12.
Staje przed Tobą ONA, a Ty wybuchasz śmiechem. Każdy włos miała w inną stronę, a kiedy powiedziałeś jej, żeby założyła czapkę, to mówiła, że jej nie potrzebna.
-No i z czego się tak śmiejesz?
-Z ciebie, kochanie. - podchodzisz do Justyny i całujesz ją na powitanie.
-A co ty taki wystrojony? I co tak ładnie pachnie?
-No mamy małe święto...
-Święto? Przecież nasza rocznica jest w lipcu...
-A nie kojarzysz jakiegoś troszkę wcześniej? - próbujesz jej podpowiedzieć.
-Niee?
-Kochanie... - obejmujesz jej drobne ciało i zakładasz niesforny kosmyk włosów za ucho. - Dziś są przecież walentynki.
-Ech.. Zapomniałam. Przepraszam. - dziewczyna opiera czoło o Twoją klatkę piersiową.
-No przecież nic się nie stało. Ja pamiętałem i zrobiłem kolację. Zapraszam.
-Czekaj, tylko się ogarnę.
JUSTYNO JASIŃSKA...
Udajesz się do łazienki i poprawiasz włosy. Wychodząc z pomieszczenia, zauważasz, że Włodarczyk coś pichci w kuchni, a zaraz pojawia się obok Ciebie.
-Zapraszam do stołu. - całuje Cię w skroń.
-Dziękuję.
Po kolacji siadacie w salonie z kieliszkami wina. Nie włączacie telewizji. Cieszycie się swoją bliskością.
-Jesteś kochany. - przytulasz go.
-Przesadzasz. - przyjmujący uśmiecha się.
-Wojtek.. chyba musimy porozmawiać...
-Coś się stało?
-Popatrz... Jesteśmy już ze sobą tyle czasu, kocham cię bezgranicznie...
-A ja ciebie.
-Wiem, że chciałabym spędzić z tobą przyszłość, mieć dzieci, zestarzeć się. Od jakiegoś czasu zauważam, że bardzo chcesz mieć te dzieci... już chcesz mieć...
-Ale?
-Nie wydaje ci się, że jest za wcześnie?
-Dlaczego miałoby być za wcześnie? - pyta siatkarz.
-Zobacz... ja mam dwadzieścia dwa trzy, ty dwadzieścia cztery. Jesteśmy za młodzi.
-Jeśli się chce, nie patrz się na wiek. - nastała niezręczna cisza. - Chyba, że ty tych dzieci nie chcesz..
-Nie, nie, nie! Źle mnie zrozumiałeś. Chcę, i to bardzo. Tylko nie jestem gotowa na macierzyństwo.
-Rozumiem. - przytula Cię. - Powrócimy kiedyś do tego.
-Dziękuję.
-Ale Justyna...
-Tak?
-Obiecaj mi, że to ty będziesz matką moich dzieci.
-Obiecuję. - siadasz na jego kolanach i obejmując ramionami przykładasz swój policzek do jego. - Kocham cię najbardziej na świecie.
-Ja ciebie też, Tysia.
-Swoją drogą to mógłbyś się ogolić.
Budzi Was nagły hałas dochodzący z salonu. Szybko przechodzisz do pozycji siedzącej i zerkasz na Włodarczyka.
-Co to było? - pytasz, patrząc na chłopaka.
-Nie mam pojęcia.
Zrywacie się w łóżka i idziecie w kierunku pomieszczenia. Wojtek idziecie pierwszy, bo nigdy nie wiadomo, co się mogło stać. Zostajesz przy drzwiach sypialni, a po chwili słyszysz lament przyjmującego.
-Bożee...
Wychylasz się. Widzisz siatkarza klęczącego przy leżącej na podłodze półce... Ej, ta półka jeszcze wieczorem wisiała na ścianie. Włodarczyk zbiera swoje wszystkie medale i statuetki. Podchodzisz do niego.
-Wojtuś.. No przecież nic się nie zniszczyło.
-Na szczęście.
Odstawiacie razem wszystko na stolik, a Wojtek obiecuje naprawić półkę następnego dnia.
-No, a teraz śpimy dalej. - mówisz, gdy leżycie już w łóżku.
-Nie chce mi się teraz.
-Mnie w sumie też. Która godzina?
-Czwarta dwadzieścia siedem. - mówi. - Mam pomysł. Zbieraj się.
-O wpół do piątej nad ranem?! Po co?!
-No mówię ci. Nic nie bierz ze sobą.
-Wojtek, co ty wyprawiasz?
-Zrobimy to inaczej. - podszedł do szafy i wyciągnął ze środka Twoje ubrania.
-Ej, ej, kotek, co ty robisz? - pytasz go, kiedy Cię rozbiera, by ubrać ciuchy wyciągnięte chwilę wcześniej.
-Jedziemy gdzieś.
Po piętnastu minutach siedzicie już w samochodzie przyjmującego. Jest godzina czwarta pięćdziesiąt jeden. Jedziecie już jakiś czas i chcesz wyciągnąć od Włodarczyka jakąś informację, ale nie udaje Ci się to.
Dopiero, gdy zjeżdżacie na autostradę i widzisz zieloną tablicę ze strzałką i napisem Warszawa, wiesz, że coś jest nie tak.
-Gdzie my jedziemy?!
*
dziś tak :)
tęczowa.
W Timberlake'owym nastroju śpiewajmy Mirrors!!
Nie byłam.
Żałuję.
Ale wiecie 564 km to nie takie 'o'..
-Czekaj, tylko się ogarnę.
JUSTYNO JASIŃSKA...
Udajesz się do łazienki i poprawiasz włosy. Wychodząc z pomieszczenia, zauważasz, że Włodarczyk coś pichci w kuchni, a zaraz pojawia się obok Ciebie.
-Zapraszam do stołu. - całuje Cię w skroń.
-Dziękuję.
Po kolacji siadacie w salonie z kieliszkami wina. Nie włączacie telewizji. Cieszycie się swoją bliskością.
-Jesteś kochany. - przytulasz go.
-Przesadzasz. - przyjmujący uśmiecha się.
-Wojtek.. chyba musimy porozmawiać...
-Coś się stało?
-Popatrz... Jesteśmy już ze sobą tyle czasu, kocham cię bezgranicznie...
-A ja ciebie.
-Wiem, że chciałabym spędzić z tobą przyszłość, mieć dzieci, zestarzeć się. Od jakiegoś czasu zauważam, że bardzo chcesz mieć te dzieci... już chcesz mieć...
-Ale?
-Nie wydaje ci się, że jest za wcześnie?
-Dlaczego miałoby być za wcześnie? - pyta siatkarz.
-Zobacz... ja mam dwadzieścia dwa trzy, ty dwadzieścia cztery. Jesteśmy za młodzi.
-Jeśli się chce, nie patrz się na wiek. - nastała niezręczna cisza. - Chyba, że ty tych dzieci nie chcesz..
-Nie, nie, nie! Źle mnie zrozumiałeś. Chcę, i to bardzo. Tylko nie jestem gotowa na macierzyństwo.
-Rozumiem. - przytula Cię. - Powrócimy kiedyś do tego.
-Dziękuję.
-Ale Justyna...
-Tak?
-Obiecaj mi, że to ty będziesz matką moich dzieci.
-Obiecuję. - siadasz na jego kolanach i obejmując ramionami przykładasz swój policzek do jego. - Kocham cię najbardziej na świecie.
-Ja ciebie też, Tysia.
-Swoją drogą to mógłbyś się ogolić.
Budzi Was nagły hałas dochodzący z salonu. Szybko przechodzisz do pozycji siedzącej i zerkasz na Włodarczyka.
-Co to było? - pytasz, patrząc na chłopaka.
-Nie mam pojęcia.
Zrywacie się w łóżka i idziecie w kierunku pomieszczenia. Wojtek idziecie pierwszy, bo nigdy nie wiadomo, co się mogło stać. Zostajesz przy drzwiach sypialni, a po chwili słyszysz lament przyjmującego.
-Bożee...
Wychylasz się. Widzisz siatkarza klęczącego przy leżącej na podłodze półce... Ej, ta półka jeszcze wieczorem wisiała na ścianie. Włodarczyk zbiera swoje wszystkie medale i statuetki. Podchodzisz do niego.
-Wojtuś.. No przecież nic się nie zniszczyło.
-Na szczęście.
Odstawiacie razem wszystko na stolik, a Wojtek obiecuje naprawić półkę następnego dnia.
-No, a teraz śpimy dalej. - mówisz, gdy leżycie już w łóżku.
-Nie chce mi się teraz.
-Mnie w sumie też. Która godzina?
-Czwarta dwadzieścia siedem. - mówi. - Mam pomysł. Zbieraj się.
-O wpół do piątej nad ranem?! Po co?!
-No mówię ci. Nic nie bierz ze sobą.
-Wojtek, co ty wyprawiasz?
-Zrobimy to inaczej. - podszedł do szafy i wyciągnął ze środka Twoje ubrania.
-Ej, ej, kotek, co ty robisz? - pytasz go, kiedy Cię rozbiera, by ubrać ciuchy wyciągnięte chwilę wcześniej.
-Jedziemy gdzieś.
Po piętnastu minutach siedzicie już w samochodzie przyjmującego. Jest godzina czwarta pięćdziesiąt jeden. Jedziecie już jakiś czas i chcesz wyciągnąć od Włodarczyka jakąś informację, ale nie udaje Ci się to.
Dopiero, gdy zjeżdżacie na autostradę i widzisz zieloną tablicę ze strzałką i napisem Warszawa, wiesz, że coś jest nie tak.
-Gdzie my jedziemy?!
*
dziś tak :)
tęczowa.
W Timberlake'owym nastroju śpiewajmy Mirrors!!
Nie byłam.
Żałuję.
Ale wiecie 564 km to nie takie 'o'..
Uhuhu... Tak w czoraj myślałam kto za tymi drzwiami itd. i mi takie myśli przez głowę przechodziły, że...
OdpowiedzUsuńWarszawa?? Gdzie on ją wiezie??? :3
hahah :D gdzie wiezie? wysadzi w środku lasu, przywiąże do drzewa i.. a dobra, Władek nie jest taki zły :3
UsuńGdzie nasz Wojtuś porywa swoją wybranke ?! Świetny :* Czekam na kolejny a tym czasem zapraszam do mnie na świeżutki rozdział :* Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńzobaczycie, zobaczycie ;D ja także pozdrawiam i zajrzę na pewno :D
UsuńOooooł.... Cholera no! Chce juz wiedziec co kombinujesz! Chyba umre!
OdpowiedzUsuńDo nastepnego;*
nie umieraj! bo kto będzie pisał o Władku i Mazim :(
UsuńZapraszam na 44 :)
OdpowiedzUsuńwiem, wiem ^^ już czytałam :) ale dziękuję :)
UsuńZapraszam na 45 :)
OdpowiedzUsuń