Music

piątek, 17 kwietnia 2015

Zwycięstwo czterdzieste drugie: epilog.


Miłość cierpliwa jest, 
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą, nie jest bezwstydna,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się niesprawiedliwością,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje...


Było idealnie. Kto nie chciałby takiego życia? Dwoje kochających się ludzi, którzy oddaliby wszystko za drugie; długo wyczekiwane dziecko, którego śmiech sprawia, że każdy nowy dzień staje się lepszy; po prostu obecność tej drugiej duszy.
On kochał ją. Ona kochała jego. Nie wiedzieli co to kryzys w związku. Czerpali z życia pełnymi garściami. 
Co by było gdyby nie pojechała na ten mecz MKSu? Zapewne nie poznaliby się, nie zakochali w sobie, nie mieli wspaniałego syna i teraz nie siedziałaby w Jego objęciach z małym Julkiem na rękach.
-Dziękuje. - słyszy jego szept. - Dziękuję za to, że wtedy w Andrychowie dałaś mi szansę, za to, że jestem teraz tym, kim jestem, bo to głównie twoja zasługa. I za niego.

Jednak gdy zbyt długo jest idealnie, wiadomo, że niedługo nadejdzie burza. Ta burza nadeszła, gdy Julian skończył dwa lata.
-Potrzebna krew. - powiedział poważnie lekarz.
-Oddam ile będzie trzeba. - powiedziała Justyna kurczowo ściskając dłoń Wojtka.
-Państwo, jako rodzice, są potencjalnymi dawcami. Zrobimy państwu zaraz badania.
-Boże.. - westchnął siatkarz siadając na plastikowym krzesełku pod gabinetem zabiegowym. - Po co nam go dałeś, skoro chcesz nam go teraz odebrać...

Właśnie rozgrywał się ich dramat.. ich własne piekło. W głowach kotłowały się tysiące myśli, serca rozdzierały na pół, dusze jakby wyszły i poszły się przejść. To co się teraz działo było paradoksalne.
Ale przecież miłość przetrzyma wszystko...
Przecież potrafimy kochać i marzyć.
Przecież dlatego jesteśmy zwycięzcami!
Wojtek został dawcą. Transfuzja została dokonana niemal natychmiast. I to dzięki szybkiej interwencji udało się.


Dwa lata później...
Wojciechu Julianie Włodarczyku...


Czujesz pociągnięcie kołdrą, jednak wizja dalszego snu jest tak bardzo przekonująca, że nie podnosisz nawet powieki. Wiesz, że to Julek. Słyszysz jak wdrapuje się po chwili na łóżko i klepie Cię w nagie ramię. Nadal nie reagujesz. Butelka, trzymana wcześniej przez czterolatka znajduje swoje miejsce na półce obok. Syn usadawia się na Twojej klatce piersiowej 
i lekko Cię szturcha.
-Tato...
-Hm?
-Kocham cię. - słyszysz i czujesz na swoim policzku
małe usta syna.

Jesteś spełniony.



I ja też jestem spełniona.
Poryczałam się przy pisaniu tego.
Ten epilog miał wyglądać nieco inaczej, ale jestem z tego opowiadania cholernie, 
cholernie dumna! Pierwsze, które wyglądało tak, jak chciałam.
Pragnę Wam wszystkim, bez wyjątku, podziękować!
Podziękować za 47598 wyświetleń, 16 obserwatorów, 210 komentarzy (na screenie 420, bo tyle naprawdę jest, tylko na każdy odpisałam, więc 210 Waszych), za ankiety, za wszystko!



Dziękuję, że po prostu byłyście!
Teraz, jeśli oczywiście mogę, proszę, aby każdy kto tu wchodził napisał chociaż krótkie "byłam, czytałam". Chciałabym zobaczyć ile Was tak naprawdę było :)
Długie wypowiedzi mile widziane.

Cytując Andrzeja: nie mówię żegnam, mówię do zobaczenia :)
Dalej jestem aktywna na Czauderze i Kwasie. I jak pewnie parę osób wie, że za pewien czas startuję z nowym Wojtkiem, którego znajdziecie tu: KLIK!
Nie przestraszcie się, bo nic tam nie jest zrobione. Nie ma żadnego szablonu, nic, Tytuł pewnie też ulegnie zmianie. Po prostu zaklepałam link i chciałam, żebyście go miały tu i już o nim wiedziały :)

Więc...
DZIĘKUJĘ!

empty space.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zwycięstwo czterdzieste pierwsze

41.
Kto wie co czeka nas za rogiem...
czyli "Cześć! Jestem Julek!"

Ból. Niemiłosierny ból. To jedyne co teraz czujesz. Niemal rozrywa Cię od środka. To już trzecia godzina. Siedzisz oparta o Wojtka, który próbuje Ci pomóc jak tylko potrafi. Głośno oddychasz. Wdech, wydech. Wdech, wydech.
-Włodarczyk, zabiję cię kiedyś! - wyklinasz przyjmującego, na co słyszysz cichy śmiech lekarki.
-Spokojnie, kochanie.
-Zapraszam, panie Wojtku.
Siatkarz po raz ostatni czule całuje Cię w usta, a po chwili znajduje się przed tobą.
-Pani Justyno, zaczynamy.
I jeszcze większy ból. Pragniesz, by wszystko się już zakończyło... Nie mija dwadzieścia minut, a Twoje ciało ogarnia spokój. Czujesz ogromną ulgę. Podnosisz powoli głowę i widok, jak zastajesz chwyta Cię za serce. Wojtek, trzymający na rękach Waszego syna, to zdecydowanie najpiękniejszy obrazek jaki miałaś okazję podziwiać w swoim życiu. Po chwili siada obok Ciebie i podaje Ci Juliana.
-Kocham was. - szepcze. - Byłaś taka dzielna..


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


To wszystko jest jak sen i boisz się z tego snu wybudzić. Właśnie powitałeś na świecie swojego syna. Czy to nie coś wspaniałego? Siedzisz na parapecie w salonie i widzisz jak pielęgniarka zajmuje się Julianem, widzisz jak chwilę później go waży i mierzy. To co się właśnie dzieje w Twojej głowie i sercu jest nie do opisania. Po dziesięciu minutach słyszysz dźwięk swojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawia ci się znajome imię.
-Powiedziałeś Justynie? - zapytał od razu Kwasowski.
-Yy.. Jakoś nie było okazji..
-Wojtek.. Wiesz, że musisz jej to powiedzieć...
-Stary. Właśnie odebrałem poród własnego syna..
-Pierdolisz! Martyna! Pakuj się! Jedziemy do Bełchatowa! - słyszysz jak Kamil woła swoją dziewczynę.
-Oszalałeś?
-Justyna urodziła! No, pakuj się! Stary, gratuluję!
-Dzięki. - nie sposób się nie uśmiechnąć w tym momencie.
-Jak się Tyśka czuje?
-Teraz jest w porządku.
-A mały?
-Wszystko dobrze. Właśnie go mierzą, ważą i te sprawy. Kurna, Kamil, jestem tak cholernie szczęśliwy.. - mówisz i czujesz jak po policzku spływa Ci łza.
-Teraz już wszystko będzie dobrze..
-Musi być.


Pięć godzin później w Waszym mieszkaniu jest pełno ludzi - Twoi i Justyny rodzice, Kamil z Martyną, Ola z Karolem. Jednak największym zaskoczeniem jest dla Was przyjazd Piechockiego.. z Martą. Nie naciskacie na młodych, jesteście pewni, że sami nie wytrzymają i powiedzą, że coś ich łączy. Podczas gdy pielęgniarki pomagają Justynie, Ty z Julkiem siedzisz w sypialni. Trzymasz go na swoich rękach i jesteś jak zaczarowany.
-Cześć, maluchu..
Oczy zdecydowanie ma o Tobie. Gdy tak do niego mówisz, wlepia swoje wielkie czekoladowe oczka w Ciebie i mocno trzyma Twój wskazujący palec.
-Kocham was..

*

Cześć! Jestem Julek! Urodziłem się dwa dni temu, dziewiętnastego marca o godzinie jedenastej trzydzieści dziewięć. Ważę trzy kilogramy dwadzieścia deko i mierzę sobie pięćdziesiąt siedem centymetrów! Będę taki wysoki jak tatuś i też będę grał w siatkówkę. Mamusia była bardzo dzielna :) Podoba mi się tu..
Pani doktor powiedziała, że jestem zdrowy i mam dziesięć punktów.. tylko nie wiem o jakie punkty jej chodzi. Chyba już tyle zgarnąłem na boisku... 
Wujek Kamil jest zabawny. Cały czas robi do mnie śmieszne miny, a ciocia Martyna ciągle powtarza, że mam oczy po tacie.. Tata mi dał swoje? Przecież je ma.. Dziwne.
Zaraz mamusia z tatusiem wezmą mnie do łazienki i mnie wykąpią. Coś czuję, że będę płakał...
Ale to nic :) Do zobaczenia na hali jak troszkę podrosnę! Pa!

Udostępnij...

*

Wszystko jest takie.. magiczne. Trzymasz właśnie na rękach owoc Waszej miłości. Czujesz jak ogarnia Cię od środka radość. Wiesz tylko, że musisz powiedzieć Justynie o Natanie.
-Kochanie.. - mówisz ,widząc wchodzącą do sypialni Tyśkę, gdy własnie usypiasz Julka.
-Hm? - siada obok Ciebie.
-Jak byłem u Natana.. On powiedział mi, że Julek to nie mój syn, ale ja mu nie uwierzyłem.
-I bardzo dobrze.
-Kocham cię. Kocham Was.


***

"Krócej..."
To przed ostatni rozdział tej historii... Ciężko mi się z nią rozstawać, bo naprawdę pokochałam Justynę i Wojtka ;)

Jak już odpisywałam na komentarz strangebeat 3 i ktoś go czytał to już wie, że mam w planach rozpocząć kolejne opowiadanie z Wojtkiem w roli głównej i jakiś tam już zarys w głowie jest :)
A teraz mówcie co myślicie :)

Zapraszam Was na Czaudera i Kwasa :)

empty space.


piątek, 10 kwietnia 2015

Liebster Award

Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania
 za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej 
liczbie obserwatorów, więc daje możliwościach rozpowszechnienia.



Bardzo dziękuję Ci, Winka, za nominację :) Nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że ktoś docenia moje wypociny :) Wielokrotnie powtarzałam, że nie bawię się już w nominacje, nie mniej jednak postanowiłam odpowiedzieć na pytania. 
Dalsza część Liebster Award obejmuje nominację jedenastu innych blogów, czego ja nie zrobię.. Mówiłam już, że lubię łamać zasady? A nie zrobię tego z prostego powodu. Regularnie czytam tylko kilka opowiadań. Mam nadzieję, że mnie nie ukatrupicie :D


Także no.. Pytania:

Trzy rzeczy, bez których nie możesz się obejść...?
Rzeczy, więc musi to być coś materialnego... Na pewno telefon z dostępem do internetu :) Do tego dorzuciłabym bagietki do opiekania z masłem czosnkowym z Biedronki  Nigdy tego tu nie pisałam, ale gdyby tylko mój żołądek dał mi taką możliwość to ciągle bym jadła. W tym miejscu pragnę podziękować Bogu, że obdarzył mnie całkiem dobrym metabolizmem, bo jem, jem i nic nie przybieram na wadze :D Trzecią, ostatnią rzeczą jest.. hmm.. chyba jedzenie ♥ tak, bułki w sklepiku szkolnym 

Gdybyś mogła cofnąć czas to...?
To nie zawarłabym kilku znajomości, zmieniłabym parę rzeczy oraz powiedziała coś pewnej osobie..

Ulubiona książka?
Trzy: Anastasi. Krasnal, który stał się gigantem, Hobbit, czyli tam i z powrotem oraz Bez mojej zgody :)

Osoba, która jest Twoim największym autorytetem to...?
Jeżeli chodzi tu o osoby publiczne to zdecydowanie, bezapelacyjnie Mariusz Wlazły. 

Najlepszy tekst, którego nie zapomnisz do końca życia?
Pierwsze co wpadło mi do głowy to Robercik, kicia, przecież to proste - moja nauczycielka na lekcji 

W wolnych chwilach...?
Robię zdjęcia i rysuję :) Na dole wrzucę cztery z moich rysunków, z których jestem mega dumna ;)

Gdybym mogła mieć jedną super moc, wybrałabym...?
Latanie.

Ulubiony zespół muzyczny?
Z Polski to LemON, zagranicznego nie mam, a z wokalistów to Ed Sheeran i B.R.O 

Ulubiona drużyna?
Moje serce jest żółte, a płynie w nim czarna krew ♥ PGE Skra Bełchatów 
Oraz BBTS Bielsko Biała :)

Nie cierpię, gdy...?
Nie uda mi się, co sobie założyłam, gdy jestem bezsilna w jakiejś sprawie, gdy moja drużyna przegrywa... Nie cierpię wielu rzeczy :)

Uwielbiam, gdy...?
Uwielbiam uczucie, gdy wchodzę na halę, odbieram akredytację i mogę zasiąść za bandami i pisać :)
To jedno z najlepszych uczuć :)

Także no.. Moje rysunki :)
Więcej znajdziecie na instagramie @_hauriree





Dziękuję Winka jeszcze raz! 

Ps. Dzisiejszy wieczór poświęcam na pisanie, więc wieczorkiem coś na Czauderze
a możliwe, że jutro tu :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Zwycięstwo czterdzieste.

40.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...

Od pewnego czasu krąży za Tobą jedna myśl. Obawiasz się jednak podzielić swoimi przemyśleniami z Justyną. Nie masz pojęcia jak zareagowałaby. Dużo czytasz o ciąży w internecie. W szatni ostatnio częstym tematem są dzieci. Czytasz poradniki o wychowywaniu, oglądasz filmy o noworodkach. Jesteś przewrażliwiony? Nie. Chcesz jak najlepiej zadbać o swojego pierworodnego.
-Tyś.. - całujesz kobietę w kark.
-Hm?
Zbierasz się na odwagę. Teraz albo nigdy.
-Tak sobie pomyślałem.. Albo nic. - pietrasz i zaczynasz nerwowo chodzić po kuchni.
-No mów. Zacząłeś to skończ.
Odwracasz się napięcie i powoli zaczynasz:
-Wiem, że to może być już za późno.. za późno na takie decyzje.. ale co byś powiedziała na poród rodzinny? W Kętach. Albo w Andrychowie.. Albo nawet tu.
Zamiera. Pewnie od początku ciąży modliła się, żeby Ci ten plan nie wpadł do głowy.
-Skąd taki pomysł? - mówi odkładając szklankę do szafki.
-Ostatnio oglądałem film o porodach rodzinnych. Chciałbym odebrać go. Oczywiście przy lekarzu i tak dalej. Wiesz, ja spłodziłem, ja odbiorę. No kochanie.. Zgódź się.
-Wojtek.. Ja nie wiem czy będę w stanie. Wiesz, to w pewnym sensie jest dyskomfort. Wojtek, to kosztuje..
-Pieniędzmi się nie martw. Wiesz o co mi chodzi? - podchodzisz do żony i wtulasz ją 
w swoje ciało. - Chcę poczuć jak to jest. To nasz syn, taka mała kopia nas.
-Dobrze.. - wzdycha.
Zapewne teraz przeklina samą siebie, że jest za mało asertywna.
-Naprawdę?
-Tak, ale tu.
-Jesteś najlepsza.


Nadchodzi sobota - dzień wyjazdu do Natana. Kamil przyjechał już dzień wcześniej. O dziesiątej wyjeżdżacie już z Bełchatowa, by godzinę później być już pod łódzkim więzieniem. Parkujesz samochód na parkingu i wyciągając kluczyk ze stacyjki, głośno wzdychasz.
-Jesteś pewny? - pyta Kwasowski.
-Teraz już za późno na odwrót.
-Nigdy nie jest za późno. Zawsze możesz zrezygnować.
-Nie. Obiecałem sobie, że się z nim spotkam. Chodź.


Po dwudziestu minutach siedzicie w pustej sali. Stół, trzy krzesła, Kamil, Natan, Ty i stojący przy drzwiach funkcjonariusz. Starasz się zebrać myśli, ale nie potrafisz. Masz tak wiele do niego pytań..
I nie wiesz od czego zacząć. Czy się boisz? Nie. Nie masz czego.
-Po co tu przyjechałeś? - zaczyna.
-Chciałem z tobą porozmawiać. Wyjaśnić wszystko.
-Co? Boisz się, że przywiozłeś ze sobą drugiego siatkarzyka? - drwi. - Co ona w tobie widzi...
-Dlaczego chciałeś to zrobić?
-Co zrobić?
-Dlaczego chciałeś ją wykorzystać?
-Nie chciałem jej wykorzystać. Chciałem ją zdobyć.. Powiem ci coś. Jak przyjechaliście do Bełchatowa, chciałem żeby była moja. Starałem się. I wiesz? Pociesza mnie jedno. Że nigdy nie będziecie mieli dziecka.
-Właśnie chciałem cię poinformować, że Justyna ma za półtorej tygodnia termin
porodu. - mówisz spokojnie.
-To nie twoje dziecko. - Natan zaczyna nerwowo rozglądać się po sali.
-Skąd ta pewność?
-Spałem z Justyną.
-Nie wierzę ci. Jesteś żałosny. - zanosisz się śmiechem i wstajesz z krzesła. - Chodź, Kamil. Nie mam siły słuchać tego idioty.


JUSTYNO WŁODARCZYK...

Od kilku dni Wojtek nie uczęszcza na treningi, całymi dniami przesiaduje z Tobą.
To samo Ola, Karol i Andrzej. Wszystko jest już gotowe. Środkowi ledwo skończą pracę na hali, a już pojawiają się w Waszym mieszkaniu. Narzeczona Kłosa pojawia się z samego rana i pomaga ci jak tylko może.
-Justyna.. - zaczyna któregoś razu.
-Co jest?
-Pomożesz mi jak.. wiesz..? - zadaje pytanie.
-Jak będziesz już w tym stanie, w którym aktualnie jestem ja? No pewnie! Z resztą - nie masz się czego obawiać..
-Nie wcale.. Ja będę panikować, a Karol pewnie zemdleje.
-Spokojnie. - gładzisz ramię dziewczyny.

*

Przepraszam!
Mam ułożony plan w głowie, jednak żeby wprowadzić go w życie muszę zacząć nowym rozdziałem, także długość nie powala...
Ale mam usprawiedliwienie :) a mianowicie zostałam dziś ciocią i emocje nie pozwalają mi na napisanie czegokolwiek więcej :D
mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

Co powiecie na pomysł Wojtka?

Postaram się początkiem tygodnia wrzucić coś na Czaudera :) trochę już napisane jest, wystarczy dokończyć :)
Także.. idę chyba się napić z tych emocji :D
Trzymajcie się! :*
I wesołych świąt! :*

empty space.

poniedziałek, 2 marca 2015

Zwycięstwo trzydzieste dziewiąte.

39.
Wolności swej dziś daj mi część


-Nasz Karolek zostanie tatusiem.. nieprawdopodobne.. - uśmiechasz się do Włodarczyka, gdy idziecie już na parking.
-Pozazdrościł mi.
-Tak, tak. Z pewnością.
-Dobra, wracajmy już, bo chcę to łóżeczko składać.


Po godzinie wchodzicie do mieszkania. Wszystkie zakupy dla dziecka lądują w salonie na kanapie, a rzeczy do domu w kuchni. Pierwsze co robi Wojtek to przynosi do dużego pokoju ogromne pudełko, w którym znajdują się poszczególne elementy łóżeczka dla Juliana oraz potrzebne narzędzia.
-Zaczynamy eksperyment. - śmieje się, naciskając spust wkrętarki.
-Eksperyment? Nie zapominaj, że w tym będzie spało nasze dziecko i to musi być bezpieczne.
-Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Po piętnastu minutach salon wygląda jak plac budowy. Przyjmujący wszystko sobie porozkładał tak, by nic się nie zgubiło, a elementy mebelka ułożył w jednym miejscu. Ty w tym czasie zajmujesz się rozpakowaniem i uporządkowaniem zakupów dla dziecka.
-Jakoś nie wyobrażam sobie Karola w roli ojca... - zaczyna siatkarz.
-Da radę.
-No to będą ten sam rocznik.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...

Powoli kończy się luty. Wracasz popołudniowego treningu, jednak zanim wejdziesz do mieszkania, wyciągasz ze skrzynki pocztę. Parę rachunków, mnóstwo ulotek i list zaadresowany do Ciebie. List z łódzkiego więzienia. Już wiesz co w nim będzie. Zastanawiasz się tylko czy odpowiedź będzie pozytywna czy negatywna. Wchodzisz do domu, rozbierasz się, torbę z treningu rzucasz już w przedpokoju, a następnie siadasz w kuchni i kładziesz przed sobą kopertę. Boisz się ją otworzyć. Boisz się, że odpowiedź będzie nie taka jak chcesz. W tym momencie w pomieszczeniu pojawia się Justyna.
-Cześć, skarbie. - gładzi Twoje ramię, a Ty odwracasz się w jej stronę tak, by mogła usiąść na Twoich kolanach.
-Hej, słońce.
-Co jest? - pyta widząc Twój wyraz twarzy.
-Miguel dał nam popalić. Jestem potwornie zmęczony.
-A to co?
-Z Łodzi. Zaraz dowiem się czy mam widzenie z Natanem czy nie..
-Kochanie.. Prosiłam cię. Nie brnij w to..
-Muszę dowiedzieć się prawdy.
-Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
-Jak się dziś czujesz? - zmieniasz szybko temat.
-Julek daje mi dziś nieźle w kość. Ciągle kopie i ma czkawkę.
Od razu kładziesz rękę na brzuchu Justyny, a po chwili czujesz delikatnie kopnięcia.. Uśmiechasz się szeroko.
-Jeszcze niecały miesiąc.. - szepczesz.


List otwierasz dopiero wieczorem. Siadasz z kubkiem herbaty na parapecie, kiedy Justyna zajmuje łazienkę. Wpatrujesz się w panoramę Bełchatowa. Z drżącymi rękami otwierasz kopertę. Czytasz szybko wstęp, a następnie przechodzisz do części właściwej.
Pański wniosek został rozpatrzony pozytywnie. Data widzenia została ustalona na 23.03 br. na godzinę 11.00. W razie chęci przesunięcia terminu prosimy o kontakt.
-Fuuuuuk!
Z kartki papieru wzrok przenosisz na wiszący na ścianie zegar. 19.02. Już za późno, żeby zadzwonić i przełożyć widzenie. Postanawiasz, że zrobisz to rano, tymczasem sięgasz po telefon i wybierasz numer Kamila. Przyjmujący odbiera dopiero po dłuższej chwili.
-Jest sprawa. Jesteś mi potrzebny. - mówisz bez ogródek.
-No... co jest?
-Przyznano mi widzenie... Pojedziesz ze mną?
-Jasne, stary. Przecież już ci to mówiłem.
-Tyle, że na dwudziestego trzeciego marca...
-I co w związku z tym?
-Justyna ma na dwudziestego trzeciego termin..
-No to dzwoń tam i przekładaj! Dziecko ci się będzie rodzić, a ty się będziesz
po więzieniach włóczył!
-No co ty nie powiesz? - zaczynasz się śmiać. - Jutra rano zadzwonię. Czyli mogę na ciebie liczyć?
-Na mnie zawsze. Tylko daj znać wcześniej.
-Dzięki!


Nazajutrz wstajesz na dwadzieścia minut przed godziną dziewiątą. Zerkasz w prawo. Justyna jeszcze śpi. Nie chcąc jej budzić, delikatnie wstajesz z łóżka i udajesz się do kuchni. Zaparzasz kawę, wlewasz mleko, lekko słodzisz i trzymając kubek z napojem oraz kanapkę z serem w ręce siadasz na kuchennym parapecie, zaraz obok doniczki z jakimś kwiatkiem. Gdy zegar wskazuje równą dziewiątą, zeskakujesz z miejsca siedzenia i otworzywszy lodówkę, postanawiasz, że zrobisz na śniadanie naleśniki z czekoladą. Tylko one wychodziły Ci zawsze idealne. Ponownie włączasz czajnik, do ulubionego kubka Justyny wrzucasz torebkę jej ulubionej herbaty o smaku muffinki jagodowej, a gdy wszystko jest gotowe, całość układasz na tacy i zanosisz do sypialni.
-Widzę, że moja królowa już wstała. - mówisz, widząc przeciągającą się na łóżku żonę.
-O śniadanko! Nie dość, że wyglądam jak ciężarówka to jeszcze przez ciebie będę jeszcze szersza.
-Za to moja własna piękna i jedyna ciężarówka.
-Nie słodź mi już tak, bo się zarumienię.
-Rumień się. Proszę bardzo. - uśmiechasz się szeroko. - Życzę smacznego, a ja tymczasem lecę pod prysznic, a potem na trening.


Kilka minut po wpół do dziesiątej wsiadasz do samochodu. Jednak przed odpaleniem pojazdu wyciągasz z kieszeni spodni telefon i wybierasz numer zapisany na kartce papieru. Rozmowa traw dosłownie minutę. Rozłączasz się, a następnie dzwonisz do kolejnej osoby.
-Przyszła sobota. Jedenasta rano. Odpowiada?


*


Powrót!
Przepraszam Was, Kochane, że coraz częściej daję ciała, ale po prostu wena nie chce ze mną współpracować.Nie mam nawet jak się usprawiedliwić. To już powoli koniec tej historii. Myślę, że będzie jeszcze około trzech, czterech, maksymalnie pięciu rozdziałów.
W tym miejscu chciałabym Was gorąco zachęcić do odwiedzenia uzależniającego. :)
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)

empty space.
















wtorek, 10 lutego 2015

Zwycięstwo trzydzieste ósme.

38.


Budzisz się na kilka minut przed w pół do dziewiątą. Wojtka obok siebie nie ma, ale słyszysz śmiechy dochodzące z innej części mieszkania, więc zapewne panowie urzędują w kuchni. Leżysz, wpatrując się w biały sufit Waszej sypialni.. Wydarzenia wczorajszego dnia wprowadziły coś niefajnego do Waszego życia i masz co do tego złe przeczucia. Boisz się. O Wojtka, o maleństwo. 
O Kamila też. To on był i nadal jest aniołem Waszego związku. Nadal nie możesz zrozumieć, po co Wojtek chciał się spotkać z Natanem. Sprawa przecież dawno skończona.
Za piętnaście dziewiąta postanawiasz wstać. Zarzucasz na siebie cienki szlafrok i udajesz się do kuchni. Z siatkarzami witasz się całusem w policzek, a następnie zaparzasz sobie filiżankę herbaty.
Jesz lekkie, ale pożywne śniadanie, a później udajesz się do łazienki.
-Wiesz, kochanie.. - zaczyna Wojtek, gdy wychodzicie z przychodni. - Tak sobie pomyślałem, że może skręcę dziś to łóżeczko, co? Potem może nie być czasu.
-Jeśli ci się chce to możesz skręcić.
-Zwerbuję Kamila. A może jeszcze pojedziemy na zakupy? Wiesz, butelki, smoczki, jakieś ubranka..
-Chce ci się?
-Jasne! - jego optymizm na prawdę zaraża. - Olimpia? Czy Łódź?
-Pojedźmy najpierw do domu. Chciałabym się przebrać.
-Jak sobie pani życzy.


W mieszkaniu zastajecie pakującego się Kwasowskiego. Dziwi was to, bo przecież Kamil miał zostać u Was jeszcze dzień.
-Muszę. Piotrek dzwonił...
-Trener siła wyższa. - mówi Wojtek. - Dzięki za wszystko, stary.
-Nie ma sprawy. Dzwoń jak coś. Jak trzyma się Julian? - zwraca się do Ciebie.
-Najlepiej jak tylko jest to możliwe. - odpowiadasz z uśmiechem.
-To dobrze. Bardzo dobrze. Dobra, muszę iść, żeby jeszcze na popołudniowy trening zdążyć. Pa, Tysiu. - całuje Cię w policzek. - Na razie, stary.
-Do zobaczenia.
-To co? Ja się idę przebrać i możemy jechać.
Z sypialnianej szafy wyciągasz luźniejsze ubrania. Stawiasz na czarne legginsy i luźną beżową koszulkę z rękawem trzy czwarte. Poprawiasz delikatny makijaż i pojawiasz się koło przyjmującego.
-Manu czy Olimpia? - pyta siatkarz.
-Manufaktura.
-No to jedziemy.
Przyjmujący zakłada buty, zarzuca na siebie kurtkę i bierze z szafki kluczyki, a następnie otwiera Ci drzwi. Podróż do Łodzi mija Wam w przyjemnej atmosferze. Rozmawiacie na temat przygotowań, zakupów dla Juliana, skręcenia łóżeczka. Nawet kłócicie się o to, po kogo stronie łóżka będzie stało.
-Boję się porodu. - mówisz obracając na palcu złotą obrączkę.
-Będę przy tobie. Nie bój się. - Włodarczyk kładzie swoją dłoń na Twoim udzie i delikatnie je gładzi.
-Chcesz być przy tym?
-Oczywiście, że chcę. Chcę widzieć jak rodzi się mój syn. To chyba normalne. Plus jeszcze to, że nie chcę cię zostawiać.


Zakupy dla malucha typu butelki, smoczki i tym podobne, postanawiacie zrobić w Realu. Zabieracie ogromny wózek i ruszacie na podbój marketu. W końcu docieracie do odpowiedniego działu, a Wojtek trafia do raju. Nie mija dziesięć minut, a koszyk macie w połowie załadowany. Problem pojawia się przy smoczkach. Ty stoisz z żółtym cumelkiem w zielone kropki z napisem I love my Mammy, a Wojtek z błękitnym w paski i tekstem I love my Daddy.
-Niebieski bardziej pasuje do chłopca. Żółty mu weźmiesz? - próbuje Cię przekonać Włodarczyk.
-Nie jest podpisane, że dla dziewczynki..
-Ech.. Obydwa?
-Obydwa.
Dalej. Butelki. Tutaj poszło łatwo. Wzięliście dwie większe przezroczyste. Z wanienką też nie musieliście iść na kompromis. Postawiliście na błękitną w zielone kropki. Do tego oczywiście mydełka, olejki, chusteczki, pieluszki i tego typu rzeczy. Gdy trafiacie na stoiska z ubrankami... Nie możecie się zdecydować.
-Patrz jakie ładne. - bierzesz z półki niebieskie, bo jakie inne, śpiochy w granatowe gwizdki.
-Bierzemy.
Patrzysz na rozmiar, a następnie wkładasz do koszyka. Kiedy zatrzymujecie się przy zabawkach, zostawiasz koszyk przy Wojtku i idziesz sprawdzić cenę kilku produktów, na które zdecydowaliście się wcześniej. Zajmuje Ci to dosłownie dwie minuty, a gdy wracasz widzisz Wojtka w jego własnym świecie. Siatkarz siedzi na sklepowej posadzce przed stoiskiem z zabawkami. Nie możesz się powstrzymać i robisz mu zdjęcie, które po chwili ląduje na Twoim instagramie z dopiskiem Wojciech Włodarczyk w swoim żywiole.
-Ej! - oburza się.
-Trudno.
-Jeszcze nosidełko. - wskazuje na przedmiot.
-Tak, tak. Wózek już jest, łóżeczko też.. W takim razie mamy chyba wszystko.
-Co? Już? - siatkarz chyba na prawdę się napalił.
-Kochanie, przypominam ci, że w tamtym miesiącu byliśmy na całkiem podobnych zakupach..
-Doobra. Chodź po to nosidełko.
Po dwudziestu minutach rozważań na temat wyboru, postawiliście na kolor zielony. Po chwili płacicie za zakupy i już idziecie do samochodu, by wszystko spakować, kiedy ktoś nagle zawołał:
-Czekajcie!
Odwracacie się równocześnie a za Wami biegną Karol z Andrzejem.
-No nareszcie usłyszeliście. Zakupy dla Juliana?! Jezu, ale to śliczne! Patrz, Wronka. - Karol wyciąga z wózka śpiochy. - Nawet ja bym do tego wszedł.
-Tobie się to nawet na głowę nie zmieści, debilu. - gasi jego zapał drugi środkowy.
-Och Andrzejku, Andrzejku... Zobaczysz jak będziesz miał własne dzieci... - zamyśla się Kłos.
-Kłosu.. czy ty chcesz nam coś powiedzieć?
-O kurwa.


*


Mogą pojawiać się krótsze rozdziały, ale za to częściej :)
co sądzicie?

nie wypełniłaś jeszcze ankiety? zapraszam na sam dół strony ;)
empty space.



piątek, 6 lutego 2015

Zwycięstwo trzydzieste siódme.

37.

-Widzą panowie.. Skoro znaliście się na tyle dobrze, nie będę tego ukrywać... Mogę jednak liczyć, że ta informacja nie zostanie przekazana dalej?
-Oczywiście. - zapewniacie razem z Kamilem.
-Natan.. On.. - kobieta rozkleja się.
-Coś się z nim stało? - pyta cicho Kwasowski.
-On jest w więzieniu.
Zamurowało Cię. Z resztą nie tylko Ciebie. Kamila też.
-Ale.. Jak to w więzieniu..?
-Jest mi ciężko cokolwiek o tym mówić..
-Błagam panią.. To jest bardzo ważna sprawa.
-W październiku zgwałcił pewną dziewczynę i znęcał się nad nią. - mimo że mówiła o własnym synu, nie wyrażała emocji. Może uroniła kilka łez, ale na tym się skończyło.
-Bardzo nam przykro. - powiedział bielszczanin. Ty nie dałeś rady.
-Spokojnie..
-Moglibyśmy wiedzieć u jakim więzieniu przebywa? Chcielibyśmy go odwiedzić, wyjaśnić parę spraw..
-W Łodzi.

Jesteś zszokowany. Zdruzgotany. Po piętnastu minutach wychodzicie z domu pani Zofii i wsiadacie do samochodu. Zajmujesz miejsce za kierownicą, ale obawiasz się.
-Możesz ty prowadzić? - pytasz przyjaciela.
-Jasne.
-Czyli było tego więcej...
-Najwidoczniej. Kurwa, co za skurwysyn.
-Muszę do niego pojechać. - stwierdzasz.
-Raczej nie teraz. Musisz widzenie załatwić.
-Spoko. Załatwi się. Dobra, jedźmy do domu.
-Powiesz Justynie?
-Nie wiem. Nie chcę jej martwić. Szczególnie teraz. Boję się o nią.
-Nie mów jej.. Nie mów dopóki to wszystko się nie wyjaśni..


Wracacie do Bełchatowa. Całą drogę milczysz, bo nie możesz uwierzyć w to, czego się się dowiedziałeś. Zaskoczyła Cię reakcja pani Zofii. Mówiła przecież o własnym synu, a była taka spokojna... Nie pojmujesz tego. Ty byś tak nie mógł.
W tym momencie uświadamiasz sobie, że musisz jeszcze bardziej dbać o Justynę i Julka. 
Zmęczenie całym dniem bierze górę i w połowie drogi zasypiasz , jednak powrót mija bardzo szybko i już przed dwudziestą pojawiasz się w domu. Zmuszasz Kamila, żeby został na noc, bo nie będzie wracał po nocy do Bielska. Wchodzicie do mieszkania i już od progu Justyna zalewa Cię milionem pytań.
-Jezu, Wojtek, gdzie ty się cały dzień podziewałeś!? Dlaczego nie odbierasz telefonu?!
Spoglądasz na komórkę. Fakt. Trzydzieści cztery nieodebrane połączenia od Justyny, siedem od Kłosa i jedenaście od Wrony.
-Przepraszam. Mieliśmy dziś ciężki dzień. - całujesz żonę w usta i gładzisz dosyć duży już brzuszek.
Po chwili udajesz się do salonu i wyciągasz z barku dwa kieliszki i butelkę zero siedem.
-No co tak stoisz? - zwracasz się do Kwasowskiego, który w dalszym ciągu stoi w przejściu.
-Wojtek, nie wiem czy to dobry pomysł..
-Ale ja wiem. - mówisz nalewając ciesz do szkła.
-Zapomnij. Nie w tym stanie. - Kamil odbiera Ci z rąk butelkę, której zawartość wylewa do zlewu i to samo czyni z kieliszkami.
-Powaliło cię?!
-Może mi to ktoś do jasnej cholery wyjaśnić?! - krzyczy Justyna.
-Kochanie, spokojnie. Nie denerwuj się. - uspokajasz dziewczynę, przytulając ją do siebie.
-W tej chwili czekam na wyjaśnienia.
Patrzysz na przyjaciela i mimiką twarzy zadajesz pytanie powiedzieć? Siatkarz delikatnie kiwa głową i udaje się do łazienki.
-Byłem u pani Zofii. - zaczynasz siadając na kanapie i sadzając sobie Justynę na kolanach.
-Jakiej znowu pani Zofii?!
-Matki Natana.
-Jezusmaria, Wojtek, po co?! Wszystko się skończyło! Musisz znowu zaczynać?!
-On jest w więzieniu.
Dziewczyna zamiera.
-Jak to.. Jak to w więzieniu?
-Zgwałcił pewną dziewczynę i znęcał się nad nią. - odpowiadasz spokojnie.
-Jezu...
-Chodź spać. Musisz odpocząć. Z resztą, ja też.
Odprowadzasz Justynę do sypialni, a następnie przynosisz świeżą pościel Kamilowi. Chwilę rozmawiacie, a następnie żegnając się idziecie spać.


Bierzesz szybki prysznic, a następnie kładziesz się do łóżka. Wtulasz ciało Justyny w swoje i całujesz ją w głowę. Chciałbyś, żeby wszystko się ułożyło. Za niedługo w Waszym życiu pojawi się ta mała istotka i pragniesz, żeby do tego czasu wszystko było w porządku.
-Kochanie.. - słyszysz.
-Tak?
-Ale ta dziewczyna nie jest w ciąży?
-Nie mam pojęcia, skarbie.
-Opowiedz mi wszystko. - odwróciła się w Twoją stronę.
-Byliśmy pod Łodzią. Skłamaliśmy, mówiąc, że mamy do Natana sprawę, ale nie możemy nawiązać z nim kontaktu...
-Po co wy tam pojechaliście?
-Bo chciałem się z nim spotkać i potrzebowałem jego adresu.
-Ale po co ty się z nim chciałeś spotkać? - widzisz jak po jej policzku spływa łza. Ścierasz ją palcem, a następnie całujesz dziewczynę w czoło. - Odpowiedz.
-Chciałem się z nim rozliczyć. - zaciskasz szczękę.
-Ryzykowałeś.
-Wiem. Dlatego pojechałem tam z Kamilem. Śpij już. Jutro trzeba wcześnie wstać.
Na dziesiątą do lekarza.
-Dobranoc.
-Kocham cię, śpij dobrze.
-Ja ciebie też.


*

Zaskoczone? :D
Lubię takie zwroty akcji :D
Czyżby szykowały się jakieś kłopoty?

remember: jeśli jesteś nowa, czeka ankieta na dole strony ;)
empty space.

uwielbiam to zdjęcie Kamila.

środa, 4 lutego 2015

Zwycięstwo trzydzieste szóste.

36.
Byłaś jedyną, która mnie znała naprawdę...


Kolejne już wspólne święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Pierwsze z maleństwem pod Twoim sercem. Czujesz, że to będzie wyjątkowo magiczny czas. Dzień przed wigilią wyruszacie do Andrychowa, gdzie spędzicie jeden dzień świąt. Do marca już nie daleko. Boisz się. Bardzo się boisz.
Podróż w rodzinne strony zajmuje Wam przeszło trzy godziny. Jazda samochodem, gdy się jest w ciąży bywa męcząca, ale postoje Ci pomagały.
Wigilia mija w przyjaznej atmosferze. Z resztą - jak zwykle. Po kolacji udajecie się z Wojtkiem do sypialni na górze i ciesząc się swoją obecnością wpatrujecie w pięknie oświetlony Andrychów.
-Brakowało mi tego, wiesz? - słyszysz. - Od początku sezonu tak naprawdę nie mieliśmy czasu, żeby pobyć sam na sam.
-To twoja praca, kochanie. Nie zmienisz tego.
-Wiem.. Nie chcę was zostawiać. Szczególnie teraz..
-Spokojnie. - zapewniasz go swoim uśmiechem. - Ał..
-Co się dzieje?!
-Kopnął.
-Kocham was.. Jesteście największym szczęściem jakie mnie spotkało.


Kolacja w Kętach przebiega podobnie. Twoja mama uparła się, że musi mieć Wasze zdjęcie, gdy jesteś jeszcze w ciąży. Marta szybko złapała za aparat i zabrała się za robienie fotografii. Przed pasterką siedzicie jeszcze z rodziną i wspominacie jak to się poznaliście. W momencie gdy Twoja siostra wychodzi na piętro po album ze zdjęciami, mama idzie zrobić napoje, a tata udaje się do łazienki, dzwoni telefon nastolatki. Sięgasz po niego i patrzysz na wyświetlacz. Kacper. Chwilę się zastanawiasz, ale odbierasz w celu poinformowania chłopaka, że Marta zaraz wróci i oddzwoni.
Jakie jest Twoje zdziwienie gdy po drugiej stronie słyszysz Piechockiego.
-Kacper? - pytasz lekko zaskoczona, a Włodarczyk spogląda na Ciebie.
-Justyna..?
-No nie wierzę.. Młody Kacper Piechocki zaleca się do mojej własnej siostry..
-Ej! Spokojnie. My się tylko kolegujemy. To nie tak jak myślisz. Mogę rozmawiać z Martą?
-Wiesz co.. Nie ma jej narazie.. Poszła na chwilę na górę. Coś przekazać, Kacperku?
-Nie, Justynko. Zadzwonię później. Dziękuję i życzę wesołych świąt.
-Dziękujemy! Wzajemnie.
Rozłączasz się i wybuchasz śmiechem.
-Ta, co tak Piechockiego nie chciała.


Gdy nastolatka wchodzi do salonu bez entuzjazmu mówisz, że dzwonił libero. Dziewczyna spogląda na Ciebie z oczami wielkości pięciozłotówki.
-Co?!
-Nic. Powiedział, że oddzwoni. Nie chwaliłaś się.
-Nie ma czym. - mówi przez zaciśnięte zęby i wyrywa Ci swój telefon z ręki. - Nigdy więcej!


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU..


Znalazłem.
Kilka dni po Nowym Roku dostajesz smsa od Kwasowskiego i natychmiast
do niego oddzwaniasz.
-Dawaj. - mówisz nawet nie witając się.
-Mickiewicza siedemdziesiąt sześć.
-Pojedziesz ze mną?
-Jasne. Będę jeszcze dziś. - zapewnia i szybko się rozłącza.


I faktycznie, po południu w Waszym mieszkaniu zjawia się Kamil.
-A trening? - pytasz na wstępie.
-Powiedziałem Piotrkowi, że to bardzo ważna sprawa i muszę wyjechać z Bielska
na kilka dni. Zgodził się.
-Dzięki, stary.
-Od czego ma się przyjaciół. - uśmiecha się, a Ty już wiesz, że wszystko pójdzie
zgodnie z planem. - Justyny nie ma?
-Jest u Moniki. Wraca wieczorem. Jedziemy od razu?
-Jasne.


Po godzinie dojeżdżacie na miejsce. Parkujesz auto na podjeździe małego jednorodzinnego domu
i wypuszczasz głośno powietrze.
-Wojtek.. Wiem, że pytam późno, ale jak to rozegramy? - pyta bielski siatkarz, patrząc gdzieś daleko przed siebie. - Wejdziesz i kurwa powiesz 'wie pani.. pani syn chciał zgwałcić moją żonę'?
-Tak. I będę miał kobietę na sumieniu, bo dostanie zawału. Jasne, że nie.
-Masz jakiś plan?
-Powiem, że jestem jego starym znajomym. Z tym w sumie nie skłamię.. Dodam, że straciliśmy kontakt, a teraz mam do niego sprawę.
-A niby skąd masz jej adres? Przecież nie powiesz prawdy skąd go wziąłeś..
-Yy.. Kiedyś mi go zostawił. Jakby się coś działo czy coś. No dam radę. Coś wymyślę.


Niepewnie pukasz w drzwi frontowe domu. Po chwili otwiera je niska kobieta na oko koło sześćdziesiątki. Robi zdezorientowaną minę, a Tobie brakuje języka.
-W czym mogę panom pomóc? - pyta.
-Yy.. Dzień dobry. Nazywam się Wojciech Włodarczyk, a to mój przyjaciel Kamil Kwasowski. Pani Zofia Kowalewska?
-Tak, to ja.. Ale o co chodzi?
-Jestem dawnym znajomym pani syna, Natana.. Moglibyśmy chwilkę porozmawiać? To ważne.
-No nie wiem... - kobieta cofa się do mieszkania i już chce zamykać drzwi, ale jej przerywasz.
-Kilka minut. Niech nam pani pozwoli wejść.
Ulega.


Siadacie w salonie. Pomieszczenie jest przestronne, w jasnych kolorach. Wszędzie wisi pełno zdjęć.
-W takim razie w czym mogę panom pomóc? - pyta matka Natana.
-Zacznę może od początku. Kilka lat razem z moją żoną mieszkaliśmy obok pani syna w Bełchatowie. Kolegowaliśmy się jak to po sąsiedzku. Po pewnym czasie kontakt się urwał, bo po ślubie przeprowadziliśmy się do innego mieszkania. Jakiś czas temu miałem do niego pewną sprawę, jednak okazało się, że już nie mieszka pod tamtym adresem. Telefonu też nie odbiera. Nie ma takiego numeru. - widzisz jak kobieta zaciska dłonie ze zdenerwowania. - Pomyśleliśmy, że pani na pewno będzie wiedzieć, a nie ukrywam, zaczynamy się martwić.
-Widzą panowie.. Skoro znaliście się na tyle dobrze, nie będę tego ukrywać... Mogę jednak liczyć, że ta informacja nie zostanie przekazana dalej?


*

wróciłam!
wena. jest wena! ;D
co sądzicie?


bonus:
jeśli znajdują się tu jacyś czytelnicy BBcouples, pewnie wiecie, że blog został usunięty.
składało się na to kilka czynników, przede wszystkim pomysł jak szybko wpadł do głowy tak szybko z niej wyparował..
ale..
mam coś nowego :)
uzależniający.
pomysł jest od A do Z i go nie zmienię ;)
tak samo jak tu: ankieta po lewej stronie ;)
ZAPRASZAM!

empty space.






wtorek, 13 stycznia 2015

Zwycięstwo trzydzieste piąte.

35.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Po dwóch dniach wracacie do Bełchatowa, wracasz do treningów. Rutyna? Was nie dotyczy. Pragniecie, by ta mała istotka była już przy Was. Nie możecie doczekać się narodzin. Termin porodu Justyna ma na dwudziestego trzeciego marca. Okropnie boisz się tego. Ona z resztą też. Za niedługo zaczynacie chodzić do szkoły rodzenia. Idiotyzm? Nie. Chcecie się do tego przygotować, by poszło jak najlepiej. W poniedziałek pojawia się na waszym treningu Monika. Zatrzymujesz ją na chwilę.
-Możemy dziś pogadać? - pytasz cicho. 
Nie chcesz by ktokolwiek to usłyszał.
-Yy.. No tak, obiecałam.
-Po treningu?
-Jasne. Wywinę się jakoś z domu, żeby Paweł nie podejrzewał.
-Będę czekał na Narutowicza.
-Okej. Do zobaczenia.


Trening wcale nie chciał szybko minąć. Wręcz przeciwnie. Chciałeś mieć już rozmowę z Zatorską za sobą. Nie wiedziałeś o co mogło chodzić i bałeś się tego. Nie mogłeś skupić się na wykonywanych ćwiczeniach, więc Miguel zwolnił Cię wcześniej. W szatni od razu napisałeś wiadomość do Moniki. Zgodziła się spotkać wcześniej, więc czym prędzej spakowałeś swoje rzeczy i udałeś się w stronę placu Narutowicza. Po piętnastu minutach byłeś na miejscu. Monika czekała już na jednej z ławek. Przyszła z małą Zosią.
-Hej. - mówisz z uśmiechem.
-Cześć.
-Chciałem się z tobą spotkać, bo kiedyś..
-Doskonale wiem o co chodzi, Wojtek. - przerywa Ci. - Wtedy.. kiedy Natan u nas był... Wtedy co ty też przeszedłeś.. On chciał ode mnie adres Justyny.
-Tyle wiem. Chodzi mi o to, co działo się wcześniej.
-On.. wiele razy do nas przychodził. Wypytywał o Justynę. Tyle, że kiedyś jak przyszedł.. Złożył nam propozycję. - mówi najciszej jak tylko potrafi.
-Jaką? - próbujesz wyciągnąć z dziewczyny jak najwięcej informacji.
-No.. Tak jakby.. Chciał nam zapłacić, żebyśmy was rozdzielili. Paweł miał uwieść Justynę.
-Co?!
-Wojtek.. Oczywiście, że się nie zgodziliśmy. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Chowasz twarz w ręce oparte na kolanach.
-Paweł od razu wyrzucił go z mieszkania. - dodaje.
-Dzięki, Monia.
-Za co ty mi dziękujesz?
-Za to, że mi powiedziałaś..
-Chcesz coś zrobić?
-Chcę z nim porozmawiać..
-Ale przecież to wyjechał z Bełchatowa..
-Jakoś go namierzę.


JUSTYNO WŁODARCZYK...


Leniwie wstajesz z kanapy i idziesz otworzyć drzwi. Ktoś chyba jest pewny, że jesteś w środku. Wojtek jeszcze na treningu, powinien być gdzieś tak za godzinę. Udajesz się do drzwi i otwierasz.
-Nie wierzę! Szanownemu panu chciało się nas odwiedzić.. Wchodź.
-Mamy wolne popołudnie. Jakbyś nie pamiętała to jutro gramy ze Skrą..
-I moje serce po raz kolejny rozdzielone. - mówisz udając płacz, jednocześnie przytulając się do Kwasowskiego.
-Tęskniłem za wami. Wstyd przyznać, ale naprawdę tęskniłem. Jak się czuje przyszła mama? Jezu, ale już widać.. Mogę?
-Jasne. - uśmiechasz się do przyjmującego, po czym siatkarz kładzie swoją dłoń na Twoim brzuchu.
-O jaaa.. kopnął. - przyjmujący jest zaczarowany. - No cześć, maluchu. Tu wujek. A w ogóle to wiecie jaka płeć?
-Właśnie masz do czynienia z Julianem Włodarczykiem.
-Jednak się uparł.
-Chodź, nie będziemy przecież tak tu stać.


Stawiasz wodę na kawę, a sobie przygotowujesz herbatę. Kroisz na kawałki ciasto, które upiekłaś rano. Patrzysz jeszcze przelotnie na zegar - szesnasta dziesięć.
-Wojtek powinien być do godziny. - mówisz wchodząc do salonu. - Wy już po treningu?
-Tak. Jeszcze wieczorem mamy mały rozruch. Grucha nam trochę odpuścił.
-O której jutro mecz?
-Siedemnasta.. Nie wiesz?
-Hm.. Ostatnio się trochę w tym pogubiłam.
-Nie rozumiem. - przyjmujący robi śmieszną minę.
-Wojtek jest trochę nadopiekuńczy i coraz rzadziej pojawiam się na meczach...
Siatkarz zaczyna się śmiać.
-Szczerze? Martynie też bym chyba zabronił.


*

Jest tyle, bo weeeeny brak, a Karolina się już upomina :D
Także rozdział zostawiam Wam, a ja lecę dalej szukać studiów..
Tak, jestem w 1 liceum i już szukam studiów :p

tęczowa.






poniedziałek, 5 stycznia 2015

Zwycięstwo trzydzieste czwarte.

34.



Otwierasz leniwie oczy i tępo patrzysz w sufit. Jest godzina ósma czterdzieści. Włodarczyka koło Ciebie nie ma. Jest już na treningu. Jutro jedziecie do Kęt, a potem do Andrychowa. Wszystkich świętych. Wypad na Bielsko w pakiecie? Czemu nie?
Wstajesz powoli z łóżka, stawiasz wodę na herbatę, idziesz do łazienki, potem jesz pożywne śniadanie. Ostatnimi czasy Wojtek przed pójściem na poranny trening robi ci koktajl owocowy. Czasem masz wrażenie, że jest zbyt opiekuńczy.
Siedząc przy oknie spoglądasz na telefon, na którym pojawia się wiadomość. 
I jak smakowało śniadanko? :*
Uśmiechasz się i odpisujesz: Wybornie :* Dochodzi dziewiąta, więc chłopaki zaczynają trening i nie liczysz, że przyjmujący coś jeszcze napisze. 
Przed południem postanawiasz spakować Wam rzeczy na podróż. Gdy kończysz, do mieszkania wchodzi siatkarz.
-Cześć, kochanie. - wita się z Tobą buziakiem i kładzie rękę na Twoim widocznym już brzuszku. - Cześć maleństwo.
-Hej. - uśmiechasz się delikatnie.
-O której juro jedziemy?
-Koło dziewiątej. Może troszkę później. Głodny?
-Jak wilk!


Po posiłku zalegacie kanapę, jednak nie na długo, bo kilka minut po czternastej w mieszkaniu zjawiają się obydwaj środkowi.
-Bo my z taką propozycją przychodzimy.. - zaczął Karol.
-Sobota. Dwudziesta pierwsza. Tam, gdzie zwykle. - uzupełnił Wrona. - Nie przyjmujemy odmowy.
Patrzysz się na Włodarczyka i czekasz na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
-Zobaczymy czy będziemy dali rady, okej? - odpowiada po chwili.
-Ej noo.. Bez was impreza to nie impreza.
-Na chwilkę się zjawimy. - informujesz ze śmiechem, a po chwili uradowani przyjaciele opuszczają Wasz dom.
-Kochanie, nie wiem czy to dobry pomysł. - zauważa Twój mąż.
-Ciąża to nie choroba.
-Martwię się o ciebie. - przytula Cię.
-Nie masz o co, Wojtek.


Cały wieczór spędzacie nic nie robiąc. Włączacie jakąś durną polską komedię, ale i tak rozmawiacie na inne tematy. Nagle na ekranie pojawia się scena łóżkowa.
-Wiesz, kotku. - zaczyna.
-Hm?
-Ostatnio czytałem, że kobiety w czwartym miesiącu ciąży mają większy popęd seksualny.
-No i co w związku z tym?
-Ty właśnie jesteś w czwartym miesiącu! - ożywia się, a jego oczy błyszczą.
Wybuchasz śmiechem.
-I że niby masz teraz ochotę na seks?
-Kochanie, ja zawsze mam ochotę. - odpowiada i po chwili zaczyna całować Cię po szyi.


Od pewnego czasu Włodarczyk nie pozwala Ci prowadzić nawet samochodu. Męczy Cię to, bo tak kochasz jazdę za kółkiem. Podróż wydaje się nie mieć końca. Dla zabicia czasu wyciągasz z torby swój telefon i zaczynasz się nim bawić. Po chwili cykasz Wojtkowi zdjęcie i wrzucasz na instagrama z podpisem:
Kęty soon #besttime #couple #lovehim 
-Daleko jeszcze?? - jęczysz, nie mogąc wytrzymać już tej nudy.
-Spokojnie. Już wjeżdżamy do Oświęcimia.
-No nareszcie!
Po pół godzinie parkujecie na podjeździe przed domem. Tęskniłaś za tym. Tęskniłaś za całą rodziną, przyjaciółmi z Kęt. Z domu pierwsza wybiegła Marta. Nie widziałyście się od Twojego ślubu z Wojtkiem.
-Justyna!! - krzyczy. - Jezu, jak ja się cieszę, że się wam w końcu udało!!
-Też się cieszymy. - uśmiechasz się do (już) osiemnastolatki.
-Wysłałam do Maćka zaproszenie na facebooku.. Nie zaakceptował.
-Spoko, młoda. - Włodarczyk wyciąga Wasze rzeczy z bagażnika. - Piechu mi się już o ciebie pytał.
-Piechocki? Czy ty sam siebie słyszysz?
-Wolny przynajmniej.


WOJCIECHU JULIANIE WŁODARCZYKU...


Popołudniu wybieracie się z Justyną spacerem na cmentarz. Odwiedzacie groby członków jej rodziny, a potem udajecie się na rynek. Pogoda jak na pierwszego listopada jest bardzo ładna. Ciepło, słonce świeci, nie ma wiatru.
Przypominasz sobie o pewnej rzeczy. Cały dzień nie daje Ci ona spokoju. Zostawiasz na chwilę Justynę na ławce i odchodzisz na bok. Wyciągasz telefon, a następnie wybierasz numer Moniki.
-Monia? Przepraszam, że dzwonię akurat dziś.. ale mam małą sprawę. - zaczynasz.
-No co jest, Włodi?
-Kiedyś obiecałaś mi coś.. Jak wrócimy do Bełchatowa możemy się spotkać? Najlepiej gdzieś na neutralnym gruncie.



*

bum bum bum!

jestem wściekła. Swędrowski był w Bielsku na meczu, a ja akredytacji nie dostałam -.-
pozdrawiam razem z... włączone niskie ceny!!
wnerwia mnie już ta reklama -.-
ostatnio wszystko mnie wnerwia -.-

Na samym dole strony wprowadziłam ankietę :)
Jeśli byście były na tyle miłe ;)
Dziękuję!
tęczowa.


Trzech Najlepszych!
Kwas, Włodi i Zaran.. który opuścił Kęty.. why, Mati, why?!