27.
-Co się stało? - pyta.
-Błagam. Jedźmy do domu.. - płaczesz w jego koszulkę.
-Chodź.
Ciągnie Cię za rękę i prowadzi do samochodu. Jedziecie w ciszy. Delikatnie pociągasz nosem. Wojtek kładzie dłoń na Twojej nodze i lekko ją gładzi.
-Słońce, powiedz mi, co się stało?
-On..
-Natan?
-Tak.
-Spokojnie. - radzi.
-On.. dobierał się do mnie.
-Co?! Zajebię skurwysyna! Niech tylko go zobaczę!
-Wojtek.
-Co "Wojtek"?! Pożałuje.
W milczeniu docieracie do mieszkania. Wchodzicie do środka, ściągasz buty, przebierasz się
i kładziesz do łóżka. Po chwili Włodarczyk leży obok Ciebie.
-Spokojnie, Słońce. Już wszystko w porządku. - przytula Cię. - Góraleczko, ja kocham cię. - śpiewa cicho do Twojego ucha. - Góraleczko, wśród dróg i rzek, góraleczko, podaj swą dłoń, góraleczko, w chmurach, w chmurach nasz dom... ♪
-Nie jestem góralką. - stwierdzasz, delikatnie odwracając się w jego stronę.
-Kęty to prawie góry.
-Do Zakopca jeszcze kawał drogi..
-Oj tam. Kocham cię. Pamiętaj o tym.
-Pamiętam.
WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...
-Ten chuj dobierał się do Justyny. - mówisz do Kwasowskiego.
-Co?! - krztusi się piwem. - W sumie, dlaczego jej tu z nami nie ma?
-Jest w Kętach. Chciała trochę odpocząć, wzięła urlop... Kamil, boję się o nią.
-Spokojnie. Wujo Kamiś zadba. - śmieje się przyjmujący bielskiego zespołu.
-Mówię poważnie.
-Trzeba skopać dupę temu całemu Natanowi czy jak mu tam było.
-To nic nie da. Muszę poszukać nowego mieszkania.
-To też nic nie da. Bełchatów nie jest duży. - uświadamia Ci.
-Zemsta?
-Zemsta.
Przygotowania do ślubu pochłonęły Was bez reszty. W końcu jest już październik, a uroczystość zaplanowana jest na czerwiec. PlusLiga ruszyła, więc wszystko jest praktycznie na głowie Justyny.
Wszystko wybrane - kościół, sala, catering, orkiestra. Tylko sukni i garnituru brak. Justyna pozostawia Ci wolną rękę, aczkolwiek boi się Twojego wyboru. Chłopaki z drużyny zapewnią ją, że byle czego Ci kupić nie pozwolą. Już w grudniu wisi w szafie.
Zdecydowaliście, że ślub odbędzie się w Kętach. Mijają miesiące, a stres zżera Was coraz bardziej...
JUSTYNO JASIŃSKA...
Kwiecień. Skra zdobywa Mistrza. Radości nie ma końca. Tydzień po mistrzowskiej fecie razem z Moniką jedziesz kupić suknię. Późno. Fakt. Wchodzicie do jednego z łódzkich salonów sukien ślubnych i zamieracie.
-Ja ja dziś stąd wyjdę to będzie dobrze. - śmiejesz się.
Przymierzasz jedną, drugą, trzecią suknię. Wszystkie są piękne, ale żadna nie jest idealna.
-No wyłaź już! - woła Zatorska.
Wychodzisz z przymierzalni w długiej śnieżnobiałej sukni. Idealnie ukazuje talię, ma długi tren i wycięte plecy.
-O matkoo.. Ściągaj, kupujemy, nie patrz na inne! - żona libero wpycha Cię z powrotem do przymierzalni. - Tylko szybko.
Fart, że nie miałam sukni szytej na miarę. Wtedy musiałabyś czekać i czekać. Po wszystkim idziecie do najlepszej kawiarni w Manufakturze i zamawiacie tradycyjnie late i tiramisu.
-Już niedługo. - śmieje się Zatorska.
-Boję się.
-Czego?
-Wszystkiego.
-Jesteś już tyle lat z Włodkiem i się boisz? - nie dowierza.
-Chodzi o to, że boję się tego stresu związanego ze ślubem i w ogóle..
-Spoko, dasz radę. Ja dałam.
Słyszysz dźwięk swojego telefonu.
-Przepraszam cię, ale Wojtek dzwoni. - mówisz. - No co jest, Słońce?
-Kiedy będziesz? - pyta smutnym głosem.
-Do dwóch godzin.
-Co? Tak długo? Niee. Wracaj tu do mnie. Teraz, natychmiast. - idziesz o zakład, że tupnął nogą.
-Kochanie. Spokojnie. Kupiłam suknię.
-Ooo.. Jaka? Jaka?
-Zobaczysz za dwa miesiące.
-No zapomnij, jeszcze dziś sobie ją pooglądam.
-To ty zapomnij. Pa, kocham cię.
*
Krótko, bo i weny i czasu brak. Dużo nauki. Zbyt dużo. Głowa mi pęka.
Sprawy miłosne też nie są na właściwym torze. Kurdełke.. Pieprzy się coś.
On to jednak jest przystojny...
-Spokojnie, Słońce. Już wszystko w porządku. - przytula Cię. - Góraleczko, ja kocham cię. - śpiewa cicho do Twojego ucha. - Góraleczko, wśród dróg i rzek, góraleczko, podaj swą dłoń, góraleczko, w chmurach, w chmurach nasz dom... ♪
-Nie jestem góralką. - stwierdzasz, delikatnie odwracając się w jego stronę.
-Kęty to prawie góry.
-Do Zakopca jeszcze kawał drogi..
-Oj tam. Kocham cię. Pamiętaj o tym.
-Pamiętam.
WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...
-Ten chuj dobierał się do Justyny. - mówisz do Kwasowskiego.
-Co?! - krztusi się piwem. - W sumie, dlaczego jej tu z nami nie ma?
-Jest w Kętach. Chciała trochę odpocząć, wzięła urlop... Kamil, boję się o nią.
-Spokojnie. Wujo Kamiś zadba. - śmieje się przyjmujący bielskiego zespołu.
-Mówię poważnie.
-Trzeba skopać dupę temu całemu Natanowi czy jak mu tam było.
-To nic nie da. Muszę poszukać nowego mieszkania.
-To też nic nie da. Bełchatów nie jest duży. - uświadamia Ci.
-Zemsta?
-Zemsta.
Przygotowania do ślubu pochłonęły Was bez reszty. W końcu jest już październik, a uroczystość zaplanowana jest na czerwiec. PlusLiga ruszyła, więc wszystko jest praktycznie na głowie Justyny.
Wszystko wybrane - kościół, sala, catering, orkiestra. Tylko sukni i garnituru brak. Justyna pozostawia Ci wolną rękę, aczkolwiek boi się Twojego wyboru. Chłopaki z drużyny zapewnią ją, że byle czego Ci kupić nie pozwolą. Już w grudniu wisi w szafie.
Zdecydowaliście, że ślub odbędzie się w Kętach. Mijają miesiące, a stres zżera Was coraz bardziej...
JUSTYNO JASIŃSKA...
Kwiecień. Skra zdobywa Mistrza. Radości nie ma końca. Tydzień po mistrzowskiej fecie razem z Moniką jedziesz kupić suknię. Późno. Fakt. Wchodzicie do jednego z łódzkich salonów sukien ślubnych i zamieracie.
-Ja ja dziś stąd wyjdę to będzie dobrze. - śmiejesz się.
Przymierzasz jedną, drugą, trzecią suknię. Wszystkie są piękne, ale żadna nie jest idealna.
-No wyłaź już! - woła Zatorska.
Wychodzisz z przymierzalni w długiej śnieżnobiałej sukni. Idealnie ukazuje talię, ma długi tren i wycięte plecy.
-O matkoo.. Ściągaj, kupujemy, nie patrz na inne! - żona libero wpycha Cię z powrotem do przymierzalni. - Tylko szybko.
Fart, że nie miałam sukni szytej na miarę. Wtedy musiałabyś czekać i czekać. Po wszystkim idziecie do najlepszej kawiarni w Manufakturze i zamawiacie tradycyjnie late i tiramisu.
-Już niedługo. - śmieje się Zatorska.
-Boję się.
-Czego?
-Wszystkiego.
-Jesteś już tyle lat z Włodkiem i się boisz? - nie dowierza.
-Chodzi o to, że boję się tego stresu związanego ze ślubem i w ogóle..
-Spoko, dasz radę. Ja dałam.
Słyszysz dźwięk swojego telefonu.
-Przepraszam cię, ale Wojtek dzwoni. - mówisz. - No co jest, Słońce?
-Kiedy będziesz? - pyta smutnym głosem.
-Do dwóch godzin.
-Co? Tak długo? Niee. Wracaj tu do mnie. Teraz, natychmiast. - idziesz o zakład, że tupnął nogą.
-Kochanie. Spokojnie. Kupiłam suknię.
-Ooo.. Jaka? Jaka?
-Zobaczysz za dwa miesiące.
-No zapomnij, jeszcze dziś sobie ją pooglądam.
-To ty zapomnij. Pa, kocham cię.
*
Krótko, bo i weny i czasu brak. Dużo nauki. Zbyt dużo. Głowa mi pęka.
Sprawy miłosne też nie są na właściwym torze. Kurdełke.. Pieprzy się coś.
On to jednak jest przystojny...
tęczowa.
Widzę, że cierpimy na to samo, albo przynajmniej na coś bardzo podobnego, jeśli chodzi o drugą linijkę podpisu. :/
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.
Przyspieszyłaś ostro, już ślub, ale leci... Tak słodko. Mimo wszystko ja czekam na baby booom :D ma być i to już :D i na zemstę, bo czuję, że będzie słodka :D
oo widzę, że nie jestem sama.. ://
UsuńPrzyspieszyłam, bo nie ma na co czekać :D
Spokojnie, spokojnie, zemsta będzie :D
Laska... 11 dni i nie wytrzymuję pdychiczicznie :D Uuuu... Zemsta ♡
OdpowiedzUsuńna dniach! będzie na dniach!
Usuńpostaram się wyjściem na bbts - zaksa :D