Music

sobota, 26 lipca 2014

Zwycięstwo piąte.

5.


Nagle słyszysz dosyć niepokojące dźwięki z salonu, gdzie w dalszym ciągu siedzi Wojciech, Andrzej, Karol i Paweł. Postanawiasz zobaczyć, co się dzieje w pomieszczeniu obok i wychodzisz z sypialni. Widok wbija Cię w ziemię. Wszędzie wala się popcorn, chipsy i butelki z wodą owocową. Tak, dziś nie ma alkoholu.
-Panowie, mogę wiedzieć, co się tu stało? - pytasz.
-Yy... Tak jakby... Świętujemy wygraną Borussi. Ale kochanie, spokojnie, my to wszystko posprzątamy. - przyjmujący całuje Cię w policzek, a następnie idzie do kuchni po worki na śmieci.


Chwilę później, gdy wszystkie przekąski zostały zebrane z łóżka (tak, potem wylądowały na ziemi), układasz się wygodnie na kanapie i obserwujesz poczynania chłopaków.
-Karolku.. Jeszcze tam. - zwracasz się do środkowego pokazując palcem miejsce.


Gdy chłopaki już wychodzą, a Wojtek zamyka za nimi drzwi i przekręca zamek, Ty dalej odpoczywasz w salonie. Przyjmujący podchodzi do Ciebie i kładzie się obok.
-Wiesz.. Tak sobie myślałem ostatnio... - zaczął.
-Że? - pytasz, kiedy zamilkł na dłuższą chwilę.
-Wiem, że jeszcze jest trochę czasu, ale gdzie będziemy w tym roku spędzać święta?
-W tamtym roku był Andrychów..
-To teraz Kęty? -pyta.
-Zobaczy się jeszcze, kotku.


Następny dzień. Dwudziesty ósmy października. Budzisz się kilka minut po dziewiątej. Lekko potrząsasz siatkarza za ramię i szepczesz do ucha:
-Wojtuś, wstawaj, spóźnisz się.
-Nie mamy dziś treningu. - mamrocze do poduszki i przewraca się na drugi bok tak, że teraz doskonale widzisz jego twarz.
Otwiera jedno oko i spogląda na Ciebie z uśmiechem.
-Uwielbiam ten widok. - mówi.
-Ten? To znaczy? Rozwiń swoją myśl. - prowokujesz go delikatnie.
-Jak jesteś taka rozbudzona, masz odstające na wszystkie strony włosy, bez makijażu..
-Ty mój romantyku. - całujesz go lekko i chcesz już wstać, ale przyjmujący nie daje za wygraną.
Łapie Twoją dłoń i ciągnie w swoją stronę.
-Nie mam dziś treningu, ty też masz wolne. Może ostaniemy dziś w łóżku?
-Chciałbyś.
-Nalegam.
-Wiem, że dziś są twoje urodziny i zapewne będę spełniać każdą twoją zachciankę,
ale tak dobrze to nie ma. No, ruszaj tyłek i do łazienki.
-Okej, okej...


Gdy siatkarz jest w łazience, robisz omlety, nalewasz soku pomarańczowego do szklanek i wyciągasz ze schowka w fotelu prezent dla Wojtka. Schowałaś go właśnie tam, bo wiedziałaś, że nigdy nie zajrzy w to miejsce.
Po wspólnym śniadaniu, które przyjmującemu bardzo smakuje, wręczasz prezent i składasz życzenia.
-I wiesz... powołania, zdobycia złota na Mistrzostwach i spełnianiach wszystkich marzeń, kochanie. - mówisz na koniec.
-Dziękuję ci bardzo.
Chłopak otwiera nieduże płaskie pudełko i uśmiecha się szeroko.
-Skąd wiedziałaś? - pyta, wyciągając czarne rękawki.
-A skąd mogłam wiedzieć? Ostatnio jak byliśmy na zakupach szukałeś ich.
-Są świetne! - od razu przymierza i zdaje się, że już ich tego dnia nie ściągnie.


Wieczorem każesz Włodarczykowi się przebrać, sama robisz to samo. Na pytanie, co ma założyć, wyciągasz ubrania, które wydają Ci się być odpowiednie.
Już kilka minut po dwudziestej jedziecie ulicami Bełchatowa. Dziś za kierowcę robisz Ty, chcąc dać Wojtkowi 'wolne'.
Zatrzymujecie się na jednym z parkingów, gdzie czeka już na Was Kłos. Zawiązujecie oczy przyjmującemu i prowadzicie do jednego z niedaleko znajdujących się budynków.
-Wszystkiego najlepszego! - krzyczy tłum, gdy weszliście do środka.
Włodarczyk jest w szoku. Patrzy na Ciebie z niedowierzaniem, a Ty posyłasz mu ciepły uśmiech.
-Ty to zorganizowałaś?
-Z małą po...
-Kocham cię. - nie daje Ci dokończyć i zatyka Twoje usta swoimi.


Ludzie zaczynają skandować 'gorzko', a Ty zdzielasz z łokcia swojego chłopaka.
-No co?
Siatkarz jest zadziwiony tym, że udało Ci się ściągnąć nawet ludzi z Kęt i Andrychowa. Wszystkim bardzo dziękuje za życzenia i obecność, a potem zdmuchuje świeczki z tortu przedstawiającego koszulkę Skry z numerem '12'.
-Jesteś wielka! - Włodarczyk patrzy na Ciebie z ogromną miłością. - Jak ci się udało to wszystko zorganizować?
-Ma się ludzi od tego. - puszczasz mu oczko, a zaraz koło Was pojawia się Wrona.
-No i co? Dwadzieścia trzy pyknęło.. Jak się z tym czujesz? - Kraczący udaje dziennikarza.
-No wiesz.. Niby tak samo, ale jednak inaczej...
-To bardzo interesujące... Opowiesz nam o tym?
-Jeszcze dziś rano spokojnie sobie zjadłem śniadanie, spokojnie zjadłem obiad i nie spodziewałem się, że aż tak moja kochana dziewczyna mnie zaskoczy.
-Dziękujemy za poświęcenie czasu, przed państwem Wojciech Włodarczyk!
-Dziękuję!
-Mówiła dla państwa Krystyna Czu.. Andrzej Wrona!


-Kochanie, nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. - szepcze, gdy tańczycie do 'Let her go'.
-Ale co ja takiego zrobiłam? Zebrałam ludzi, znalazłam miejsce.. Wszystko.
-Jesteś wielka! Kocham cię.
Już po chwili przyjmujący znalazł drogę do twoich ust.


*
Hmm... ;>
Co sądzicie?
tęczowa.

Ps.
Czo to GoPro robi z ludźmi... ;o


2 komentarze:

  1. Zajebisty rozdział to za mało powiedziane :*. Super to zorganizowała :). Czekam na następny . Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń