Ech...

Pewnym krokiem wchodzicie do Energii, gdzie wszyscy zawodnicy już się rozgrzewają. Jedynie Zati się spóźnił, ale dał znać o tym trenerowi.
-Jak ci się podoba w Bełchatowie? - zagaduje, gdy idziecie korytarzem do szatni.
-Jest w porządku. W Austrii nie za bardzo mi się podobało.
-Jeździsz za nim wszędzie?
-Odkąd jesteśmy razem. - odpowiadasz z uśmiechem przysiadając na ławce przed pomieszczeniem, w którym siatkarz za chwilę będzie się przebierał.
-Zakochańce.

Jesteście razem już w Bełchatowie od sierpnia, a jest październik. Zdążyliście poznać już wszystkich w klubie. Zadomowiliście się. On nie wie na ile tu zostanie, a Ty chciałabyś żeby do końca. Ale to niemożliwe. Wiesz o tym. On musi się rozwijać, a jeden klub Mu tego nie zagwarantuje. Mieszkacie w przytulnym mieszkanku niedaleko bełchatowskiej hali. Każdą wolną chwilę spędzacie w ten sam sposób od czterech lat – cieszycie się sobą.
-Dzień dobry, kochanie. - całuje Cię w policzek, a potem odbiera od Ciebie pakunek
z pączkami. - Mówiłem Ci już jak bardzo Cię kocham?
-Powtarzasz mi to codziennie.

Miguel nie jest zadowolony, że 'tuczysz' mu zawodników takimi rzeczami, ale później sam podkrada Ci słodkość. Po zakończeniu treningu wspólnie udajecie się na obiad do małej restauracji w centrum. Siadacie gdzieś w kącie tak, by mieć choć trochę prywatności. Przytuleni do siebie wybieracie jedzenie, a potem w ciszy spożywacie posiłek.
-Cieszę się, że wyjechaliśmy z Austrii. - mówi siatkarz.
-Ja też.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi, że źle się tam czułaś?
-Nie czułam się tam źle. Po prostu lepiej jest w Polsce.
-Dziękuję, że jesteś.

*

Na początek tyle :)
Teraz obstawiajcie kim jest główny bohater.
Powodzenia, tęczowa.

Pees. Jesteście ciekawi skąd pochodzi tytuł? Wystarczy, że na niego klikniecie :)
Odnośnik do YouTube'a.